Rozdział 13

71 11 4
                                    

*Adam*

-Neil? – nie reagował – Neil? Przykro mi, ale musisz wybrać. My albo bitwa taty.

-Adam jak możesz? – zwrócił się do mnie.

-Nie mogę, ale muszę. Kocham was i nie pozwolę, żeby wam się coś stało.

Nie odpowiedział. Patrzył na mnie dłuższą chwilę. Tommy i Marissa odsunęli się na bok, ale byli niespokojni, dało się zauważyć. Sam stawałem się nerwowy, jednak musiałem przekonać brata.

-Adam – odezwał się Tommy – czas ucieka. Nie chcę was popędzać, ale ...

-Naprawdę? – Neil wszedł mu w słowo – Na tym ci zależy? Żeby nas chronić? A nie uciec?

-Gdzie ci to przyszło do głowy? To prawda, chciałem odejść i zacząć nowe życie, źle się tu czułem. Ale zawsze dobro moich bliskich stało dla mnie na pierwszym miejscu.

-Serio?

-Serio. Neil mówię prawdę. Nie chcę dla was źle ja ...

Nie zdążyłem dokończyć zdania, ponieważ wtulił w moje ciało. Na początku stanąłem jak wryty dopiero po chwili oplotłem brata ramionami, a on mocniej wtulił się w moje ciało. Drżał. Całą ta sytuacja go przerastała. Ojciec wywarł za dużą presję na wszystkich i nie chciał przestać. Nie rozumiał, że to wszystko nas niszczy nie tylko jako ludzi, ale przede wszystkim jako rodzinę.

-Neil? Więc jak? Staniesz po naszej stronie? – odsunąłem się od brata i chwyciłem go za ramiona, żeby spojrzeć mu w oczy. Ten nie chciał podnieść głowy i spojrzeć na mnie, lecz po chwili to jednak zrobił.

-Tak, jestem z wami.

-Naprawdę? – spytałem brata dla pewności z ogromnym uśmiechem na twarzy, nie wierząc własnym uszom.

-Tak, no przecież poważnie mówię – również się uśmiechnął i ponownie we mnie wtulił.

-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z ...

-Ekhem – Tommy odchrząknął – nie chcę wam przerywać, ale chyba się ciut spieszymy, nie uważacie?

-Tak ... tak masz rację, musimy zapobiec bitwie, chodź Neil idziemy.

-Już lecę braciszku – kopnął mnie w tyłek i zaczął się śmiać.

-Ej! – wrzasnąłem.

-Uważaj mały, to moja robota – Tommy uśmiechnął się przebiegle.

-Ale ja zawsze tak robię jak się pogodzimy. To braterskie zawieszenie broni – oświadczył dumnie.

-Ty mały kurduplowaty ...

-Adam – marudził blondyn.

-Eh tak masz rację, trzeba iść. Chodźcie! – krzyknąłem i razem z Neilem zmieniliśmy się w wilki, a Tommy i Marissa pędzili przez las obok nas.


*Tommy*

Cieszyłem się, że Adam pogodził się z bratem, i że Neil zdecydował się stanąć po naszej stronie. Mam nadzieję, że to coś wskóra. Jestem prawie pewny, że na miejscu dołączą do nas także moja matka i siostra, a wtedy ojciec zostanie sam przeciwko wilkołakom. Chyba nie będzie aż tak głupi, żeby ich zaatakować w pojedynkę... Przynajmniej mm taką nadzieję...

-Tommy? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Adama. Teraz szliśmy już spacerem. Z daleka na razie nie dobiegały żadne niepokojące odgłosy, a to oznaczało, że mieliśmy jeszcze czas.

Oko za oko, pazur za ząbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz