Rozdział 10

68 12 10
                                    

Witajcie kochani! Mam dziś tylko krótką informację, że z pewnych powodów przeniosłam się na Twitterze na inne nowe konto, jest to oficjalne konto EjSi (@/EjSi_AC) , więc jeśli chcecie o coś spytać odnośnie opowiadań, czy po prostu mieć ze mną kontakt, serdecznie zapraszam do obserwowania mnie i pisania. Nie gryzę, nie bójcie się ;) XD

A teraz miłej lektury kochani <3

---------------------------------

Natychmiast oderwałem się od Adama i spojrzałem w kierunku, z którego dobiegał dźwięk. Osoba, a właściwie mężczyzna, który nam przeszkodził nie był mi znany, lecz dla Adama chyba owszem. Lambert cofnął się gwałtownie, nagle blady jak ściana. Wtedy jakby cała zasłona prysła i do moich nozdrzy dotarł zapach osobnika. Ten sam, który wyczułem w lesie. Ojciec Adama... no to po nas...

-T-tato c-co ty tutaj robisz? – wydukał brunet.

-O to samo mógłbym zapytać ciebie.

„Jeszcze nigdy nie słyszałem tak grobowego głosu" – przemknęło mi przez myśl.

-No eee bo yyy my...

-Eee Yyy myyyy Adam litości ... dlaczego szlajasz się gdzieś z wampirem zamiast wspierać rodzinę?! Na prawdę?! Jesteś zdrajcą?! ... Gdzie ja popełniłem błąd? Jak śmiesz zdradzać własną rodzinę?! I to z nim?! – wskazał na mnie palcem. Byłem jednocześnie przerażony i wkurwiony.

-Ale ... tato ... - jąkał się Adam.

-Jakie ale tato?! Nie dość, że z nim łazisz, co jeszcze bym ci wybaczył, bo może planowałeś go potajemnie zabić. Ale nie! Lepiej się z nim lizać! Pewnie! Rozumiem, że wolisz facetów, ale nie sądziłem, że się puścisz z byle kim. I to jeszcze z wampirem! Jednym z najgorszych!

-Hola hola ja tu stoję – wtrąciłem się. Miałem tego nie robić, ale nie zniosę obrażania mnie.

-Nie ... odzywaj ... się ... do ... mnie ... - wydyszał wściekle, gdy stanął naprzeciwko mnie. Moje oczy pociemniały. Wtedy odsunął się gwałtownie. Wystraszyłem go.

-Tato przecież ja ...

-Nie jesteś już moim synem – powiedział stanowczo.

Nie no przegięcie. Czym niby Adam zawinił? Już wolałbym, żeby się na mnie rzucił ... chociaż nie wiem jak bym się zachował. Jak jestem wściekły robię się nieobliczalny.
Patrzyłem na Adama, który był wyraźnie załamany.

-... co – wydukał – ale ... jak to ...

-Tak to! Sam się prosiłeś. Zresztą sam chciałeś odejść to proszę! Ułatwiłem ci sprawę. Nie chcę cię więcej widzieć na oczy...

Już miał odchodzić, kiedy poczułem nagły przypływ energii i rzuciłem się na niego. Przyparłem go do drzewa i zbliżyłem twarz maksymalnie do jego twarzy i wysunąłem kły.

-Słuchaj ... możesz obwiniać każdego, ale nie jego. Nie tego, który był ci wierny jak pies tyle lat.

-No właśnie ... był – wycharczał, gdyż trzymałem go za gardło.

-Ty skurwielu – wysyczałem, mocniej ściskając jego szyję.

-Tommy ... - usłyszałem cichy szept Adama. Nic to nie dało byłem zbyt wściekły.

-Tommy ... - dodał nieco głośniej.

Spojrzałem na zaczerwienioną twarz ojca Adama. „Tommy" – własne imię, wypowiedziane głosem ukochanego krążyło po mojej głowie. No tak. Przecież on oddycha, potrzebuje tlenu. Nie chciałem go udusić. Puściłem go. Upadł.
Patrzyłem na niego, jak się krztusi i powoli wstaje. Na ramieniu poczułem cieplą dłoń Adama. Czułem się jakby mnie ktoś podpalił.

Oko za oko, pazur za ząbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz