Rozdział 14

64 9 0
                                    

Witajcie kochani!!! ^^ Ja wiem, że ta wiadomość pewnie sprawi, że Wam buty ze skarpetkami spadną, ale OTO KOLEJNY ROZDZIAŁ! Wiem, że dłuuuuuugo go nie było, a ja dłuuuugo go obiecywałam, ale wenę dostałam dopiero wczoraj i właśnie skończyłam pisać. Świeżutki ciepły i jeszcze pachnący MIŁEJ LEKTURY KOCHANI! <3

-------------------------------------

- ... i wtedy wchodzisz ty z Adamem, oni są w szoku, gęba do ziemi i koniec wojny. Wszystko jasne? – podsumowała Marissa z wielkim uśmiechem na twarzy i z długim suchym patykiem w ręce, który chyba miał byś wskaźnikiem na niewidzialnej planszy.

-Eee co?

-Nie jarze.

-Chwila co tu się od...

-Neil –przerwała mu Brooke groźnym tonem.

-...rąbało – dokończył chłopak po chwili milczenia, opuszczając palec wskazujący, który wzbił się w powietrze w trakcie wypowiadania tych słów.

-No ale co tu jest niejasnego? – zdziwiła się kobieta.

-Emm Ekhem ciociu bo ten no ... bo mówiłaś strasznie szybko i – zacząłem, ale wpadła mi w słowo.

-Oj jejku trochę szybciej mówisz i już nie ogarniają. Myślałby kto, że wy we wszystkim tacy powolni – tu spojrzała znacząco na mnie i Adama.

-Co? – rozanielony uśmiech zniknął z jego twarzy, ustępując miejsca zdezorientowaniu.

-Eh – westchnąłem – jej chodziło o ...

-Dokładnie – Adam zrobił wielkie oczy i zarumienił się.

-Lubię powoli – bąknął.

-On jest wampirem, czego ty chcesz?

-Ej umiem być delikatny – oburzyłem się.

-Taa pewnie twój ojciec już by znalazł na to komentarz prawda? – spytała Marissa.

-Taaa eh dokładnie.

-Dobra – odezwała się Brooke, chyba zorientowała się, że nie jet to przyjemny temat – możesz powtórzyć jeszcze raz swój plan?

-Oczywiście. Więc zaczynamy od ...

*W tym samym czasie*

-Dziś nie idziemy dalej - zarządził Eber.

-Robimy nocleg?

-Tak. A niby jak pójdziemy we dwoje? Osłabieni? Na pewną śmierć?!

-A czy to moja wina? – spytała Leila.

-A niby czyja?! Patrz jak swoje dzieci wychowałaś!

-Ooo teraz to są moje dzieci? Chyba się trochę zapędziłeś kochany. Za bardzo cię władza pochłonęła. To, że jesteś przywódcą watahy nie znaczy, że możesz wszystkim rozkazywać! W ogóle się nie liczysz z naszym zdaniem! Po co zaplanowałeś tą wojnę?! Patrz do czego doprowadziłeś! Wcale się nie dziwię, że dzieci odeszły! Sama bym tak zrobiła – dodała pod nosem.

-Więc dlaczego jeszcze tu ze mną jesteś?

-Bo wciąż liczę, że zmądrzejesz i się wycofasz.

-Nie wycofam się. Lambertowie się...

-Tak tak nie poddają znamy tą śpiewkę na pamięć. Prawda jest taka, że o sile nie świadczy walka za wszelką cenę tylko rozum i orientacja kiedy się wycofać, a kiedy nie poddawać.

-Czy ty mi coś sugerujesz? – podszedł do niej na niebezpieczną odległość. Choć ziarno strachu zasiało się w niej samo, nie dała tego po sobie poznać. Stanęła z nim twarzą w twarz.

Oko za oko, pazur za ząbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz