chapter four: he.

91 5 3
                                    

– Saint, potrzebuje kasy.

Ryan wbija do mieszkania, w którym Jay mieszka ze swoim starszym bratem Alexem.

Rzuca mu kanapki kupione w pobliskim sklepie, a sam zagląda do lodówki. Świeci pustkami, ale najważniejsze, że jest piwo. Chłopak wyciąga dwie puszki i jedną podaje przyjacielowi.

– Na co tym razem? – pyta Jay zaczynając jeść kanapkę i popija ją piwem.

Chłopak pociera przez chwile nos dając do zrozumienia kumplowi na co potrzebuje pieniędzy.

– Sorry stary, ale w tym momencie nie mam przy sobie ani jednego dolca – odpowiada zgodnie z prawdą wzruszając ramionami.

– Musisz coś mieć. Stary, ja nie wytrzymam ani chwili dłużej. Widzisz jak trzęsą mi się ręce? – chłopak wyciąga ręce w kierunku kumpla.

– Dobra już, chodź załatwimy kase od Alexa.

Wychodzą z mieszkania dobijając piwo. Wyrzucają puszki do przydrożnego kosza, po czym wsiadają na swoje motory i ruszają w kierunku firmy Bieberów.

Teraz pracuje tam tylko Alex. Jeremy po śmierci swojej żony przestał prowadzić ten interes. Mieszka na obrzeżach miasta. Żyje spokojnie, ze swoją nową partnerką.

Dwadzieścia lat młodszą partnerką.

Firma w tym momencie w stu procentach należy do Alexa.

– Nie obchodzi mnie to, że on ma teraz jakieś spotkanie. Musi mnie pani wpuścić. To sprawa życia i śmierci.

Nowa sekretarka Alexa powstrzymuje Sainta i Ryana przed wtargnięciem do sali konferencyjnej. Ryan potrzebuje natychmiast kasy, a Jay nie chce czekać ani chwili dłużej.

Kiedy sekretarka przez chwile nie zwraca uwagi, przyjaciele pośpiesznie ruszają w kierunku sali śmiejąc się na cały głos. Kobieta w krótkiej spódniczce biegnie za nimi, ale wysokie buty sprawiają, że zostaje daleko w tyle.

– Siema Alex – Jay wchodzi do sali gdzie odbywało się spotkanie biznesmenów jak gdyby nigdy nic.

– Justin, co ty tu robisz?

Mężczyzna wstaje zestresowany tą nagłą wizytą swojego brata. Po chwili w drzwiach pojawia się sekretarka.

– Przepraszam. Mówiłam, że tutaj nie można wchodzić, ale oni się uparli i...

Alex jej przerywa.

– W porządku. Ana, wracaj do pracy – mówi spokojnym głosem.

– Pogadamy na osobności czy przy wszystkich?

– Przepraszam na chwilkę, sprawy rodzinne.

Mężczyzna czuje jak pot spływa mu po czole. Któregoś dnia zabije brata za te niespodziewane najścia.

– Czy ty, kurwa, jesteś normalny?! – krzyczy wkurzony, uderzając pięściami w stół.

– Jesteśmy braćmi, więc..

– Co jest takie ważne, że nachodzisz mnie podczas konferecji?! – przerywa mu.

– Potrzebuje kasy – odpowiada krótko nieprzejęty złością brata.

– Na co znowu? W tamtym tygodniu dałem Ci trzysta dolarów, już to przebalowałeś?

– Owszem, teraz potrzebuje pięćset.

– Ty chyba na głowę upadłeś, nie dam ci ani jednego centa. Spieprzaj stąd, ty i ten twój koleżka.

– Aha, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że odmową prosisz mnie o to, żebym przeleciał tą twoją sekretareczkę?

Ana to słaby punkt Alexa. Kobieta podoba mu się od dawna. Od dnia, w którym zaczęła pracować w tej firmie. Mężczyzna na pewno nie da jej przelecieć swojemu bratu.

– Ana kochanie, przyjdź tutaj na chwilkę – Jay podnosi słuchawkę telefonu wzywając sekretarkę do biura jego brata.

Alex nie wierzy, że jego brat faktycznie to zrobi, więc nie protestuje. Kobieta po kilku chwilach się zjawia.

– Tak? Coś się stało? – pyta lekko zakłopotana zamykając za sobą drzwi.

Wszyscy trzej mężczyźni będący w biurze patrzą na nią. Kobieta robi się coraz bardziej skrępowana. Alex dalej nie reaguje, więc Justin postanawia zrobić coś w kierunku tego o czym chwilę wcześniej wspomniał bratu.

– To jak Ana, pieprzysz się czy trzeba z tobą chodzić?

Wychodzi z jednym z najbardziej żałosnych tekstów podchodząc do sekretarki brata. Kobieta cofa się nie wiedząc o co chodzi młodszemu z Bieberów.

– Wyjdź, Ano – Alex w końcu się odzywa.

– Dasz kase? – chłopak unosi brwi patrząc na brata swojego przyjaciela.

– Zwariowaliście? Skąd ja wam wezmę taką sumę na teraz? Potrzebuje czasu.

– Więc jak chcesz możesz popatrzeć, nie będę czuł się skrępowany. Nie wiem jak Ana – wzrusza ramionami uśmiechając się zachęcająco do kobiety.

– Zostaw ją w spokoju.

– Pięścet dolców i po sprawie.

– Masz i spierdalaj – mężczyzna rzuca pieniędzmi w stronę brata.

Chłopak uśmiecha się zwycięsko.

– I co, dało się załatwić kase na teraz? – pyta ironicznie Ryan przeliczając gotówkę, którą dał im Alex.

– Oddam jak tylko będę miał – mówi Jay puszczając do niego oczko.

– Wynoście się stąd – mężczyzna wali pięścią o stół.

– Już idziemy, nie bulwersuj się tak.

Młody Bieber specjalnie przechodzi koło sekretarki swojego brata i daje jej klapsa w tyłek, kiedy ta się do niego odwraca, chłopak posyła jej łobuzerski uśmieszek.

– Niezła jest, ja na twoim miejscu bym się za nią brał.

Porusza zabawnie brawiami patrząc na rozzłoszczonego Alexa po czym wraz z Ryanem znikają za drzwiami.

Oto cały Justin.
Zawsze musi postawić na swoim. Niby Saint, a jednak nie jest taki święty.
Ta ksywa może cholernie wprowadzać w błąd.

FAITHFUL // {JUSTIN BIEBER}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz