11

1.4K 91 7
                                    

- Miałeś zrobić tylko to piąte - powiedziałam podając mu kubek z parującą herbatą.

- Więc daj mi coś innego, bo to jest banalnie proste - wzruszył ramionami. Harry przyszedł dzisiaj około godziny dwunastej. Napisał jakieś pięć minut przed przyjściem, a ja jak to ja zawsze w niedziele lubię dłużej poleżeć. Zastał mnie w piżamie z książkami w pościeli i bez makijażu. Lepiej po prostu być nie mogło. Zostawiłam go więc samego w pokoju z zadaniami z francuskiego, które miał dla mnie zrobić, a ja wtedy się ogarnęłam, zrobiłam nam herbatę i śniadanie dla mnie.

- Możesz jeszcze zrobić matematykę. Ale ołówkiem proszę - mruknęłam patrząc na podręcznik, po którym nabazgrał długopisem. A właściwie nie nabazgrał, bo pisze bardzo starannie i ładnie.

- Wiesz jak dawno nie odrabiałem zadań domowych? - zaśmiał się obracając na chwilę do mnie twarzą. Siedział przy biurku i to wyglądało naprawdę uroczo w jego wykonaniu. Dzisiaj ubrał się w czarne spodnie i szarą bluzę, a do tego związał włosy w koczka czym zauroczył mnie już od pierwszego wejrzenia. Jest taki przystojny.

- Możemy się zamienić na kilka tygodni - zaproponowałam siadając na moim łóżku jednocześnie jedząc płatki.

- Chcesz mieć na karku zgraję paparazzi i fanki, które obserwują twój każdy ruch?

- No może to akurat nie, ale te miliony na koncie mnie zachęcają - zaśmiałam się.

- Co byś zrobiła z takimi pieniędzmi? - spytał czym zbił mnie z tropu. - Oprócz powiększenia ust i tyłka jak Kim, bo to już wiem - spojrzał na mnie i poruszał brwiami na co mało nie puściłam mleka nosem.

- Myślę, że wynajęłabym sobie jakieś małe mieszkanie, potem może pojechałabym do Hiszpanii albo gdzieś gdzie jest równie ciepło i no jakbym zrobiła sobie już usta i tyłek to wydawałabym na biednych, żeby im pomóc, bo mi już pieniądze nie byłyby potrzebne - stwierdziłam wzruszając ramionami.

- Do Hiszpanii? Nie wolałabyś pojechać gdzieś no nie wiem... Karaiby, Malediwy czy Bali albo jakieś Hawaje? - zapytał nie odwracając się do mnie. Nadal zawzięcie pisał coś w podręczniku i chyba naprawdę brakowało mu szkoły.

- Nigdy nie leciałam samolotem i nie mam zamiaru, a do Hiszpanii mogę sobie pojechać samochodem. Albo jeszcze lepiej, kupiłabym sobie motorówkę. To byłoby dobre - odłożyłam pustą miskę na podłogę obok łóżka i zaczęłam pakować książki na jutro.

- Jesteś zabawna - skomentował z uśmiechem i podał mi podręczniki.

- Spójrz to wszystkie moje oszczędności, na Hiszpanię zapewne nie wystarczy - powiedziałam wyciągając zza szafki słoik. Nie jest pełny, bo wydałam wszystko na koncert i mam tam chyba tylko dwie moje wypłaty za opiekę nad Jamesem.

- Masz przecież stały dopływ kasy, bo mieszkasz z rodzicami co nie?

- Niby tak, ale nie lubię prosić ich o pieniądze. Sama zarabiam na swoje wydatki, oni płacą za mnie tylko dlatego, że się jeszcze uczę - odłożyłam wszystko i wstałam ze swojego miejsca. Harry wspominał, że chcę gdzieś iść, więc po co tracić czas.

- Pracujesz? - spytał zdziwiony.

- Tak, opiekuję się dzieciakiem z sąsiedztwa, ale to nie ważne. Przestańmy gadać o pieniądzach jakbyśmy nie mieli innych tematów - prychnęłam zabierając bluzę z szafy i ubierając ją.

- Więc pogadajmy o polityce jak poważni ludzie - postanowił zarzucając rękę na moje ramie i pocałował mnie w policzek.

*****

- Chodźmy do cyrku - powiedziałam widząc plakaty, które mijaliśmy już kilka razy.

- Nie lubię cyrków.

- Dlaczego?

- Kiedyś byłem na urodzinach kolegi i był klauna, który potem dostał zawał na naszych oczach. To było straszne - wytłumaczył, a ja aż się zatrzymałam.

- Poważnie? - otworzyłam szeroko oczy.

- Nie, tylko żartuje - zaśmiał się. - Po prostu nie lubię tam chodzić - wzruszył ramionami.

- Głupek - uderzyłam go w ramie i ruszyłam dalej. Chodziliśmy po parku niedaleko mojego domu. Nie było za dużo ludzi, bo pogoda też nie była najlepsza, ale nie padało i to było najważniejsze. Było miło.

Zajęliśmy ławkę obok małej rzeki, w której starszy pan łowił ryby. Raczej nie zwrócił na nas uwagi, obchodziła go tylko jego wędka. I dobrze, bo starsi ludzie są dziwni, chociaż czasem uroczy.

- Co chcesz robić po szkole? - zapytał Harry po dłuższej chwili siadając bokiem i patrząc prosto na mnie.

- No jak to co? Od kilku lat wmawiam sobie, że zostanę twoją żoną i urodzę ci córkę potem syna i będziemy żyć jak w bajce - zaśmiałam się. Najwidoczniej Harry nie załapał mojego żartu, bo patrzył na mnie trochę przerażony. - Co? Chyba zdawałeś sobie sprawę, że mam takie marzenie, prawda?

- Do dzisiaj sądziłem, że jesteś inna.

- Oh, jestem taka sama jak reszta! A nawet gorsza!

- Dzięki za pocieszenie - prychnął.

- Już nigdy się ode mnie nie uwolnisz. Mam twój numer - powiedziałam z szerokim uśmiechem i sięgnęłam po jego dłoń gdzie miał wszystkie sygnety, ściągnęłam jeden i włożyłam sobie na palec. - Oh, Harry oczywiście, że za ciebie wyjdę! - pisnęłam przesłodzonym głosem i przytuliłam się do jego boku.

- Jesteś upiornie dziwna i przerażająca, ale nadal cię lubię. Co ze mną nie tak? - mruknął obejmując mnie ramieniem, na co skakałam w środku ze szczęścia. Byłam najszczęśliwszą osobą w tamtym momencie.

______________

Hejka!

Jak wam się podoba rozdział? >>>>

Na kolejny mam nadzieje, że zareagujecie ze zdwojona siłą, bo jest bardziej emocjonujący. Znaczy tak mi się wydaje xdd

Jutro chyba nic nie dodam, więc spodziewajcie się rozdziału w czwartek albo później..

Miłego dnia! xx

Just a fan | h.sWhere stories live. Discover now