Rozdział 11

8.8K 776 382
                                    

Harry powinien się spodziewać, że sprawy zaczną się komplikować. Ku jego zdziwieniu, nie zaczęło się to od lekcji oklumencji ze Snape'em, ta przebiegła w miarę spokojnie. Oczywiście, Harry skończył wykończony, w dodatku z bolącą głową, ale oczekiwał gorszych efektów. Wiedział, że gdyby nie było tam Draco, skończył by w o wiele gorszym stanie.

Problemy zaczęły się na czwartkowym spotkaniu GD, choć jeszcze tego nie wiedział.

- Skoro są już wszyscy, to możemy zaczynać - zawołał, zwracając na siebie uwagę.

- Nie ma wszystkich - usłyszał. Odwrócił się w stronę Hermiony, która miała zmartwiony wyraz twarzy.

- Rona nadal nie ma - tym razem odezwała się Ginny, która raczej miała zirytowany wyraz twarzy, jednak w jej oczach także znajdowało się zmartwienie.

- Miał coś do załatwienia...? - Harry był niepewny. Nigdy wcześniej nie widział, żeby Ron tak się zacho...

Ślizgon zastanowił się chwilę. Ron był agresywny i impulsywny. Jednak nigdy nie znikał bez poinformowania kogokolwiek o tym.

- Rozmawiałem z Ronem pół godziny temu - odezwał się Neville. - Gdy zapytałem go o dzisiejsze spotkanie, on odparł, że nie ma zamiaru na nie iść.

- Wiewiór nadal się boczy o ten komentarz z poniedziałku? Ten, że jest dzieckiem? Teraz dopiero zachowuje się jak dziecko! - odezwał się Draco, wyrzucając ręce w powietrze.

- Draco, przestań. Teraz nie jest czas na to - odezwał się Harry.

Czy Rok naprawdę tak się wtedy zdenerwował? To niemożliwe! Wiele razy mówili sobie takie rzeczy! Nawet gorsze! Wszystko było wtedy w porządku. Nigdy się nie pokłócili... Dobrze, kłócili się, ale mieli tylko dwie poważne kłótnie w ciągu całej ich przyjaźni.

Pierwsza była na pierwszym roku, po tym jak Harry obronił Draco w pociągu i został przydzielony do Slytherinu.

Druga poważna kłótnia miała miejsce rok temu na Turnieju Trójmagicznym. Zaczęła się, gdy Czara Ognia wypluła imię Harry'ego. Gdy Harry myślał, że już się wszystko wtedy uspokoiło, nadeszło drugie zadanie. Pamiętał wzrok Rona, gdy stał samotny na brzegu, podczas gdy Harry trzymał w ramionach Draco, który wypluwał z siebie wodę. W dodatku, Hermiona także była w wodzie, jednak tym razem była to wina Kruma. Kłótnia skończyła się dopiero pod koniec roku, gdy Harry wrócił z martwym już Cedric'iem.

- Skoro stwierdził, że dzisiaj nie przyjdzie, to w porządku - odezwał się w końcu. - To Ron, musi trochę ochłonąć. Dzisiaj chcę was nauczyć zaklęcia Patronusa. Ktoś już je zna lub potrafi?

Po godzinie, już większość uczniów potrafiła rzucać Patronusa. Harry z zachwytem oglądał różne zwierzęce postacie.

Odkrył, że Patronusem może zostać każde zwierzę. Patronusem Hermiony została wydra, Ginny - koń, Neville'a - sokół, Pansy - lwica, Blaise'a - niedźwiedź, Luny - zając, Cho - łabędź, Theo - szympans, Deana - jaskółka, a Seamusa - lis.*

Harry zauważył, że Draco nie potrafi uformować swojego Patronusa. Z jego różdżki wylatywała tylko srebrna mgła. Widział jego zirytowanie.

- Draco, spokojnie - powiedział, podchodząc do niego.

- Jak mogę być spokojny? Nie potrafię uformować Patronusa - opuścił różdżkę.

- To się zdarza. Nie wszystkim się to udaje za pierwszym razem.

- Nawet Longbottom utworzył Patronusa.

- Draco!

- Tak, wiem, przepraszam! Nic do niego nie mam. Po prostu, na zaklęciach nie radzi sobie tak dobrze - odparł w swojej obronie.

Potter zastanowił się chwilę.

- Może twoje wspomnienie nie jest wystarczająco szczęśliwe? Które wspomnienie wybrałeś? - zapytał.

- Myślałem o momentach, w których wracałem do Hogwartu lub mieszkałem u Severusa. Myślałem o momentach, w których nie byłem w Malfoy Manor - przyznał.

- Może nie myśl o tym. Spróbuj przypomnieć sobie moment, w którym byłeś najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Może nawet takie, przez które odczułeś ulgę. Moment, w którym nie mógłbyś być już bardziej szczęśliwszy.

Potter stanął obok przyjaciela, obserwując jak ten bierze głęboki oddech i zamyka oczy. Przez chwilę stali w ciszy, jednak Harry nie słynął z cierpliwości.

- Pomyśl o czymś, co...

- Zamknij się. Nie mogę się skupić - powiedział blondyn, nie otwierając oczu. Zmarszczył brwi, przeszukując swój umysł.

Odtworzył swoje życie, szukając odpowiedniego momentu. W końcu zatrzymał się na wspomnieniu sprzed roku. Na momencie, w którym jego serce się zatrzymało, aby następnie znów zaczął bić z zawrotną prędkością. Moment, w którym Harry pojawił się na stadionie, trzymając ciało Cedrica. Płakał, był cały ubrudzony i na skraju wytrzymałości, z krwią na twarzy, jednak był żywy. Draco wtedy odczuł ogromną ulgę. Był szczęśliwy. Harry żył.

Draco, wciąż z zamkniętymi oczami, uniósł różdżkę i wypowiedział zaklęcie. Z jego różdżki wydobyła się mgła, aby następnie utworzyć długiego na dwa metry węża.

Malfoy otworzył oczy, gdy usłyszał zwycięski okrzyk Pottera, aby następnie zostać przytulonym przez niego.

- Udało ci się - usłyszał. Spojrzał na wijącego się między uczniami węża. Uśmiechnął się zwycięsko.

- Udało mi się - potwierdził.

- Więc, o czym pomyślałeś? - zapytał Harry. Nie mógł przestać się uśmiechać i nie miał pojęcia dlaczego. Wiedział tylko, że był dumny z Draco.

- Pomyślałem o... - blondyn urwał. Jego policzki zaczerwieniły się. Nie mógł się przyznać, że pomyślał o tak ckliwej rzeczy. Nie tylko czuł się zawstydzony, ale miał też swoją reputację i godność. Był Malfoy'em i nie mógł pozwolić, aby ludzie dowiedzieli się, że potrafi odczuwać takie emocje. - Pomyślałem o naszym pierwszym wygranym meczu z Gryfonami - skłamał.

- Oczywiście - zaśmiał się Harry.

×××××

Następne problemy pojawiły się już następnego dnia. Harry siedział z Draco w ich pokoju, razem z Pansy i Blaise'em, odrabiając pracę domową z eliksirów, gdy do drzwi ktoś zapukał. Po chwili otworzyły się one i stanął w nich Nott.

- Coś się stało, Theo? - zapytała Pansy.

- Um... Ja... Wracałem do lochów, g-gdy Umbridge m-mnie zaczepiła. Ona wzywa d-do siebie Draco i Blaise'a - powiedział, patrząc na podłogę.

- Dlaczego? Powiedziała dlaczego, Theo? - tym razem odezwał się Harry. Zmarszczył brwi. Martwił się o przyjaciół.

- N-nie. Powiedziała tylko, że jak się nie p-pośpieszę to dostanę szlaban u niej - powiedział, nie podnosząc głowy.

- Spokojnie - odezwał się Draco. - Chodź, Blaise. Lepiej załatwić to szybko. Cokolwiek ona chce.

- Czekaj, może pójdę z wami? - odezwał się Harry.

- Harry, złotko, lepiej nie - powiedziała Pansy. - Bez obrazy, ale ona cię nienawidzi. Tylko tam zaszkodzisz.

- Nie chodziło mi o to. Wiem, że ona mnie nienawidzi. Miałem na myśli, że pójdę pod peleryną.

- To wciąż niebezpieczne. Ona jest nieobliczalna. Nie mamy pewności jakie zna zajęcia lub w co wyposażyło ją Ministerstwo - odezwał się Draco.

- Daj spokój, Draco. Znasz go. Harry pójdzie z twoim pozwoleniem czy bez - stwierdził Zabini.

- Niech będzie. Zakładaj tą pelerynę i chodźmy. Nie denerwujmy tej różowej ropuchy, bo nas jeszcze zaatakuje swoją kocią armią - westchnął blondyn.

_____________

* W wątku z Patronusami korzystałam z informacji z wikipedii, jednak nie znalazłam informacji o Patronusach wszystkich bohaterach, tj,; Draco, Blaise, Pansy, Dean i Theo. Ich Patronusy to wymysł mojej wyobraźni.

✔ Everything Is Different | Drarry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz