część 17

15 1 0
                                    


Połączenie przychodzące. Julka. 

Szybko odebrałam, stojąc niedaleko dziewczyny. Przyjaciółka nie dostrzegła mnie, dzięki czemu teraz miałam okazję ją trochę przestraszyć. I zrobić niespodziankę. Nazywajcie to jak chcecie. Obie wersje poprawne.

-No hej, gdzie jesteś?- usłyszałam wyraźnie w słuchawce, i znacznie ciszej w prawdziwym świecie. Z każdym krokiem słyszałam ją na żywo coraz wyraźniej.

-Tutaj.

Julka odwróciła się, a po chwili rzuciła się na mnie, przyciskając mnie do siebie mocno. Również się za nią stęskniłam. Blondynka wyjechała na jakiś tydzień na „szkolną wymianę". Nazwa jedna była trochę myląca, ponieważ ona pojechała do Wisły z kilkoma osobami ze swojej szkoły, gdzie spotkała się z reprezentantami innych krajów. Tak więc, ciężko to było nazwać wymianą- bardziej pasowała nazwa spotkanie integracyjne czy coś. 

-Boże, ale się dawno nie widziałyśmy- powiedziałam, wciąż trzymając ją w objęciach.

-No na serio, nawet się stęskniłam.

-A ja myślałam, że ty już od pierwszego dnia usychasz z tęsknoty do mnie!- zażartowałam, wychodząc z uścisku. 

-Dobra roślinko, chodźmy na te zakupy- pociągnęła mnie za sobą i razem przekroczyłyśmy automatyczne drzwi lokalnego centrum handlowego.

Nie było jakoś wybiórczo duże, ani nie miało samych fajnych sklepów. Ale chociaż H&M był.
Chodziłyśmy po sklepach już jakiś czas. Wybrałam sobie strój kąpielowy oraz dwie koszulki. Jula natomiast wynalazła koszulę i spodenki na wyprzedaży. Oczywiście, podczas naszych zakupów nie mogło zabraknąć przymierzania koszmarnych Cichów i robienia sobie durnych zdjęć w przebieralni. Nasz raut zakończyłyśmy wstąpieniem do empika. Potrafiłyśmy tam spędzić kupę czasu gadając o książkach, muzce, filmach lub o różnych dekoracyjnych pierdołach. 

-Choooodźmy coś zjeść- marudziła przyjaciółka, spoglądając na mnie swoimi dużymi oczami.
Byłam głodna. W końcu nie jadłam cały dzień, a było grubo po szesnastej. Mogłam coś zjeść na mieście, ale to oznaczałoby nic nie jedzenie do końca dnia i spacer z powrotem do domu. 

-Chcesz pizze, nie?- zapytałam i jednocześnie ruszyłam w stronę pizzerii, bo znałam Julkę zadziwiająco dobrze; wiedziałam, że pizza to było to. 

-Czytasz mi w myślach, czy co?

-Telekineza, bliźnioro.

Kilka minut później siedziałyśmy w niewielkiej, lecz słynnej w mieście, pizzerii. Cały wystrój był żółto-drewniany. Głośniki przyczepione do rogów lokalu cicho wygrywały popularne (i mniej) piosenki. Ludzi było sporo, przez co wyszłyśmy na taras pizzerii. Sam lokal znajdował się na najwyższym piętrze centrum handlowego. Z tarasu widniały widoki na miasto. 

-Dobra, to na jaką pizzę masz ochotę?

-Hmm... nie wiem sama- wymamrotałam, przyglądając się dalej karcie dań.

-A chcesz wegetariańską czy nie?

Julka była wegetarianką już jakiś dłuższy czas. Rok, a może nawet więcej. Sama nie jadłam dużo mięsa, ale nie dlatego, że zwierzęta były krzywdzone. Po prostu jadłam to co było. Nie musiałam mieć koniecznie kury czy czegoś innego na obiad. Choć tak naprawdę, kiedy ja ostatnio jadłam normalny obiad? Wiecie, ziemniaki, surówka, mięsko... 

IT GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz