18

1.3K 90 6
                                    

Dzisiejsze śniadanie było bardzo przyjemnym rozpoczęciem dnia. O wiele fajniej siedziało mi się w gronie ludzi, rozmawiając i patrząc na szczęśliwą, ubrudzoną kaszką buzie rocznej Daisy.

Na początku kiedy powiadomiłam Annie, że zabiorę Rosie na spacer, nie była za bardzo przekonana. Pff.. jakby bała się zostawić ze mną dziecko. Dobrze, umówmy się, widziała mnie w kilku sytuacjach gdzie nie zawsze wykazywałam się inteligencją i rozgarnięciem, ale to nie znaczy, że wrzucę jej dziecko pod samochód. Według pozorów potrafię się zachować.

Koniec końców dała mi mały wykład, ale oddała mi w opiekę swoją córkę.

- Gdzie idziemy? - to jedno z wielu pytań jakie miała Rosie. Próbowałam odpowiedzieć na wszystkie, ale niektóre sprawiały mi trudność.

- Idziemy do parku, spotkać się z moim kolegą - odpowiedziałam i patrzyłam jak wbiega do kolejnej kałuży. Miała dzisiaj na sobie zielony płaszczyk i różowe kalosze. Byłam zachwycona kiedy ją zobaczyłam. Z tego co mówił mi Lukas, Daisy jak i Rosie uwielbiają deszcz, więc były w raju widząc, że w nocy padało, a nasz cały ogród jest cały w kałużach.

- Twoim kolegą? - dopytała.

- Mhmm - odmruknęłam.

- On jest twoim chłopakiem?

- Nie - zaśmiałam się. Bardzo bym chciała, lecz niestety.

- Dlaczego?

- Ponieważ... um... - właściwie nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Takich pytań bałam się najbardziej. - Ponieważ nie lubimy się w taki sposób - on nie lubi w taki sposób mnie...

- W jaki?

- W taki jak na przykład twoi rodzice - chyba w końcu wyczerpała swój limit pytań i przez resztę drogi tylko komentowała napotkane, interesujące rzeczy.

Harry wybrał jedną z mniej popularnych alei w parku. Szczerze to mogę przyznać, że nigdy tu nie byłam i musiałam wyszukać drogę w internecie. Ale wreszcie go zauważyłam i powitałam go w oryginalny sposób. Pociągnęłam za niską gałąź, więc z liści spadły kropelki deszczu prosto na niego.

- Dzień dobry - uśmiechnęłam się.

- Cześć - oddał uśmiech i przytulił mnie do swojego boku. Przywitał się z Rose, która jednak bardziej interesowała się wielkimi kałużami przed nami. No cóż... więcej Harry'ego dla mnie.

Mała pognała przed siebie, więc i my ruszyliśmy. Złapałam Harry'ego za ramie i przysięgam, że w tamtym momencie wyobraziłam sobie o wiele za dużo. Wyobraziłam sobie nas na niedzielnym spacerze kiedy będziemy już małżeństwem i będziemy mieli dzieci. O mój boże! Tak byśmy wyglądali, gdyby Harry zaczął ze mną współpracować...

Pytał trochę o moją rodzinę, więc rozgadałam się jak to zawsze ja, ale jemu to odpowiadało nie uciszył mnie jak zawsze. A to ci nowość!

*HARRY*

Szliśmy przez alejkę, Ava trzymała mnie za ramie i czułem się dziwnie. Czułem się jakbyśmy byli parą, do tego parą z kilku letnim stażem, ponieważ kilka kroków przed nami biegała mała dziewczynka.

Chyba gorszego bałaganu w głowie nie miałem przez ostatnie miesiące.

Właściwie to od wczoraj bardzo intensywnie myślę o tym wszystkim. Nie widziałem jej jeden dzień, a nudziłem się okropnie ze względu na to, że nawet do studia nie musiałem iść. Ava zaprzątnęła moje myśli na cały wczorajszy dzień. Czy to nie chore?

- Nie słuchasz mnie - pisnęła i uszczypnęła mnie w bok.

- Słucham - również ją uszczypnąłem tylko w inną część ciała.

- Udowodnij w takim razie - stanęła przede mną i skutecznie mnie zatrzymała. Patrzyłem na jej twarz z powagą. Naprawdę próbowałem coś wymyślić, ale zrezygnowałem z tego kiedy przenosiłem wzrok na jej usta, do których po chwili się pochyliłem i całowałem je tak jak zawsze.

- Nie to mówiłam - zaśmiała się i złapała mnie za dłoń.

- Ale pewnie coś podobnego - pociągnąłem ją lekko i znowu ruszyliśmy do przodu.

- Nawet nie byłeś blisko - prychnęła, co było niezwykle urocze w jej wykonaniu.

- Ava! - krzyknęła jej kuzynka. Chyba myślała, że idąc kilka kroków za nią nie usłyszymy co ma nam do powiedzenia. Myliła się, słyszeliśmy każdą piosenkę, którą podśpiewywała pod nosem jednocześnie wesoło chlapiąc dookoła wodą, w którą wskakiwała. - Mogę się na tym pohuśtać? - wskazała palcem na opnę przymocowaną grubym sznurem do gałęzi drzewa.

- Jasne, tylko sprawdzę czy nie jest mokre - odpowiedziała i puściła moją dłoń, żeby podejść kawałek dalej. Westchnąłem pod nosem i schowałem rękę, tak jak drugą do kieszeni mojej kurtki. Nie bardzo wiedziałem co ze sobą zrobić.

Ava zajęła się swoją kuzynką i zostawiła mnie samego. Wtedy pierwszy raz poczułem się ignorowany przez nią i to jest okropne uczucie.

Pięciolatka piszczała w najlepsze kiedy brunetka łapała ją za nogi, a po chwili puszczała, żeby rozbujać ją jeszcze bardziej. Obie były zadowolone, a ja nawet nie wiedziałem kiedy zacząłem szczerzyć się do siebie jak głupi. Lubiłem patrzeć na szczęśliwych ludzi, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem jak Ava cierpi w środku...

- Nudzisz się z nami - oznajmiła po kilku minutach podchodząc do mnie. - Przepraszam, że cię wyciągnęłam.

- Nie masz za co przepraszać, gdybym nie chciał, nie zgodziłbym się - wzruszyłem ramionami. Wreszcie do mnie wróciła! Jeej!

- Ok - pokiwała głową i rozłożyła ramiona z nieśmiałym uśmiechem. Naprawdę mało myśląc złapałem ją mocno w talii, przytuliłem, podniosłem i na koniec okręciłem kilka razy. - Jesteś niemożliwy - zaśmiała się stojąc już na własnych nogach.

- Mówiłaś mi to już kilka razy - odpowiedziałem ze śmiechem. 

_________________

Heejka!

Czy oni nie są słodcy? >>>>

Prawie tydzień nic nie było i uwierzcie, że mam poczucie winy :c Dzisiaj postaram się wykorzystać dzień na napisanie jak najwięcej rozdziałów na zapas

Miłego dnia! xx

Just a fan | h.sWhere stories live. Discover now