Nazywam się Justine Death i jestem czarownicą mugolskiego pochodzenia.Mam 15 lat i należe do Gryffindoru.
Z huncwotami mam niewiele wspólnego.No może poza Remusem.Huncwoci to:James Potter,Syriusz Black,Remus Lupin i Peter Pettigrew.Nie będe wam o ni...
-Mogłeś ją zabić idioto-James walnął, któregoś z chłopaków w głowe. I to na 200% był Remus. -Auć... Wiem no ale wiedziała, że jak się przemienie to coś jej moge zrobić-powiedział miłośnik czekolady rozmasowywując tył głowy. -Ale została bo cię kocha Lunatyku. Nie wiem czy niektórym z was trzeba mówić takie rzeczy dosadnie?-Spytał Black wchodząc do pokoju gościnnego i sprawdzając czy śpie. Zamknełam szybko oczy zaciskając je do granic możliwości tak, że w pewnym momęcie zaczeły mnie boleć. Chwile później deski zaczeły uginać się pod dwoma osobami a jedna usiadła na łóżku i poczułam wzrok na sobie a najbardziej na swojej twarzy. -W ostatniej chwili powstrzymaliśmy cię przed rzucaniem się na Justine-James zaczął chodzić z kąta w kąt a ja słyszałam jak pod nim skrzypią deski. Coś go zapewne dręczyło i nie było to związane z Lily, tak tylko zachowywawał się jak coś gryzo go związku z hunctwotami. -Kurde...-tym razem odezwał się Remus. A ja mocniej zacisnełam powieki.-Nie chciałem jej zrobić krzywdy. Ale nie ugryzłem jej, prawda? Nie wiem co pokazali chłopcy ale Lupin wypuścił głośno powietrze i usiadł obok moich pleców gładząc włosy, powoli i delikatnie jak tylko on to potrafił. James i Syriusz wyszli z pomieszaczenia a po chwili poczułam jak materac ugina się podemną. Chłopak objął mnie w pasie i przysunął do siebie całując we włosy. Nie mogąc się ruszyć oparłam głowe na jego torsie, a moja złość na niego zmalała z każdą minutą. -Przepraszam ale powinnaś wiedzieć jak się zachowuje podczas pełni-Lupin szepnął mi tuż obok mojego ucha kładąc wygodnie głowe na poduszce obok mojej głowy. Nie mogłam być na niego o to zła, bo przecież sam mnie upominał, że jak straci nad sobą kontrole to abym nie była w pobliżu. Słuchając jego głosu, który był kojący dla mnie powoli zasypiałam dając się kołysać w ramionach mojego skarba.
*pov Remus* Gdy tylko Justine usneła wstałem z łóżka i powoli wychodząc z pokoju gościnnego Black'ów patrzyłem jak się przytula do poduszki. Była urocza jak spała a szczególnie gdy nie mogłem widzieć jej całą noc tak jak dzisiaj, gdyż postanowiłem nie ryzykować tego, że moge ją ponownie ugryść wolałem spędzić noc w swoim domu lub w jakimś opuszczonym domie. -W końcu się wygramoliłeś od swojej dziewczyny-James wstał z pufy i podszedł do mnie wyciągając dłoń przed siebie.-Dajesz, wracamy do domu. -Wolałbym przy niej siedzieć a nie włóczyć się razem z wami.-Głośno westchnąłem patrząc na rozbawione miny Jamesa i Syriusza.-Co was bawi? -Pantoflarz-Syriusz wybuchnął głośnym śmiechem upadając na plecy a chwile po nim Potter. Spojrzałem na nich wkurzonym wzrokiem i wyszedłem z domu Potter'ów. Nie no tego było za wiele. Martwiłem się o nią odkąd się przemieniłem, ci idioci nie chcieli mi powiedzieć gdzie jest, a teraz zachowują się jak małe dzieci. Ja nie mam do nich siły. Po chwili teleportowałem się do starego domu mojej ciotki aby tam móc spokojnie przeczekać pełnie.
******** Siemano! Jak widzicie w tytule jest napisane druga część i okładka 😂 przez to, że dużo osób chciało abym kontynuowała książke o naszej czarownicy i huncach postanowiłam, że z tej okazji zabawie się w tworzyciela okładek. No dobra już. Macie tutaj okładke i jej wyczekujcie albo po prostu napisu "koniec części"
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.