Leżałam na kanapie czytając książkę ... w sumie nie wiem o czym. Nie mogę się skupić na tym co czytam . Wiem że powinnam powiedzieć Roy'owi że jestem w ciąży ale nie mam mojęcia jak.
Zatrzasnełam książkę i odłożyłam ją na stolik do kawy. Westchnełam i wierzchem dłoni pogłaskałam po głowie leżącą na ziemi obok kanapy Skarpetkę. Tak nasza mrówka ma już imię. Zachowuje zię bardziej jak pies niż mrówka ,ale wiemy dlaczego. Była jedną z tych mrówek która po powiększeniu została skrzyżowana z DNA jakiegoś psa. W sumie to nie wiedziałam że tak bardzo polubię tego "zwierzaka". Jak Roy go przyprowadził myślałam że wyrzucę i jego i owada z domu . Powstrzymałam się jednak z czego się cieszę.
Skarpeta podniosła głowę i spojżała na mnie tymi swoimi ogromnymi oczami. Szczerze to trochę przerażające. Mam nadzieję że dziecko niebedzie się jej bało po urodzeniu.
Gdy usłyszałam otwieranie drzwi mrówka gwałtownie się podniosła i pobiegła w tamtą stronę. Już po chwili dało się słyszeć jej dziwny pisk i to jak ktoś cicho klnie pod nosem
- Wera !!! Zabierz to coś !!!! -usłyszałam krzyk Wally'ego .
Zagwizgałam na palcach przywołując pupila ,a następnie zmarszczyłam brwi. Jak Wally tu wlazł skoro drzwi są zamknięte na klucz. Co prawda mógł przeniknąć przez drzwi ale to mało prawdopodobne.
Usiadłam na kanapie a Skarpecia skoczyła na miejsce obok. Po chwili do pomieszczenia wszedł Wally.
- powinniście to coś trzymać na sznurku - powiedział ztrzepując z kolan niewidzialny kuż
- ona też cię kocha - powidziałam opierając łokcie o kolana - jak tu weszłeś ?
- Roy dał mi kiedyś klucz do mieszkania - powiedział obojętnie
- fajnie a nie oddałeś go bo ....?
- bo ostatnio źle się czułaś a jakby coś cię stało niemusiał bym przenikać drzwi , właśnie i jak ? Wiesz już co sie stało ?- zapytał już bardziej przejęty. Kiwnełam głową zaciskanac usta w wąska linię. - no to co nic nie mówisz ? Jesteś chora ? Umierasz ? Powiedz że znowu nie umierasz ! -już właściwie krzyczał chwytając mnie za ramiona . Skarpera zaczeła na niego warczeć a ja spojżałam na niego jak na idiotę .
- Wallace Fudolph'ie West !! Jeśli się w tej chwili nie uspokoisz to obiecuję ci że nie wrucisz do żony w jednym kawałku !! -krzyknełam na niego na co odsunął ręce jak popażony . Uniosłam lekko rękę pokazując mrówce że ma się uspokoić - nie nie umieram
- to czemu mnie tak straszysz ! -zmarszczyłam groźnie brwi na jego słowa
- ja ?! To ty jesteś chisterukiem i wyrzucasz mi takie rzeczy !! - załorzyłam ramiona na piersi i oparłam się o plecy sofy.
- dobra mniejsza to co ci jest ? -zapytał już spokojniej.
Pupil położył mi głowę i dwa przednie odnurza na kolanach. Pogłaskałam ją z czułością po głowie i uśmiechnełam się lekko . Wally patrzył na mnie zdziwiony .
- zostaniesz wujkiem Wally - powiedziałam nie patrząc na niego .
Podniosłam na niego wzrok dopiero po chwili . Siedział na fotelu z otwartą buzią i palcem wskazywał na mnie nie wiedząc co powiedzieć .
- zaraz ci mucha wleci do gęby - powiedziałam spokojnie
- żartujesz ? - w końcu wykrztusił . Pokręciłam przecząco głową - siostra to ... gratuluję - powiedział wstając i zaczął mnie ściskać .
Brat oderwał się odemnie dopiero gdy usłyszeliśmy otwieranie drzwi. Spojżeliśmy oboje w stronę korytarza. Skarpeta też podniosła głowę do góry
- kotku wruciłem !! -krzyknął Roy .
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Wally wybiegł z pomieszczenia . Pobiegłam za nim ale gdy tylko znalazłam się na korytarzu oparłam się o ścianę gdyż zakreciło mi się w głowie.
- stary gratuluję !!!! -darł się Wally ściskając mojego narzeczonego . Roy patrzył na niego ze sparszczinymi brwiami .
- czego ty mi gratulujesz ?! -krzyknął a mój brat momentalnie go puścił . Następnie odwrucił się w moją stronę
- nie powiedziałaś mu ? -zapytał zdziwiony
- czego ?
- jeszcze nie - zignorowałam mojego przyszłego męża . Wally pokiwał zmieszany głową i poklepał przyjaciela po ramieniu
- aaaa to ja idę a wy chyba musicie porozmawiać - powiedział wychodząc za drzwi. Oboje odprowadziliśmy go wzrokiem.
- o czymś nie wiem ? -zapyta skaczącą przy jego nodze skarpetę
- tak ...ale teraz chyba muszę ci powiedzieć tak ? - upewniłam się patrzac na niego z ręką na brzuchu.
Właściwie nie wiem czy trzymałam ją tam by cbodź odrobine powstrzymać wymioty czy by zwrucić na niego uwagę rudzielca.
Chłopak podszedł do mnie i pomugł mi się dostać do kuchni. W tym stanie niebardzo mogę biegać ,ale kto by się tam kekarza słuchał ? Przecież Wera wie najlepiej .
Usiadłam na krześle a Roy usiadł naprzeciwko . Patrzeliśmy na siebie przez chwilę w ciszy zastanawiając się co ma powiedzieć.
- mam niespodziankę ... - zaczął w końcu
- ja chyba większą ... - mruknełam spuszczając głowę.
- załorzymy się ? -zapytał
- dawaj - zacheciłam by mówił pierwszy
- pogodziłem się z Oliverem i zgodził się być moim drużbą na ślubie - powiedział z uśmiechem
- faktycznie duża niespodzianka - powiedziałam z uśmiechem . Te ich kłutnie o nic zdecydowanie trwają zbyt długo jak na pój gust . I zdarzają się zbyt często.
- no dobrze a ta twoja ? - przygryzłam dolną wargę niezadowona - Wera ...
- mam walnąć prosto z mostu ? -zapytałam nieprzekonana
- najlepiej ... - odparł nielewnie . Wziełam głęboki wdech- wera jeśli jesteś chora ....
- matko co wy wszycy macie do tych chorób przecież ... - przerwał mi dźwięk komurki kojego narzeczonego oznaczający przybycie SMS . Przeklenełam w duchu Wally'ego
- i czemu pół zespołu zkłada nam gratulacje ?
- och no matko daj mi dojść do słowa... zostaniesz ojcem matole ! -krzyknełam na co on aż upuścił telefon. Na szczęście tylko na stół .
Roy wstał od stołu i spojrzał na mnie ... no właśnie. Z jego twarzy nie byłam w stanie odczytać nic oprucz szoku. A dodatkowo rudzielec stał nademną i się nie odzwywał. Powoli zaczynam się go bać.
- Roy ! Cholera jasna ! Odezwij się bo zaczynam się ciebie bać ! -krzyknełam waląc pięścią w stuł.
Narzeczony jakby dopiero co wyrwany z transu uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie mocno. Trochę nawet za mocno ,ale zrozumiałam że cię cieszy. Odetchnełam z ulgą i również go obiełam
- jeśli żatrujesz to nie ręcze za siebie - powiedział cicho
- nie żartowała bym w tak powarznej sprawie Roy , naprawdę zostaniesz ojcem - powiedziałam na co jeszcze mocniej mnie przytulił.
CZYTASZ
Rudy Duet 2 Sześć Lat Później...
FanfictionOtworzyłam w drzwi w które ktoś walił od dobrych pięciu minut. Gdy tylko je otworzyłam zamarłam. Sześć lat mineło ... sześć lat... zdążyłam zemścić się za tą bombę i ułożyć sobie życie na nowo. A teraz przed drzwiami stoi on . Sama stoję jak...