14. Kageyama ma naprawdę zły dzień...

465 52 10
                                    

   ... jeżeli z jakichś przyczyn Hinaty nie ma w szkole    

- Kageyama-kun. – Nauczyciel już od dobrej minuty stał nad leżącym na ławce chłopakiem, licząc na to, że ten sam się ogarnie. Tobio jednak nie wyglądał, jakby miał taki zamiar. – Nie śpij na moich lekcjach.

Chłopak przekręcił głowę i posłał nauczycielowi tak złe spojrzenie, że ten od razu skapitulował. Nim wrócił na miejsce przy tablicy rzucił jeszcze:

- Skoro i tak zamierzasz spać, lepiej żebyś nie przychodził.

Na dużej przerwie parszywy humor Kageyamy był tematem numer jeden. Dziewczyny prześcigały się w pomysłach, co może być jego przyczyną. Tobio słyszał ich głupie propozycje pokroju „rzuciła go dziewczyna" albo „zdechła jego rybka", ale nie miał ochoty wyprowadzać ich z błędu. Na nic nie miał ochoty. Umierał sobie na ławce.

Jego cichy lament przerwało mocne dźgnięcie w ramię, za które miał ochotę zabić sprawcę. Uniósł wzrok i ujrzał nikogo innego, tylko Tsukishimę, co było o tyle dziwne, że nie chodzili do jednej klasy i okularnik nie miał powodu, by przebywać w jego sali lekcyjnej. Kageyama jęknął mentalnie. Na użeranie się z Tsukishimą nie miał ochoty najbardziej.

- Słyszałem na korytarzu, że po porannym treningu nie nadajesz się do życia i aż musiałem przyjść to zobaczyć.

- Odwal się ode mnie. – Z powrotem schował głowę w skrzyżowanych ramionach.

- To przez to, że tego pokurcza nie ma w szkole? – zapytał jadowicie, a Kageyama aż się wyprostował z oburzenia.

- Nie nazywaj go tak.

- Dobrze, królu. Czy może raczej powinienem powiedzieć: rycerzu naszego rudego króla?

Kageyama posłał mu najstraszniejsze spojrzenie, jakie był w stanie z siebie wykrzesać, co na Tsukishimie oczywiście nie zrobiło najmniejszego wrażenia. Atmosfera pomiędzy nimi robiła się coraz bardziej napięta, a że w pobliżu nie było trenera ani Daichiego, którzy mogliby ich spacyfikować, nie wiadomo jak by się to skończyło, gdyby w progu klasy nie stanął Yamaguchi.

- Och, tu jesteś, Tsukki – powiedział i podszedł do kolegów. – O czym rozmawiacie?

- Nasz król czuje się samotny bez swojego królewskiego towarzystwa – odparł Tsukishima, tak ironicznie jak tylko potrafił.

Kageyama opadł zrezygnowany na ławkę. Z chęcią pokłóciłby się z tym dupkiem, ale niestety miał rację. Podczas porannego treningu było według niego za spokojnie. Nikt nie biegał jak potłuczony, nikt nie wydawał dziwnych okrzyków zachwytu na każdą najmniejszą rzecz, nikt nie skakał pod sufit, nikt nie męczył go o kolejne wystawy. Kiedy zdążył się do tego wszystkiego przyzwyczaić? Bez tego Kageyama czuł się dziwnie, wręcz nieswojo. Oczywiście kochał siatkówkę i nigdy by z niej nie zrezygnował, ale bez Hinaty była jakby... mniej zabawna.

- Chodź, Yamaguchi, zostawmy go w jego samotni. – Po tym Kageyama usłyszał kroki i z minimalnym zaangażowaniem przekręcił głowę, by popatrzeć na odchodzącego upierdliwca. Zamiast tego napotkał wzrok Yamaguchiego, który uśmiechał się do niego pocieszająco.

- Nie martw się, jestem pewien, że jutro Hinata przyjdzie.

Od pewności w jego głosie Kageyamie zrobiło się lepiej.

______________________

Jakieś toto niemrawe, ale ni mom już sił tego poprawiać. Mam nadzieję, że mimo to się podoba.

Przegląd drobnostek Słonecznika - HaikyuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz