29 •koniec• [w Trakcie Poprawy]

1.3K 46 5
                                    

*skip time*
Siedziałam w Wielkiej Sali na zakończeniu roku oparta o bok Remusa. Lupin delikatnie obejmował mnie w pasie a brode położył na mojej głowie wpatrując się w Dumbldore'a, który właśnie rozpoczynał swoje jak coroczne przemówienie.
-Witam wszystkich uczniów! W tym roku żegnamy naszych siódmioroczniaków.-Powiedział obserwując za swoich okularów sale oraz uczniów. -Jak zapewne pamiętacie co roku, któryś z domów otrzymuje puchar domów.
W tym momencie ślizgoni natychmiast zamarli. Dobrze wiedziałam, że oni chcą otrzymać puchar domów zresztą jak co roku. Tylko raz im się udało dostać puchar gdy byliśmy w drugiej klasie ale najczęściej ten puchar mają albo krukoni albo puchoni ale w sumie nie można być o to na nich wściekłych, bo co roku starali się bardzo o punkty.
-W tym roku puchar domów otrzymuje...-Dyrektor postanowił zrobić dramatyczną pauze aby nas dłużej przetrzymać w niepewności. James coraz bardziej robił się przez to niespokojny aż niechcący kopnął Petera w głowe ręką. Po 15 minutach postanowił w końcu nas poinformować.
-W tym roku puchar domów otrzymuje Gryffindor!!-Spojrzeliśmy po sobie i natychmiast krzykneliśmy uradowani z tego powodu. Syriusz automatycznie z tej radości przytulił Jamesa a w całej Wielkiej Sali zrobiło się nagle głośno jak na peronie podczas rozpoczęcia roku szkolnego.
-Już moi drodzy spokojnie.. A teraz usiądzcie i zaczynajcie uczte!-Powiedział wpatrując się w nas z uśmiechem.
Opamiętaliśmy się dopiero po 5 minutach i zasiadliśmy do stołu zajadając się przysznościami przygotowanymi przez skrzaty. Lupin, Potter i Black rozmawiali na temat tego jak spędzą wakacje.
-Ja nie wracam do domu-powiedział Syriusz wpatrując się w nas siedząc po przeciwnej stronie stołu. Wszyscy wiedzieliśmy dlaczego.
-Dlatego Syriuszku jedziesz do mnie-James uśmiechnął się patrząc kątem oka na Lily Evans, która siedziała razem z dziewczynami i plotkowały na jakiś temat. Od pewnego czasu moje kontakt z Lily osłabły i stały się ochłodzone.

*skip time*
Weszłam do dormitorium sprawdzając czy wszystko zabrałam z szafki. Gdy stwierdziłam, że tak zeszłam na dół witana przez uśmiech Lunatyka, który objął mnie w biodrach wychodząc z salonu wspólnego. James i Syriusz co chwila wygłupiali się a Peter szedł za nami z tyłu objadając się czekoladami i cukierkami.

Schodząc ze schodów Hogwartu rzuciłam spojrzenie na mury szkoły a przed nami rozciągał się sznur powozów wiązących nas na peron. Wsiadłam do pierwszego powozu a za mną huncwoci, którzy nie mogli powstrzymać się od żartów na temat tych wozów. Po chwili ruszyliśmy z miejsca a ja przytrzymałam się siedzenia aby nie spaść na kolana. Ziewnełam kładąc głowe na kolana Remusa zamykając oczy. Poczułam jak chłopak gładzi moje włosy chuchając ciepłym powietrzem w moją szyje przez co nie mogłam się skupić na śnie. Obróciłam się na plecy wpatrując się w twarz bruneta i gładząc jego policzek. W końcu Syriusz przestał komentować to co robimy a aktualnie leżał na podłodze w postaci czarnego psa.

***
Wysiedliśmy naszą paczką z powozu i pobiegliśmy do pociągu zająć wolny przedział. Co chwila się przemychaliśmy w drzwiach wagonu aż w końcu znaleźliśmy przedział na końcu. Rozsiedliśmy się a ja razem z Remusem usiadliśmy na przeciwko siebie wyciągając stolik. Chłopak rozstawił szachy i zaczeliśmy grać. Tym razem miałam zamiar wygrać w partie szachów. W tym samym czasie pociąg ruszył a James i Syriusz posneli. Jeden ułożył się na moich kolanach a drugi leżał na wprost zasłoniając oczy ręką, aby Peter siedział w kącie i zajadał cukierki. Te wakacje zapowidały się całkiem przyjemne.

Innymi oczami Justine Death: Huncwoci-rok piąty [zakończone] [korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz