Louis wozi teraz Harry'ego do szkoły.
Używają samochodu bruneta, ponieważ jest o wiele wygodniejszy i bezpieczniejszy od tego Louisa. Szatyn czuje się naprawdę fajnie, prowadząc auto kędzierzawego, ponieważ mimo tego, że Harry ma lepszy samochód, to on jest lepszym kierowcą.
– Wyłącz to w tej chwili – nakazuje Tomlinson, gdy Lana Del Rey zaczyna lecieć w głośnikach. Harry wyrzuca głowę w tył i śmieje się głośno, gdy Off The Races roznosi się po całym samochodzie. Louis sięga do radia i wyłącza muzykę, lecz nie mija nawet pięć sekund, nim Harry włącza ją od nowa.
– To moje auto – zwraca uwagę brunet, a Louis jęczy. Tak naprawdę podoba mu się ta muzyka, pasuje do osobowości Harry'ego, i lubi słuchać, jak zielonooki śpiewa cicho pod nosem, podrygując nogami i wyglądając przez okno.
Idą razem do szkoły, a inni uczniowie patrzą na nich dziwne. Louis nie jest typem osoby mogącej swobodnie spacerować do szkoły z Harrym Stylesem. Zielonooki patrzy na niego i uśmiecha się, machając do niego delikatnie, zanim oddala się do sporej grupy dziewczyn. Wszystkie z nich witają go uściskami i uśmiechami, gdy Louis podchodzi do swojego grona przyjaciół.
– Koleś, co ty robiłeś z Harrym Stylesem? – pyta Niall, patrząc uważnie na Louisa. Liam spuszcza wzrok na swoje buty, gdy Tomlinson jedynie wzrusza ramionami.
– Nasze mamy są przyjaciółkami – szatyn odpowiada swobodnie. – Jego samochód się zepsuł, więc mama poprosiła, żebym go podwiózł.
Liam unosi brew na Louisa, zaskoczony wymyśloną przez niego wymówką. Niall tylko kiwa głową i zaczyna mówić o eliminacjach do drużyny piłki nożnej, podczas gdy szatyn kątem oka zerka na Harry'ego, którego grupa przyjaciół stoi nie tak daleko od nich. Kilka razy łapie spojrzenie bruneta na swojej osobie i wtedy Harry uśmiecha się do niego, nie zwracając uwagi na to, co mówi do niego stojąca przy nim blondynka.
Dzwoni dzwonek, a Louis wzdycha i z ociąganiem kieruje się w stronę sali od matematyki.
♛To długi dzień.
Louis szczerze nie może doczekać się powrotu do domu, nawet jeśli wie, że mama prawdopodobnie kolejny raz poprosi go o zajęcie się młodszym rodzeństwem. To nie tak, że mu to kiedykolwiek przeskadza, ma masę rodzeństwa i Jay naprawdę potrzebuje pomocy, zwłaszcza teraz.
Harry zazwyczaj jest w stanie zająć czymś dziewczynki, tak by nie sprawiały żadnych problemów. Zmuszają bruneta do układania im włosów do szkoły prawie każdego dnia. Zielonookiemu to jednak nie przeszkadza, za co Louis jest niezmiernie wdzięczny.
Spotykają się ze Stylesem przy drzewie rosnącym przed szkołą. Obaj są cicho, gdy idą w stronę samochodu, ignorując zmieszane spojrzenia, które rzucają im ludzie ze szkoły.
– Um, ja… – Louis chrząka, próbując nawiązać rozmowę, gdy Harry patrzy na niego z uniesonymi brwiami. – Podoba mi się twój sweter?
Kędzierzawy rzuca mu rozbawiony uśmiech.
– Dzięki – odpowiada, patrząc na swój biały sweterek. Louis rumieni się przez to, jak niezręcznie zabrzmiał ten komplement, przenosząc spojrzenie z Harry'ego na samochód.
Wchodzą do auta, Harry od razu podłącza telefon do odtwarzacza i puszcza Ellie Goulding. Louis jedynie wywraca oczami, lecz uśmiecha się i wycofuje z parkingu.
– Jeszcze raz, kiedy twoja mama ma termin porodu? – pyta Harry przez muzykę, robiąc coś na telefonie. Louis zastanawia się przez moment, przygryzając wargi, gdy docierają do świateł stopu.
– Za dwa miesiące? – mówi. Zielonooki kiwa głową, odkładając telefon i wyglądając przez okno. – To znaczy, planowo za trzy, ale jest to ciąża bliźniacza, więc nie jestem pewien, jak to będzie.
– Rozumiem – odpowiada Harry i znów następuje cisza. Niezręczność buduje się między nimi niczym ściana i Louis przez całą drogę próbuje się jakoś przez nią przebić, zdając sobie sprawę, że normalne rozmawianie z Harrym nie zawsze jest łatwe.
Gdy docierają do domu, nikogo w nim nie ma. Szatyn przypuszcza, że jego mama jest w pracy, a Dan na sto procent w niej jest. Dziewczynki muszą wciąż być w szkole.
– Um, czy to w porządku, jeśli na chwilę się zdrzemnę? – pyta cichym głosem Harry. Wygląda na to, że jego nastrój uległ zmianie. Louis kiwa głową, odkładając plecak obok stołu kuchennego, podczas gdy brunet kieruje się na piętro.
Louis sprząta kuchnię, wyręczając w tym swoją mamę, wiedząc, że najpewniej będzie chciała położyć się, gdy wroci do domu. Późnej znajduje kosz pełen czystego, poskładanego prania i decyduje wziąć go na górę, by dziewczynki zabrały z niego swoje ubrania.
Gdy zatrzymuje się przy swojej sypialni, słyszy szlochanie i zastyga na moment. Kładzie kosz z praniem na podłodze i wchodzi do swojego pokoju, widząc Harry'ego, który płacze w poduszkę. Powoli podchodzi do niego, z rękoma w kieszeniach i niewyraźnym wyrazem twarzy.
– Wszstko w porządku? – pyta cicho. Nie, kurwa, nic nie jest w porządku, ale Louis nie wie, co powiedzieć.
Harry kiwa głową, wycierając oczy i rzucając Louisowi drżący uśmiech.
– Jest okej, nie martw się o to – zapewnia trzęsącym się głosem. Louis ignoruje go, opadając na łóżko i siadając blisko niego, jako zaproszenie do oparcia się na nim czy czegokolwiek, co pomoże mu poczuć się mniej samotnie.
Harry pochyla się do Louisa, układając głowę na jego ramieniu. Starszy chłopak owija ręce wokół jego ramion, przyciągając go bliżej i pozwalając mu płakać.
– Powiesz mi, co się stało? – pyta cicho. Harry pociąga nosem, wycierając oczy i zakopując twarz w ramieniu szatyna.
– Sophia dowiedziała się, że jestem w ciąży – tłumaczy, ponownie szlochając. – N-nie wiem jak, nikomu o tym nie mówiłem, lecz teraz praktycznie mówi wszystkim, że jestem dziwką.
– Cholera, Harry… – mówi miękko Louis, próbując nie okazać swojej złości, ponieważ dokładnie wie, kto powiedział o tym Sophii. – Będzie dobrze. – Harry opiera się o niego mocniej i Tomlinson wciąga bruneta na swoje kolana, pozwalając mu się do siebie mocno przytulić. Pociera jego plecy, szepcząc pocieszające słowa do jego ucha, gdy kędzierzawy płacze w jego ramię.
Harry zasypia na Louisie i szatynowi udaje się ułożyć go na łóżku, nie budząc go przy tym.
Bierze telefon i dzwoni do Liama, jego twarz kipi z wściekłości, gdy układa dłoń na biodrze, opierając się o ścianę na korytarzu.
– Pieprz się – syczy od razu, kiedy Liam odbiera. – Ty dupku. Ufałem ci.
– O czym ty gadasz?
– Powiedziałeś Sophii! – krzyczy szatyn, biorąc chwilę na uspokojenie swojego głosu. – Właśnie przed chwilą znalazłem Harry'ego praktycznie zalewającego się łzami, ponieważ twoja dziewczyna gada całemu światu, że jest dziwką. To chore, koleś.
– Louis, przepraszam, ale wiesz dobrze, jaka ona jest.
– Sądziłem, że wiem jaki ty jesteś – praktycznie warczy. – Sądziłem, że jesteś wart zaufania, że mogę przyjść do ciebie z każdym problem i wierzyłem, że zachowasz wszystko w poufności. W zamian tego ty pobiegłeś do tej wiedźmy, którą nazywasz dziewczyną, i wszystko jej wypaplałeś. Pierdol się.
– Hej, jeśli mnie nie potrzebujesz, czemu nie pójdziesz do swojego chłopaczka!
– Tak zrobię – warczy, rozłączając się. Jęczy, uderzając dłonią w ścianę. Może słyszeć, jak Lottie i Fizzy wchodzą do domu i wzdycha, kręcąc przy tym głową.
CZYTASZ
There Goes My Life || Larry [tłumaczenie PL]
FanfictionLarry AU fanfiction; mpreg; top!Louis Louis siedzi po uszy w gównie. Nie jest zauroczony Harrym Stylesem. Cóż, pewnie, chłopak jest piękny, lecz nie w typie Louisa. Zdecydowanie poza jego ligą, mówiąc całkowicie szczerze. Więc nie...