- Miałeś zrobić tylko to piąte - powiedziałam podając mu kubek z parującą herbatą.
- Więc daj mi coś innego, bo to jest banalnie proste - wzruszył ramionami. Harry przyszedł dzisiaj około godziny dwunastej. Napisał jakieś pięć minut przed przyjściem, a ja jak to ja zawsze w niedziele lubię dłużej poleżeć. Zastał mnie w piżamie z książkami w pościeli i bez makijażu. Lepiej po prostu być nie mogło. Zostawiłam go więc samego w pokoju z zadaniami z francuskiego, które miał dla mnie zrobić, a ja wtedy się ogarnęłam, zrobiłam nam herbatę i śniadanie dla mnie.
- Możesz jeszcze zrobić matematykę. Ale ołówkiem proszę - mruknęłam patrząc na podręcznik, po którym nabazgrał długopisem. A właściwie nie nabazgrał, bo pisze bardzo starannie i ładnie.
- Wiesz jak dawno nie odrabiałem zadań domowych? - zaśmiał się obracając na chwilę do mnie twarzą. Siedział przy biurku i to wyglądało naprawdę uroczo w jego wykonaniu. Dzisiaj ubrał się w czarne spodnie i szarą bluzę, a do tego związał włosy w koczka czym zauroczył mnie już od pierwszego wejrzenia. Jest taki przystojny.
- Możemy się zamienić na kilka tygodni - zaproponowałam siadając na moim łóżku jednocześnie jedząc płatki.
- Chcesz mieć na karku zgraję paparazzi i fanki, które obserwują twój każdy ruch?
- No może to akurat nie, ale te miliony na koncie mnie zachęcają - zaśmiałam się.
- Co byś zrobiła z takimi pieniędzmi? - spytał czym zbił mnie z tropu. - Oprócz powiększenia ust i tyłka jak Kim, bo to już wiem - spojrzał na mnie i poruszał brwiami na co mało nie puściłam mleka nosem.
- Myślę, że wynajęłabym sobie jakieś małe mieszkanie, potem może pojechałabym do Hiszpanii albo gdzieś gdzie jest równie ciepło i no jakbym zrobiła sobie już usta i tyłek to wydawałabym na biednych, żeby im pomóc, bo mi już pieniądze nie byłyby potrzebne - stwierdziłam wzruszając ramionami.
- Do Hiszpanii? Nie wolałabyś pojechać gdzieś no nie wiem... Karaiby, Malediwy czy Bali albo jakieś Hawaje? - zapytał nie odwracając się do mnie. Nadal zawzięcie pisał coś w podręczniku i chyba naprawdę brakowało mu szkoły.
- Nigdy nie leciałam samolotem i nie mam zamiaru, a do Hiszpanii mogę sobie pojechać samochodem. Albo jeszcze lepiej, kupiłabym sobie motorówkę. To byłoby dobre - odłożyłam pustą miskę na podłogę obok łóżka i zaczęłam pakować książki na jutro.
- Jesteś zabawna - skomentował z uśmiechem i podał mi podręczniki.
- Spójrz to wszystkie moje oszczędności, na Hiszpanię zapewne nie wystarczy - powiedziałam wyciągając zza szafki słoik. Nie jest pełny, bo wydałam wszystko na koncert i mam tam chyba tylko dwie moje wypłaty za opiekę nad Jamesem.
- Masz przecież stały dopływ kasy, bo mieszkasz z rodzicami co nie?
- Niby tak, ale nie lubię prosić ich o pieniądze. Sama zarabiam na swoje wydatki, oni płacą za mnie tylko dlatego, że się jeszcze uczę - odłożyłam wszystko i wstałam ze swojego miejsca. Harry wspominał, że chcę gdzieś iść, więc po co tracić czas.
- Pracujesz? - spytał zdziwiony.
- Tak, opiekuję się dzieciakiem z sąsiedztwa, ale to nie ważne. Przestańmy gadać o pieniądzach jakbyśmy nie mieli innych tematów - prychnęłam zabierając bluzę z szafy i ubierając ją.
- Więc pogadajmy o polityce jak poważni ludzie - postanowił zarzucając rękę na moje ramie i pocałował mnie w policzek.
*****
- Chodźmy do cyrku - powiedziałam widząc plakaty, które mijaliśmy już kilka razy.
- Nie lubię cyrków.
- Dlaczego?
- Kiedyś byłem na urodzinach kolegi i był klauna, który potem dostał zawał na naszych oczach. To było straszne - wytłumaczył, a ja aż się zatrzymałam.
- Poważnie? - otworzyłam szeroko oczy.
- Nie, tylko żartuje - zaśmiał się. - Po prostu nie lubię tam chodzić - wzruszył ramionami.
- Głupek - uderzyłam go w ramie i ruszyłam dalej. Chodziliśmy po parku niedaleko mojego domu. Nie było za dużo ludzi, bo pogoda też nie była najlepsza, ale nie padało i to było najważniejsze. Było miło.
Zajęliśmy ławkę obok małej rzeki, w której starszy pan łowił ryby. Raczej nie zwrócił na nas uwagi, obchodziła go tylko jego wędka. I dobrze, bo starsi ludzie są dziwni, chociaż czasem uroczy.
- Co chcesz robić po szkole? - zapytał Harry po dłuższej chwili siadając bokiem i patrząc prosto na mnie.
- No jak to co? Od kilku lat wmawiam sobie, że zostanę twoją żoną i urodzę ci córkę potem syna i będziemy żyć jak w bajce - zaśmiałam się. Najwidoczniej Harry nie załapał mojego żartu, bo patrzył na mnie trochę przerażony. - Co? Chyba zdawałeś sobie sprawę, że mam takie marzenie, prawda?
- Do dzisiaj sądziłem, że jesteś inna.
- Oh, jestem taka sama jak reszta! A nawet gorsza!
- Dzięki za pocieszenie - prychnął.
- Już nigdy się ode mnie nie uwolnisz. Mam twój numer - powiedziałam z szerokim uśmiechem i sięgnęłam po jego dłoń gdzie miał wszystkie sygnety, ściągnęłam jeden i włożyłam sobie na palec. - Oh, Harry oczywiście, że za ciebie wyjdę! - pisnęłam przesłodzonym głosem i przytuliłam się do jego boku.
- Jesteś upiornie dziwna i przerażająca, ale nadal cię lubię. Co ze mną nie tak? - mruknął obejmując mnie ramieniem, na co skakałam w środku ze szczęścia. Byłam najszczęśliwszą osobą w tamtym momencie.
______________
Hejka!
Jak wam się podoba rozdział? >>>>
Na kolejny mam nadzieje, że zareagujecie ze zdwojona siłą, bo jest bardziej emocjonujący. Znaczy tak mi się wydaje xdd
Jutro chyba nic nie dodam, więc spodziewajcie się rozdziału w czwartek albo później..
Miłego dnia! xx
YOU ARE READING
Just a fan | h.s
FanfictionPowiedziałam mu, że go kocham, nie byłam pewna czy usłyszał, na koncercie było głośno, a on nie odpowiedział.