– Mamo, wychodzę z Hope na pizze do Frankiego.
Dziewczyna zakłada swoje białe trampki, a następnie kurtkę.
– Tylko nie wróć późno, dobra?
– Dobra.
– I uważaj na siebie!
Uważaj na siebie.
Zawsze to mówi.
Zupełnie jak gdyby Charlotte na siebie nie uważała. Chociaż właściwie ma powód do zmartwień.Hope.
Nie żeby jej nie lubiła, ale Hope jest raczej nieprzewidywalna i Ally zdaje sobie z tego sprawę, skąd obawa o córkę. Za każdym razem kiedy Charls wychodzi gdzieś z córką Morganów, Ally nie może zasnąć, czeka aż jej córka wróci do domu.Całkiem niedawno Hope miała pewne, dość nieprzyjemne zajście. Mianowicie, poznała w Internecie jakiegoś faceta. Wszystko super, zaprzyjaźnili się, z czasem przerodziło się to w flirt. W końcu postanowili, że spotkają się w realu. Doszło do spotkania, ale tej mężczyzna okazał się być gwałcicielem poszukiwanym przez wszystkich federalnych.
Czy Hope zaczęła na siebie uważać?
Oczywiście, że nie. Dalej romansuje z facetami przez Internet i chyba nie zamierza z tym skończyć. Twierdzi, że to fajne kiedy jesteś z kimś kogo nie widziałeś nigdy w prawdziwym świecie.Charlotte idzie już dobre dziesięć minut, do pizzerni Frankiego dostało jej już niewiele. Jest zadowolona, że w końcu spotka się z Hope poza szkołą, wcześniej nie miały jak. Ally nie puszczała córki, kazała jej się przez cały czas uczyć, a że dziewczyna nie potrafi się sprzeciwić, siedziała w domu i grzecznie się uczyła tak jak kazała jej matka. Teraz w końcu pobędą same. No chyba, że ten debil - Dylan - przyjdzie za nimi.
Pogoda dzisiejszego wieczoru nie dopisuję. Jest pochmurno, wieje wiatr i najgorsze - pada deszcz. Dość mocno zresztą. Dziewczyna praktycznie przemokła do suchej nitki. Zanim wyszła z domu powinna była wziąć ze sobą parasol. Pech chciał, że o tym nie pomyślała.
Kałuże na drodze i chodniku robią się coraz większe. Ruch na ulicy jest coraz większy, teraz wszyscy wracają z pracy. Niektórzy pędzą zbyt szybko, by zdążyć na swoją ulubioną telenowelę. Na szczęście jeszcze nikt jej nie ochlapał. Wszyscy jadą na tyle ostrożnie by nikomu nie zrobić krzywdy. A jednak...
Grupka motocykli pędzi główną w kierunku pizzerni Frankiego. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć motocyklistów. Jeden z nich, w czarnym kasku i czarnej skórzanej kurtce przejeżdza zbyt blisko dziewczyny i hamuje dość gwałtownie dosłownie kilkadziesiąt centymetrów przed nią tym samym ochlapując ją kałużą.
Po chwili wszystkie motocykle się zatrzymują i zerkają na dziewczynę.
Charlotte jest cholernie wkurzona.
– Patrz jak jeździsz, baranie! – krzyczy ocierając dłońmi twarz, która także została ochlapana.
Pięciu chłopców patrzy na nią z rozbawioną miną. Dziewczyna wkurza się coraz bardziej.
– Śmieszy Was to? Banda debili..
Młodzi mężczyźni schodzą ze swoich motocykli po czym mocują kaski na kierownicy. Ten szósty z nich, który ochlapał Charlsy kałużą dalej nie ściągną z głowy kasku. Dziewczyna do niego podchodzi.
– Może byś chociaż przeprosił, co? Myślę, że zasłużyłam na to pieprzone ''przepraszam''.
W tym momencie chłopak ściąga kask, jego włosy mimo, że są rozczochrane - dalej wyglądają idealnie. Wiesza kask na swojej hondzie, po czym odwraca się do dziewczyny. Ona na jego widok zamiera.
CZYTASZ
FAITHFUL // {JUSTIN BIEBER}
FanficPoznajemy ludzi nie bez powodu. Nie poznajemy ich, żeby później zapomnieć o ich istnieniu. Każda znajomość coś wnosi do naszego życia. A co wniesie do życia Charlotte znajomość z Saintem? Nieprzewidywalny typem, dla którego życie było okrutne? Pozw...