Rozdział 9

121 14 9
                                    

                              

Stukałam długopisem o ławkę, nie robiąc tym praktycznie żadnego dźwięku z porównaniem do hałaśliwej klasy. Wszyscy plotkowali o tym, jak spędzą dzisiejszy, piątkowy wieczór. Przewróciłam oczami i wyjrzałam przez okno. Pogoda była idealna, nie było żadnej chmurki na niebie, więc sprawiała, że wszyscy mieli dobre humory. Spojrzałam obojętnie na moje opowiadanie. Było prawie skończone, lecz nie mogłam wymyślić do niego zakończenia. 

Justin co chwila spoglądał na mnie z końca klasy, przez co zachichotałam cicho pod nosem. Wierzcie bądź nie ale naprawdę nie mogłam się doczekać spędzenia popołudnia z Justinem. Wciąż nie miałam pojęcia co będziemy robić. 

Nagle w klasie rozbrzmiał dzwonek, który oznaczał koniec lekcji. Złapałam książki, trzymając je przy klatce piersiowej i wyszłam z sali. Włożyłam książki do szafki, upewniając się, czy wszystko jest idealnie ułożone. Zatrzasnęłam drzwiczki, odsłaniając Justina, który opierał się o szafki obok mnie. Zaśmiałam się.

– Gdybyś nie był od dłuższego czasu moim stalkerem, bym się wystraszyła.

– Po prostu spotkałem cię po drodze. – Zachichotał, puszczając mi oczko.

Przewróciłam oczami i ruszyłam za Justinem w stronę jego czarnego Range Rovera, w którym ostatnio spędziliśmy lunch. Justin otworzył mi drzwi od samochodu, a ja zajęłam miejsce pasażera. Był bardzo szarmancki, ZAWSZE otwierał dla mnie drzwi. Śledziłam wzrokiem, jak szybkim krokiem podążał do drzwi od strony kierowcy i wsiadł do auta.

Wyglądał dzisiaj całkiem nieźle. Miał na sobie czarne spodnie, zwykłą białą koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę. Ponadto założył swoje ulubione czarne Supry – sądzę, że są ulubione, po tym, że często je nosi. Justin zauważył, jak go lustruję wzrokiem i zachichotał, przez co zarumieniłam się, odwracając wzrok. 

– Zdecydowanie właśnie mnie obczajałaś.

– Zamknij się, Bieber, nic nie wiesz.

*** 

– Jesteśmy na miejscu. – powiedział i wyszedł z samochodu, aby dojść do drzwi z mojej strony.

Otworzył mi drzwi, a ja wyszłam, podziwiając widok przed sobą. To było przepiękne, zapierające dech w piersiach. Czemu nie wiedziałam o tym miejscu? Chłopak wyjął gitarę z bagażnika, wziął mnie za rękę i poprowadził na trawę. Nie wiedziałam, że gra na gitarze?

Siedzieliśmy na wzgórzu, mając widok na całe miasto. Mogłam sobie tylko wyobrazić, jak cudownie tu musi być w nocy, przy wszystkich światłach miasta. Kiedy zatrzymaliśmy się w odpowiadającym nam miejscu, Justin rozłożył koc, którego wcześniej nawet nie zauważyłam. Ułożył go równo na ziemi i usiadł, klepiąc miejsce obok siebie. Uśmiech wtargnął na moje usta i usiadłam na miejscu, które wcześniej wskazał, wciąż mając oczy utkwione w widoku przede mną.

– Podoba ci się? – Pokiwałam głową.

– Jest niesamowicie. Dziękuję, że mnie tu zabrałeś.

– Nie ma za co, ślicznotko.

Ślicznotko. Dlaczego to sprawiło, że mam motyle w brzuchu? Sposób, w jaki to powiedział, ten kanadyjski akcent... wow. 

Sasha, pamiętaj o swojej zasadzie.

Przegryzłam wargę i zakryłam twarz, tak aby nie mógł zauważyć mojego rumieńca. Dlaczego sprawiał, że się rumienię? Nie mogłam pozwolić na to osobie takiej jak on. Prawdopodobnie złamie mi serce jak każdy chłopak. 

Trust Issues // tłumaczeniePLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz