Rozdział 6

105 15 2
                                    

-Adam gdzieś ty się szwędał po nocy? Według Neila spóźniłeś się z powrotem z warty – ja go zamorduję, dlaczego wypaplał to ojcu?

-Tak, faktycznie się spóźniłem, ale ...

-Zgubiłeś się?

-Nie, ja ...

-Bałeś się?

-Nie, ja ...

-Coś cię napadło?

-Nie, ja ...

-A może ...

-A może dasz mi się wypowiedzieć, co?!

Zaniemówił. Spojrzał na mnie i milczał, wyraźnie czekał na to, co powiem.

-Więc mów.

-Dziękuję. Po prostu postanowiłem coś sprawdzić i za bardzo się oddaliłem, do tego ten las jest taki piękny ... chciałem pospacerować i straciłem poczucie czasu.

-Oh tak masz rację, ten las jest piękny – rozmarzył się – wyobraź sobie, że kiedyś był nasz na co dzień. Odbierzemy to, co nam się należy – uderzył pięścią w pień ściętego drzewa, przy którym siedzieliśmy.

-Ale tato, po co to wszystko? Po co wszczynać wojnę?

-Bo nie pozwolę, żeby ci krwiopijcy bezcześcili las naszych przodków.

-Tato ... ale kiedy oni tu żyli.

-Żadne tato. Wyruszamy nocą i tyle.

-Jak to nocą? – zaniepokoiłem się. Nie spodziewałem się, że będzie chciał wykorzystać to zagranie.

-Normalnie. Teraz obmyślimy plan działania, potem idziemy spać, wstaniemy po południu i wyruszymy. Nie ma co zwlekać.

-Ale ...

-Żadnego ale, już postanowiłem, kto nie pójdzie z nami jest przeciw nam, a kto jest przeciw nam, jest po stronie wampirów, a każdy, kto przejdzie na stronę wampirów jest zdrajcą – po tych słowach odszedł.

„W takim razie już się mogę wynosić. Chyba dziś stracę miejsce w rodzinie." – pomyślałem. Zachciało mi się płakać na myśl o tym, że może spędzam z nimi ostatnie godziny, a potem nie będę ich widział już nigdy. „Nigdy" to cholernie mocne słowo, podobnie jak „zawsze", „nic" i „wszystko". Trzeba uważać jak się ich używa. Eh, no ale mam Tommy'ego, najcudowniejszego faceta jakiego poznałem. Poza tym wiem, co dobre, a co nie. Zrobię to, bo mam nadzieję, że to coś da, a jeśli będę mógł w ten sposób ochronić moją rodzinę zrobię to tym bardziej.

Zamrugałem parę razy, żeby pozbyć się słonej cieczy spod powiek, jednak parę kropel i tak spłynęło po moich policzkach. Odwróciłem się w stronę wschodzącego słońca, by pomyśleli, że to ono mnie oślepiło. Zapowiadał się naprawdę piękny dzień. Piękny i decydujący o całym naszym życiu. Czasem trzeba robić to, co słuszne, na przekór, mimo że jest ciężko. Trzeba po prostu wiedzieć co robić, a raczej czuć, bo jak się myśli za dużo można stworzyć problemy, których nie ma, zatracić się w chwilach, które nie istnieją, zamiast korzystać z tych, które są nam dane. Pogrążanie się w marzeniach jest piękne, ale zatracanie się w nich całym sobą, zamiast ich spełnianie jest przerażające.

-Adam! – usłyszałem głos matki. No tak, narada, muszę na niej być.

-Już lecę! – odrzekłem.


*Tommy*

Od kiedy spostrzegłem, że Adam już zniknął, znów zacząłem biec, jednak wolniej niż zawsze. Nigdzie mi się nie spieszyło. Naprawdę nie cierpiałem wracać, nienawidzę gdy ktoś krytykuje moje poczynania, choć tak naprawdę nie wie, co mną kierowało.

Oko za oko, pazur za ząbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz