Rozdział 16

118 14 0
                                    

-"Witaj w strefie 51"- mruknęła pod nosem.

-"Strefa 51?"- zapytałem zdziwiony,

-"Za moich czasów inaczej to wyglądało".

-"100 lat to trochę dużo"- zaśmiała się.

Ośrodek był dobrze strzeżony, ogrodzony kilkoma płotami i bardzo dobrze oświetlony. Przez chwilę obserwowaliśmy miejsce przez lornetkę z bezpiecznej odległości....przynajmniej tak nam się wydawało.

Po krótkiej chwili nadleciał lądownik i oświetlił nasz samochód ostrymi szperaczami (duże reflektory, montowane na okrętach wojennych z czasów II wojny światowej, służyły do nadawania sygnałów świetlnych alfabetem morsa). Lądownik zjawił się niewiadomo skąd. Pojawił się jak duch.

Po sekundzie otoczyło nas wojsko. Tylko 150 żołnierzy.

Padła komenda:

-"Wyłączcie silnik i opuście pojazd!"

Tak tez zrobiliśmy, nie chciałem znowu wstawać z łóżka.

Po wyjściu z auta ktoś krzyknął:

-"Wstrzymać ogień, to jeden z naszych! Baza, zgłasza się Wilk Alfa, mamy tu kod 4, powtarzam kod 4! Nie strzelać do obcych! Fałszywy alarm! Wstrzymać ogień"

-"Co was tu sprowadza?!"- krzyknął jeden z nich.

-"Ja w odwiedziny!"- krzyknąłem.

Podszedł do mnie jakiś żołnierz-cyborg i powiedział mi że on tu dowodzi, zapytał także w jakim celu tutaj przyjechałem:

-"A po cholerę ty tutaj?!"- krzyknął,

Więc ładnie odpowiedziałem:

-"Ja w odwiedziny do twojej starej!"

-"No bardzo śmiesznie!"- odparł, śmiejąc się.

-Od razu przeszedłem do rzeczy, bo nagle z nikąd pojawiły się ciężkie cyborgi, które wyłączyły kamuflaż, miały w dłoniach broń wielkości lufy od czołgów.

-"Chcę porozmawiać z ludźmi którzy mnie zbudowali" -odpowiedziałem w myślach mówiąc:

-Raczej z sukinkotami, którzy zabrali mi życie!.

-"Wpuścić go!"- odparł,
-"A co z moja współpracowniczką?"- zapytałem,

-"Proszę wybaczyć, ale to jest teren wojskowy, jednostkom niższej rangi wstęp wzbroniony, musi Pani zawrócić i opuścić ten teren. Odeskortujemy Twoją współpracowniczkę z powrotem do miasta i prosimy więcej się tutaj nie zapuszczać. Takie są procedury!"

-"Proszę wsiąść do samochodu, koledzy Panią odprowadzą!"

-"Spokojnie Aldona...Dam radę"

Przypomniało mi się moje imię:

-Nazywam się....Jestem Alex Warthton i jestem Sierżantem 1 Kawalerii Powietrznej.

-"Proszę za mną. Zaprowadzę Pana do dyrektora placówki"

-"Zgłasza się Major Westwood, mamy tutaj....(odwrócił się w moją stronę i chwilę na mnie popatrzył po czym powiedział): własność korporacji.

-"Wpuście Go", usłyszałem męski, spokojny głos.

Serce dudniło mi jak oszalałe. Za chwile wejdę do najbardziej strzeżonego miejsca na świecie. Tętno pokazywało 340 na 470, normalny człowiek padłby już trupem.

PrologOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz