Ze snu wyrwał mnie nagły ruch i dosyć mocne uderzenie łokciem w brzuchu. Otworzyłem oczy i odrazu usiosłem się lekko na przed ramieniu.
Obiektem który w dość brutalny sposób mnie obudził była śpiąca Wera mamrocząca coś i wiercąca się przez sen. Czasem jej się zdarza.
Miałem się spowrotem położyć gdy spojżałem na twarz dziewczyny . Mocno zaciskała powieki ,cały czas mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Chwyciłem ją wolną ręką za ramię i lekko nim ruszając
- Wera... - powiedziałem spokojnie lekko zaspanym głosem .
Rudo włosa nie zareagowała. W sumie mnie to nie dziwi . Mimo wszystko jakby się trochę uspokoiła. Przynajmniej takie miałem wrażenie.
Położyłem się na plecach i objąłem dziewczynę ramieniem. Obruciła się tylko na drugi bok opierając głowę o moją klatkę piersiową. Sam oparłem głowę o poduszkę zamykając oczy.
Po chwili jednak otworzyłem oczy , gdy poczułem jak wszystkie mięśnie mojej narzeczonej napinają się niczym struna .
- zostaw ... to boli... - mrukneła obracając się w drugą stronę.
Usiadłem na łóżku ,opierając się materacem o rękę i zacząłem uwarznie przyglądać się dziewczynie. Znowu zaczeła mocniej zaciskać powieki
- nie .... zostaw ... boli ała.. - zaczeła wiercić się na łóżku ,wyrzucając z siebie słowa .
Bez chwili wachania ponosnie chwyciłem za ramię Wery i zacząłem nim lekko potrząsać.
- kochanie obódź się -mówiłem spokojnie , jednak to niewiele dało , gdyż Wera zaczeła się jeszcze bardziej rzucać po łóżku. Zauwarzyłem też że po jej policzkach zaczynają lecieć łzy - Wera to tylko zły sen kochanie... - mówiłem już podnasząc lekko głos by mogła mnie usłyszeć . - WERA !
Krzyknąłem w końcu . Dziewczyna jakby wyrwana z jakiegoś transu podniosła się do pozycji siedzącej rozglądając się nerwowo po pokoju. Jakby się bała . Przysunąłem się bliżej i objąłem ją przytulając do siebie. Rudowłosa odrazu wtuliła się we mnie i zaczeła szlochać. Zacząłem głaskać ją po plecach. Liczyłem że to ją trochę uspokoi . Ostatnio często miewa koszmary . Budzi się zwykle i wychodzi niby do łzienki. Myśli że tego nie zauwarzam ale prawda jest taka że gdy Werze śni się koszmar strasznie rzuca się po łóżku .
- shhhhh.... już jest dobrze ... to był tylko sen skarbie .... - zacząłem szeptać powoli kołysając się w przód i w tył. Powoli do mojej narzeczonej zaczął docierać sęs tych słów , dzięki czemu rozluźniła cały czas napięte mięśnie i zaczeła się uspokajać.
Po kilku minutach dopiero udało jej się całkowicie uspokoić. Oddech dziewczyny stał się bardziej równomierny ,przerywany tylko od czasu do czasu pociąganiem nosem.
- Wszystko jest w porządku ? - zapytałem spokojnie .
- tak ... - wychrypiała dziewczyna nie podnosząc na mnie wzroku . Co prawda było ciemno ale mój wzrok zdążył już do tego przywyknąć dzięki czemu w miarę dobrze widziałem jej twarz.
- wierz że możesz mi wszystko powiedzieć ? - narzeczona mocnej się we mnie wtuliła słysząc to pytanie
- wiem ... - odparła
Powoli położyłem się na łóżku w taki sposób by głowa Wery leżała na mojej klatce piersiowej . Jedną z najgorszych rzeczy dla karzdego kto szczerze kocha swoją drugą połówkę jest właśnie widok jej zalanej łzami. Nienawidzę patrzeć jak moja ukochana Wera płaczę.
- po prostu boję się tego co będzie w przyszłości... - zaczeła cicho . Spojałem na nią zdziwiony - ze w końcu któreś z nas pójdzie gdzieś na misję i już z niej nie wruci , a ja ... - urwała łamiącym głosem - ja nie mogę cię ztracić ...
Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się co mam jej powiedzieć by nie zabrzmiało to ani głupio , ani strasznie ,ani by źle tego nie odbrała
- kotku kocham cię i nigdy mnie nie stracisz , jeśli będziesz chciała to zerwiemy z bohaterstwem , pozatym podejżewam że nawet jeśli cośbhy poszło nie tak to i tak znalazła byś sposób by mnie wskrzesić i zatłuc jeszcze raz - powiedziałem powarznym tonem na co rudowłosa się zaśmiała.
- o ile najpierw nie popadła bym w depresję - mrukneła nadal lekko rozbawiona moją uwagą. Cmoknąłem jąw czubek głowy .
-nie pozwolił bym ci na to ....
- wiem ... - odpowiedziała już całekim spokojnie i ziewneła
- spijmy już ... rano dokończymy rozmowę - zaproponowałem na co dziewczyna skineła twierdząco głową.
Odczekałem kilka minut by mieć pewność że Wera napewno zasneła a następnie sam zamknąłem oczy by móc spokojnie iść spać.
Perspektywa Artemis
Przeciągnełam się i podniosłam gdy usłyszałam dziwny dźwięk w salonie. Spojżałam na drugą stronę łóżka. No tak . Wally poszedł na misję bo nie dawali sobie rady bez Wery . Przecież sama mu mówiłam by poszedł.
Nagle znowu usłyszałam dziwny dźwięk. Jakby coś spdło na podłogę.
Zdziwiona usiadłam na skraju łóżka . Ubrałam moje niebieskie kapcie w koale i ruszyłam w kierunku salonu . Przynajmniej tak mi się wydaje że to z tamtąd dochodził dźwięk.
Powoli weszłam do pomieszczenia uzbrojona jedynie w scyzoryk ( jakby ktoś się włamał wolę być przygotowana ) i zapaliłam światło. Ku mojemu zdziwieniu zamiast bandyty , ujżałam śpiącego na kanapie Wally'ego. Odetchnełam z ulgą i odłożyłam scyzoryk na półkę.
Podeszłam bliżej i usiadłam na skraju kanapy . Szczerze mówiąc Wally ma twardy sen i niezauważył by bewnie gdybym się na nim położyła i tak leżała przez kilka godzin.
Pokręciłam z politowaniem głową i spojżałam na podłogę. Sprawdzą dziwnego dźwięku była komurka chłopaka leżąca na ziemi. Podniosłam ją i położyłam na stoliku do kawy .
Miałam się podnieść z kanapy ( co ostatnio sprawia mi trochę problemów przez brzuch w którym noszę naszą małą księżniczkę ) gdy zsuwarzyłam jak mój mąż marszczy brwi przez sen . Obrucił się na plecy jednocześnie coś mamrocząc . Jedyne słowo jakie zrozumiałam to imię jego siostry . Rudzielec zacisnął mocno ręce w pięści . Robił to aż za mocno . Chwyciłam jego dłoń i chciałam ją wyprostować ,ale okazało się to niemożliwe. Chwyciłam więc za jego ramię i poruszyłam nim z całej siły.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć chłopad podniusł się gwałtownie do siadu i wolną ręką przeterł twarz . Patrzyłam na niego zaniepokojona .Wally nie należy do odób które szczególnie się wiercą podczas snu , raczej do tych jak zasypiają tak wstaj. Na początku nie wiedziałam nawet czy śnią się koszmary ,ale póżniej się zoriętowałam że on poprostu zasiska dłonie w pięści. Nie razaz lała mu się z tego powodu krew . Zawsze bałam się gdy tak robił.
- Wally ? - zapytałam zmęczonym głosem
. Dopiero teraz mąż spojżał na mnie zdezoriętowanym wzrokiem . On chyba nadal jeszcze nie wszystko do niego dotarło. Mimo wszystko uśmiechnął się.do mnie uspokojająco. Rozprostował zaciśnięte dotąd mocno palce i chwicił mnie za rękę.
- wsztstko w porządku skarbie - powiedział po chwili całując mnie w czoło
- napewno ? - na mije pytanie chłopak wywrucił oczami - to nie pierwszy raz Wally ... ja siętylko martwię ...
-wiem ,ale nie masz p co - rzekł całujac mnie w czoło - chodźmy już musisz się wysypiać - wstał i pociągnął mnie za sobą do naszej sypialni
- wiesz że i tak o tym pogadamy ?
- a i owszem...
CZYTASZ
Rudy Duet 2 Sześć Lat Później...
FanficOtworzyłam w drzwi w które ktoś walił od dobrych pięciu minut. Gdy tylko je otworzyłam zamarłam. Sześć lat mineło ... sześć lat... zdążyłam zemścić się za tą bombę i ułożyć sobie życie na nowo. A teraz przed drzwiami stoi on . Sama stoję jak...