*MIESIĄC PÓŹNIEJ*
Jakoś przeżyłam miesiąc męki w oczekiwaniu na najważniejszy koncert w moim życiu i po części moje osiemnaste urodziny, które dzisiaj są mniej ważne. W tym czasie zdążyłam skończyć mini remont w moim pokoju, mały James ma już siedem lat, a moi rodzice pojechali na kilka dni do babci na wieś. Mam wolny dom jeszcze przez dwa dni, więc trzeba to wykorzystać! Ale nie dziś, bo dziś jest koncert!
Z pomocą niezawodnego wujka Stana dostałam się na arenę i potem radziłam sobie już sama. Byłam już na tylu koncertach, że nie da się zliczyć. Doskonale wszystko wiedziałam i od razu zajęłam swoje miejsce. Wzięłam ze sobą torebkę, w której mam ciuchy na zmianę, gdyby mój obecny stój uległ uszkodzeniu. Nie malowałam się też zbytnio, bo to oczywiste, że będę ryczeć jak bóbr.
Do rozpoczęcia było jeszcze dobre dwadzieścia minut. Cieszyłam się tak bardzo, że to aż niewyobrażalne. Miałam miejsce praktycznie przy samej scenie i to jeszcze na przeciwko tych całych poręczy czy jak to tam się nazywa... Jeśli któryś z nich tutaj usiądzie to na sto procent padnę na zawał.
- Skąd wzięłaś tą suknie? - usłyszałam za sobą rozbawiony głos. Odwróciłam się i zmierzyłam wzrokiem średniego wzrostu dziewczynę. Na policzkach miała wymalowane krzywe logo chłopaków, a bluzkę miała taką samą jak ja, w której chodziłam nałogowo dwa lata temu do szkoły. Teraz niestety do niczego się nie nadaje, ale zatrzymałam ją z sentymentu, bo ma na przodzie mordki moich idoli.
- Kupiłam.
- Po co? - nadal się śmiała, a ja nie widziałam w tym nic zabawnego. Przecież to właśnie ten mój niezawodny plan. A jeśli nawet ktoś na ulicy by na mnie spojrzał to i tak mamy Halloween.
- Myślisz, że na kogo szybciej zwrócą uwagę? Na przeciętny strój czy na moją suknie? - uniosłam brew, a do niej jakby to dopiero doszło. Trzeba było myśleć wcześniej. Suknia wcale nie wyglądała na typową suknie ślubną. Po prostu była biała koronkowa i długa, do tego dokupiłam welon i tyle w temacie.
Zaczęłam rozmowę z kilkoma dziewczynami (bardziej sympatycznymi niż ta poprzednia), które miały miejsce obok mnie. Nie chciałam wdawać się w głębsze relacje, bo to bez sensu. Pewnie widzę je pierwszy i ostatni raz. Pochwaliły mnie za pomysł, ale nie byłam pierwsza w historii, która przyszła tak ubrana na koncert. Zrobiłyśmy sobie zdjęcia i chwilę potem się zaczęło. Światła zgasły i jeden wielki pisk, w tym mój, wypełnił arenę.
*****
Moje serce biło jak szalone, bo po pierwsze chłopaki zauważyli mój strój i widziałam jak wskazywali na mnie palcami. Sam Harry Styles, mój mąż od kiedy skończyłam piętnaście lat, krzyknął w pewnym momencie "wyjdziesz za mnie?!". Oczywiście nie do mnie, ogólnie mówię, ale w głębi duszy czuje, że to było jednak do mnie. No bo do kogo innego?
Po drugie usiadł centralnie przede mną na podeście i śpiewał Little Things. O mój Boże! Mogłam się rozpłynąć, bo to było takie awww! Nawet w tamtej chwili zapomniałam nagrywać tego wszystkiego. Chciałam po prostu jak najwięcej zapamiętać, bo tak będzie najlepiej.
Jedynie czas kiedy chłopcy przemawiali był czasem kiedy darowałam sobie darcie się wniebogłosy i nawadniałam się. Koncerty są męczące nawet dla fanów.
Opierałam się jedną ręką o barierkę, a drugą poprawiałam welon, który lekko zsunął mi się z włosów, wtedy pisk wokół mnie zrobił się głośniejszy, więc patrzyłam co się dzieje. Harry złapał ze mną kontakt wzrokowy. A właściwie tak mi się wydawało, że ze mną.
- Jesteś ładna - to wyczytałam z jego ust, ale to nie mogło być to. Zmarszczyłam brwi i pewnie moja twarz wyglądała jak jeden, wielki znak zapytania. O mój Boże chyba zaraz zemdleje. Wydawało mi się, że uznał iż nadal nie wiem co mówi i powiedział to do mikrofonu. Do pieprzonego mikrofonu, przez co każdy to usłyszał, a moje serce biło jakbym przebiegła tysiąc kilometrów sprintem.
*****
Ogarnęłam się z trudem i przeżyłam resztę koncertu. Jeszcze wspanialsza część nadeszła, kiedy było spotkanie z nimi. To nie jest moje pierwsze M&G. Każde wcześniejsze było wspaniałe, tyle, że nigdy nie mogłam przepchać się do Harry'ego. Zawsze chciałam zamienić z nim jakieś zdanie, ale nie było szans.
Za to mam na swoim koncie pełno selfie z pozostałą trójką i nawet Zaynem, kiedy był w zespole. Z każdym chociaż trochę rozmawiałam, ale Harry to dopiero wyzwanie. Jest jakby nieosiągalny dla mnie i to mnie trochę boli. Zawsze jestem ostatnia na spotkaniach z nimi. Zawsze.
Teraz postawiłam sobie na cel rozmowę z nim. Nie wyjdę bez tego.
Czekałam, czekałam i czekałam na swoją kolej. Zdążyłam się przebrać w normalną, szarą sukienkę, która nie przyciąga tak wzroku, jak ta niby "ślubna". Ale welon zostawiłam, bo po pierwsze wyglądał ok, a po drugie zaplątał mi się we włosy i nie mogłam go zdjąć. I do tego jest Halloween, tak?
Wpuszczono kolejne dziewczyny tak, że zostałam ja i trzy inne. Zasypiałam na stojąco, ale co mogłam zrobić? To wszystko tylko dla pięciominutowej rozmowy z Harry'm.
_____________
Podoba wam się ten genialny pomysł Avy? >>>>>
Jestem normalnie zaskoczona waszym odzewem pod ostatnim rozdziałem! Nawet nie sądziłam, że ktokolwiek czeka aż wrócę :p
Następny będzie najprawdopodobniej jutro, więc trochę cierpliwości :)
Miłego dnia xx
YOU ARE READING
Just a fan | h.s
FanfictionPowiedziałam mu, że go kocham, nie byłam pewna czy usłyszał, na koncercie było głośno, a on nie odpowiedział.