-24-

1K 42 0
                                    

"Lepiej abyś nie widziała go podczas pełni"
Spojrzałam zdziwiona na miejsce gdzie przed chwilą stał Black. Zmiełam kartke i schowałam do kieszeni spodni i cicho westchneła czując, że ten dzień nie będzie najłatwiejszy.
-Justine lepiej naprawde abyś przenocowała u któreś z dziewczyn. Nie wiem jak się zachowam podczas pełnia a nie chce abyś była taka jak ja-delikatnie uniósł mój podbródek i złożył najczulszy pocałunek odkąd jesteśmy parą. Nie mogłam go nie odwzajemnić ale jedna część mnie zgadzała się z Lupinem, że lepiej abym te 2-3 noce spędziła u nich niż sama z Remusem podczas gdy chłopaki mogą nie dać sobie z nim rady.
-Nie Remusie. Już powiedziałam, że zostane z tobą i nie obchodzi mnie to czy mnie ugryziesz czy nie. Jesteśmy parą a ja nie chce abyś się przy mnie wstydził swojej likantropii.
Remus głośno westchnął i zarzucił mnie na swoje ramię znosząc do kuchni na śniadanie. Walnełam go w plecy mówiąc aby mnie puścił ale mój chłopak wydawał się jakby głuchy na wszystko i dopuki nie znaleźliśmy się w kuchni to nie zamierzał mnie postawić na podłodze.
-Już kochanie nie denerwuj się-powiedział czochrając moje włosy i całując w policzek.
-Remusie Lupinie na drugi raz jak proszę cię abyś mnie postawił na ziemi to to zrobisz-powiedziałam głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Lunatyk pokazał mi język i wziął kanapke ze stału i podał mi połowe. Po chwili jego połowa była w buzi podczas gdy ja dopiero zaczynałam ją jeść.

*wieczór*
Siedziałam przed domem Remusa ubrana w jego bluzę, która była na mnie sporo za duża. Czekałam na Jamesa,Syriusza i Petera. Remus powiedział, że źle się czuje i nie może ze mną czekać na chłopaków. Przytaknełam mu i podałam szklanke z wodą i zeszłam na dół co chwila patrząc na jego okno. Jak odchodziłam widziałam jak zwijał się z bólu przez co jeszcze bardziej nie chciałam go zostawiać ale obiecałam, że wyjde po chłopaków.
-Na Merlina gdzie oni są?!
Po moich słowach usłyszałam głośny trzask i zauważyłam trzy postacie biegnące w moim kierunku. Nie przywitali się tylko szybko pobiegli do pokoju Lupina. Nie mogłam mieć im tego za złe, że się nie przywitali bo w końcu bo ich przyjaciel a mój chłopak jest w tej chwili najważnieszy. Stałam tak na tych schodach czekając na cokolwiek od chłopaków ale usłyszałam tylko skowyt i warknięcie. Z bluzy wyjełam różdżke i cofnełam się o jeden stopień w dół. Cholernie się bałam nietylko o Remusa ale i o jego przyjaciół. Przecież jako wilkołak nie będzie pamiętał, że wyrządził komuś krzywde.
-Uciekaj! Justine uciekaj!
Przez okno wszystko było słychać a ja niezbyt wiedziałam co zrobił. W końcu wygrało to, że mam uciekać więc puściłam się biegiem przed siebie słysząc głośny skowyt i skok na schody. W myślach wybierałam bezpieczne miejsce gdzie mogłam bym spędzić czas do rana i bez obaw, że nie dostane opieprzu od niczyich rodziców. W końcu wybrałam dom Jamesa zatrzymując się i teleportując do domu przyjaciela. W ostatniej chwili zdołałam zobaczyć jak czarny pies zrzuca się na wilkołaka a za nim podbiega jeleń.

**********
Mam dla was rozdział! Widziałam, że ostatni się przyjął rozdział niczym reklamy w polsacie 😂. Nie czekaliście już caaaaałego miesiąca tylko 5 dni. Więc brawo ja 😂

Podoba wam się okładka czy woleliście tamtą? 😕

Do nexta hunce 😘

Innymi oczami Justine Death: Huncwoci-rok piąty [zakończone] [korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz