Czy milczenie jest uciążliwe?
Tak.
O tym, Eren Jeager, dowiedział się po godzinie drogi, przebytej w całkowitej ciszy. Nie miał pojęcia dlaczego, ale wyjątkowo przeszkadzał mu taki stan rzeczy – gdy patrzył tylko na autostradowe ekrany za oknem, lub na sosnowy odświeżacz powietrza, zaczepiony na lusterku, w którym z kolei, odbijały się kobaltowe tęczówki jeep'owego dupka.
I mógłby przecież wysiąść na stacji, podziękować za te kilkanaście kilometrów wspólnej jazdy, jeszcze raz popatrzeć na jego przystojną twarz i odejść, ale cholera, nie chciał. Zerkał dyskretnie co jakiś czas na jego profil i wymyślał kolejno imiona, które mogłyby pasować do właściciela tak wyjątkowej urody. I racja – miał prawo zapytać o to, jak kierowca ma na imię, czy lubi lekarzy i gdzie jedzie, ale ani jedno z tych, jakże banalnych, zdań, nie chciało wyjść spod jego warg. Były ociężałe, a w umyśle Erena, wręcz prywatne. Bo kto wiedział - może razem z jednym słowem, zostałby wyrzucony na jednym z postojów?
Przełknął ślinę nerwowo, czując, jak jego drobne jabłko Adama, uniosło się i opadło.Zaczesał grzywkę za ucho. Dlaczego to wszystko musiało być tak niezręczne?
— Ej, Pogromco kartonów — zaczął nagle mężczyzna, jak na zawołanie, a szatyn zmarszczył brwi i popatrzył na niego, wyraźnie niezadowolony z przezwiska.
— Erenie — upomniał go od razu zielonooki i popatrzył na niego, wyciągając do niego swoją zadbaną rękę.
Czekać nie musiał zresztą długo. Już po chwili, długie, gładkie palce owinęły jego dłoń subtelnie, zamykając ją w dominującym uścisku i potrząsnęły nią.
Może Eren był nienormalny, ale ten dotyk – dość delikatny, ale jakże stanowczy – zrobił na nim wrażenie. Nie raz, nie dwa, do jego uszu doszedł słuch, iż uścisk dłoni mówi o tym, jaki ktoś ma temperament. I właśnie w tej chwili, zaczął podziwiać silny uścisk czarnowłosego, który dla większości osób na ziemi, stanowiłby normalny, machinalny odruch.
— Eren — mężczyzna powtórzył, jakby chciał utrwalić sobie to imię w pamięci i popatrzył na niego z lekkim, ledwo co zauważalnym, uśmiechem. — Jesteś połówką, czy fantazją rodziców o światowym dziecku?
— Proszę? — zapytał cicho szatyn i popatrzył na profil mężczyzny, jakby w poszukiwaniu odpowiedzi.
— Eren... To nie polskie imię. Twoi rodzice nie są Polakami?
— N... Nie... Mama jest Polką. Ojciec... — tu się zawahał. — Niemcem — powiedział, a słowo to, ledwo co wypłynęło spod jego warg. Zauważył to nawet zupełnie obcy facet, siedzący na miejscu obok. Puścił szybko dłoń, młodszego od siebie, pasażera i westchnął cicho, zmieniając bieg.
— Tak jak ja. Mieszkam praktycznie na granicy, stąd to dziwne imię.
— Jak masz na imię? — wyrwał się od razu Eren, już nie wytrzymując. Nie dał nawet dokończyć ciemnowłosemu. Skarcił sam siebie za pochopność, a jednak... Chciał wiedzieć, w czyim samochodzie właśnie jedzie, z jaką personą rozmawia i jak nazywa się tak pięknych osobników. Chciał po prostu mieć to pojęcie w garści.
— Levi — odparł beznamiętnie i docisnął pedał gazu. W tym momencie, Eren poczuł się spokojniejszy. Oparł się o wzorzysty fotel z zadowolonym uśmiechem.
Levi.
Levi.
Levi.
Podobało mu się.
CZYTASZ
P A T O S | Riren |
Fiksi PenggemarKilkaset godzin razem, słodki stan uniesienia, wiara w coś nieistniejącego. Nie oczekiwali patosu z nieba. Nie chcieli czegoś, co zakłóciłoby ich podróż. Po prostu byli, demaskując swoje wady i zalety, swoje kłamstwa i korzyści z nich płynące. ~ #4...