TGML - Epilog

4.6K 255 31
                                    

    – Woah, woah, woah. – Louis bierze Josha z miejsca, w którym chłopiec próbuje wspiąć się na blat kuchenny. – Nie wolno, maluchu.

    – Taatooo – marudzi Josh, uderzając małymi piąstkami o pierś Tomlinsona. Louis wywraca z rozczuleniem oczami, całując czubek głowy syna i kierując się w stronę lodówki.

    – Musimy zrobić śniadanie dla mamy, kolego – przypomina Louis, ściskając lekko Joshuę. – Jajecznica i tosty, tak?

    – Kcem ciasto – mruczy chłopiec.

    – Cóż, nie możemy jeść ciacha na śniadanie – tłumaczy niebieskooki, wyciągać karton jajek z lodówki. – Więc co powiesz na tosty?

    – Okej – zgadza się maluch, z lokami opadającymi mu na oczy. Louis odsuwa je z jego twarzy, zanim zamyka lodówkę biodrem.

    – Może późnej pójdziemy do parku pograć w piłkę – mówi szatyn. – Co ty na to, J?

    – Tak! – krzyczy Josh i Louis śmieje się lekko. – Kcem być bramkarzem, tato.

    – Dobrze, mały. – Szatyn uśmiecha się. – Możesz stać na bramce. – Sadza Josha na blacie, układając dłoń na jego brzuchu, by się nie kręcił. – Siedź spokojnie, dobrze? Mama nie lubi, kiedy tak cię sadzam.

    – Mama zła – mruczy chłopczyk.

    – Dokładnie. – Louis kiwa głową, wyciągając patelnię z szafki i stawiając ją na gazie. – A jest bardzo straszna, gdy się złości.

    Louis przygotowuje Harry'emu jajecznicę i tosty, słuchając Josha nawijającego o wszystkim, co mu przyjedzie do głowy (będąc w stanie zrozumieć jedynie jakieś 75% tego, co mówi). Kiedy kończy szykować śniadanie, bierze Josha i razem idą na piętro.

    – Dzień dobry – wita się, gdy widzi, że Harry już nie śpi. Brunet odwraca wzrok do telewizora i uśmiecha się do swoich dwóch chłopców, unosząc brew na widok jedzenia.

    – Dzień dobry – odpowiada, śmiejąc się, gdy Josh wyrywa się z ramion Louisa i wskakuje na łóżko. – Zrobiliście śniadanie?

    – Nie czuj się nadto wyróżniony – mówi szatyn, kładąc talerz na stoliku nocnym i całując Harry'ego w czoło. – To głównie dla dziecka, nie dla ciebie.

    – Ah – Harry kiwa głową, gdy Tomlinson układa dłoń na jego zaokrąglonym brzuchu – więc po części i tak jest dla mnie, czyż nie? Odkąd ona jest, no wiesz, wewnątrz mnie.

    – Technicznie. – Louis żartobliwie wywraca oczami. Harry jedynie chichocze, układając dłoń na dłoni Louisa, która wciąż znajduje się na jego brzuchu. – Josh pomagał przy robieniu śniadania, prawda, mały?

    – Mhm. – Chłopiec uśmiecha się, patrząc na Harry'ego. – Położyłem maseło na tost.

    – Naprawdę? – Harry sapie dramatycznie, spoglądając na tosty wysmarowane masłem. – Wyglda dobrze, bąblu.

    Joshua uśmiecha się szeroko i Harry całuje go w czoło. Louis siada na łóżku, chwytając Josha w uścisk, przez co chłopiec piszczy głośno. Harry uśmiecha się czule i kręci głową.

    – Wszystko w porządku, H? – pyta Tomlinson, tuląc Josha do swojej piersi.

    – Tak – zapewnia Harry. – Mała ma dzisiaj humorki.

    – Nie zdarza się to za często – mruczy Louis. Składa całusa na czole Josha. – Jak myślisz, kolego, twoja siostra będzie takim samym łobuzem jak ty?

There Goes My Life || Larry [tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz