[ Harry ]
Uchroniłem ręcznik od upadku na podłogę, gdy moja pani zeskakiwała z blatu, na którym wcześniej ją posadziłem. Podniosła powoli głowę, tak jakby chciała uwieźć mnie samym spojrzeniem, co udawało jej się bardzo często. Wyciągnęła rękę po okrycie, lecz jedynie pocałowałem jej dłoń komunikując odmowę. Miała taką miękką skórę. Przejechałem spojrzeniem po całym jej ciele, które skąpane w drobnych lub dużych fioletowych śladach było idealne. Tak jakby ktoś ją wyrysował. Każda linia, łuk, wypukłość były wprost doskonałe.
Przewróciła oczami i wolno odwróciła się do mnie tyłem i podążyła do, jak sądzę garderoby, żeby się ubrać. Nie miałem pojęcia po jakiego chuja chciała iść dzisiaj do szkoły, przecież nie musiała.
Jej koronkowe majtki nie zakrywały zbyt wiele jej krągłości, co od razu odczułem na dole. Wiedziałem, że nie mógł stanąć na sam jej widok.
Szła bardzo wolno, z rękami zaciśniętymi w piąstki.
- Chodzisz jak pingwin. - powiedziałem ze śmiechem wiedząc, że ona nie chce bym martwił się tym, że jest obolała. Byłem zdziwiony, gdy powiedziała, że chce to robić częściej.
- Twoja wina. Mogłeś nie być, aż tak wielki. - rzuciła, jej głos był jakby troszkę niższy. Gdy już myślałem, że nie mogę być twardszy, ona musiała mnie wyprowadzić z błędu. Zaśmiałem się, gdy uświadomiłem sobie, że stoję z otwartymi ustami, na jej słowa.
Cicha wibracja telefonu, który wczoraj zostawiła na stole sprawiła, że bez zastanowienia podszedłem tam i wziąłem do ręki urządzenie. Odblokowałem ekran i zobaczyłem migoczący tekst wiadomości.
Od: prof. David Bennson
Wolisz 'Kolację przy świecach' czy 'Pocałunek w świetle księżyca' ?
Migocząca wiadomość zgasła, by przypominać o sobie w formie małej pomarańczowej koperty.
- Co to do chuja ma być?! - moje demony znów wychodziły na zewnątrz. To na pewno były one, choć myślałem, że ona już całkiem się ich pozbyła. Jednak to uczucie, które towarzyszy narastającej złości powróciło ... z większą siłą niż dotychczas.
---
- Jesteś gotowy? - usłyszałem jej głos dochodzący z korytarza, gdy już naszykowana, szła do jadalni. Wyłoniła się zza ściany. Jak zwykle piękna. Do cholery, dlaczego ona musi być taka piękna?! Z wielkim uśmiechem na twarzy skierowała się wolnym krokiem do stołu, na którym stał koszyczek z owocami. Przejechałem spojrzeniem od dołu do góry jej ciała, definitywnie stwierdzając, że tylko ślepiec by się za nią nie oglądał. Cholerny David.
Moje dłonie nadal trzęsły się i same rwały się do tego by rozpierdolić mu belfrowską gębę.
Nie pozwole sobie jej odebrać. Za długo czekałem na tą kobietę by tak po prostu odpuścić.
- Chciałabyś ... - spojrzałem na nią. Trzymała telefon w ręku i pewnie odpisywała na tą pieprzoną wiadomość z obojętnym wyrazem twarzy, ale gdy na mnie spojrzała uśmiechnęła się i zalotnie trzepotała długimi rzęsami kręcąc pasmo włosów na wskazujący m palcu. - pójść ze mną na randkę? - zapytałem i wstałem z krzesła by stanąć między jej nogami. Wyglądała tak seksownie, gdy patrzyła na mnie z dołu. Zauważyłem, że położyła telefon na stole i nie zablokowała go dzięki czemu mogłem zobaczyć co napisała. - Będzie bardzo ... - przestałem mówić widząc jak przygryza wargę patrząc na dół mojego ciała. Cholera! Teraz już w ogóle nie wierze, że mogła by mnie zdradzić. Od dawna widziałem ten blask w jej oczach, gdy na mnie patrzyła, ale dopiero teraz to do mnie dotarło.
Pochyliłem się i pocałowałem pierwszą z malinek jaką było widać. - napatrzyłaś się już? - mruknąłem do jej ucha wysyłając niezauważalne dreszcze w dół jej pleców.
- Przestań mnie uwodzić. Muszę iść do szkoły. - powiedziała. - Bardzo chętnie pójdę z tobą na randkę kochanie. - zaśmiała się, a moje demony znów odeszły.
---
- Nie musisz mnie odprowadzać pod klasę. Dam radę dojść sama. - uśmiechnąłem się pakując samochód na parkingu. Chyba każdy facet doszukiwałby się tu pod tekstów. - Oh ... Nie sądziłam, że jesteś aż takim zboczeńcem Harry. - westchnęła, ale zaraz potem zaśmiała się.
- Nie wątpię, że dałabyś radę dojść sama. - powiedziałem bawiąc się jej drobnymi palcami, które zaraz wyszarpnęła, rzucając mi dezaprobatyczne spojrzenie. - Muszę zobaczyć się z Benson'em. - powiedziałem wychodząc z samochodu widząc jego postać w oddali. Nie byłem zły na Leah'ię, bo wiem, że nigdy nie zrobiłaby nic co mogło by mnie zranić. Wierzyłem jej, a ona wierzyła mi, teraz miałem zamiar udowodnić jej jak dla mnie jest ważna i ... udowodnić jemu, że ona jest tylko moja.
---
[ Leah ]
Jego pięści były mocno zaciśnięte, gdy pewnym krokiem szedł przed siebie, do stojącego przed wejściem do szkoły profesora, który z pewnością nie był świadomy jakie zagrożenie stanowi Harry. Wyszłam z samochodu i pobiegłam do oddalającego się chłopaka z burzą loków na głowie. Dziękowałam sobie, że założyłam jeansy i trampki, które zdecydowanie ułatwiły mój bieg. Nadal odczuwałam dyskomfort spowodowany wczorajszym zbliżeniem, ale był już zdecydowanie mniejszy.
Mimo szybkiego tempa jakie sobie narzuciłam nie dogoniłam go.
Harry wymierzał cios w brzuch mojego nauczyciela. Wiedziałam, że wcześniej czy później David Bennson oberwie od Harry'ego, ale nie byłam pewna czym zasłużył sobie teraz.
- ... i co jeszcze?! - krzyczał Harry okładając pięściami przeciwnika. Jego plecy napinały się i rozluźniały od mocnych ciosów. - co jeszcze do cholery chcesz zrobić? Już wiem, że chcesz się z nią przespać i co jeszcze?! Tylko ja mogę robić z nią rzeczy o których nawet ci się nie śniło skurwielu. Tylko ja mogę ją kochać i pieprzyć! - stanęłam na te słowa jak wryta. On nie mógł opowiadać o naszym wspólnym życiu, a szczególnie nie mojemu nauczycielowi.
- Harry! Przestań. - błagałam, ale on nie przestawał. Starałam się nie patrzeć na krwawiącego nauczyciela. - Zabijesz go. - szarpnęłam jego ramię.
Gwałtownie odwrócił si w moją stronę, przez co cofnęłam się kilka kroków, by nie upaść.
- I co wybrałaś? - splunął. W jego oczach znów była ta czerń. - Kolację przy świecach, czy pocałunek w świetle księżyca? A może pieprzenie z nauczycielem? Co wolisz do cholery? - pana Bennson'a już nie było. Ja byłam sama z ... potworem.