Rozdział 14

23 3 7
                                    


''Ostatnie Tchnienie''



- Ty jesteś tu panem, więc niestety muszę przystać na twoją propozycję.- Skinął głową spoglądając na mnie.
Godzinę spędziliśmy pod murami zamczyska w oczekiwaniu, aż nasz cel gdzieś się przemieści. Znów scenariusz się powtarzał - ruszyliśmy w pogoń.

Przejechaliśmy na naszych stworach po całkiem miłej kwiecistej polanie. Nad nami latały ogromne ważki i ptaki. Organizmy, które pomimo odmiennego trybu życia potrafiły żyć w symbiozie. Oczywiście ich dobroć wobec siebie nie trwała nazbyt długo, ponieważ, gdy jedne zgłodniało, instynktownie pożerało drugie.

W powietrzu czuć było cudowny zapach, choć lekko podrażniał nam oczy. Lasek nie wydawał się być duży, szybko znaleźliśmy się jednak w jego gorszej części. Z jaskrawych barw przenieśliśmy się w zupełnie inny wymiar, gdzie królowały dwa kolory - głównie biel i czerń. Nawet niebo zdawało się być bardziej szare niż niebieskie. Zakątek bez życia, drzewa jakby wypalone, kwiaty wysuszone, tak samo jak i mchy. Strajker wczepił się mocno w moje plecy, widząc obserwujące nas szkaradne istoty.

Zwierzęta o martwym kolorze oczu, które zdawały się wychodzić z oczodołów. O pomarszczonej łysej skórze i bąblach jak po oparzeniu na gardle.
- Co to za miejsce? - Jęknął z przerażeniem.
Nagle coś szarpnęło za tył naszego pancernego wierzchowca. Obejrzałem się szybko i wtem zobaczyłem, że jesteśmy atakowani przez to paskudztwo.
Blondyn krzyknął jak mała dziewczynka, skopując naszego nieproszonego gościa, który chwilę temu jeszcze wczepiony był w tył Gori.
Przyśpieszyliśmy gwałtownie zostawiając przeciwnika w tyle.
- Nie ma się co dziwić, w końcu jesteśmy w lasach otaczających Krainę Cieni. - Rzuciłem przez ramię do towarzysza.
Dalszy przejazd trzymał nas w napięciu, musieliśmy uważać i mieć oczy dookoła głowy.
Wyjeżdżając z toksycznej strefy zatrzymaliśmy się przed małą wioską, gdzie domki były ustawione koło siebie w niewielkich odstępach, mur otaczający to spokojne miejsce zbudowany był z grubych zaostrzonych pali. Świergot słowików i rechot żab na pewno zachęciłby każdego do przyjścia tutaj i zostania na dłużej. Idealny kawałek ziemi, gdzie wszystko działo się wolniej, doskonały wręcz punkt wypoczynku.
Zza gęstych krzaków mogliśmy podsłuchać, co planują ci dwaj.

Majorii rozpoczął rozmowę: - To tutaj rozpocznie się twój test. Zobaczymy czy dalej jesteś tak bezwzględny jak kiedyś.

- Co mam zrobić? - Spojrzał na niego z obojętną miną.
- To proste. Po prostu zabij wszystkich.
Szarpnąłem się, chcąc już ruszyć im przeszkodzić, jednak Strajker mnie zatrzymał.
Podmuch wiatru poruszył koronami drzew i wtedy Ik zniknął nam z oczu. Nie minęła nawet chwila, a ciszę zagłuszył przenikliwy świst. Następnie rozległ się głośny huk, wioska stanęła w ogniu, po tym jak chłopak wgniótł w niej krater, uderzając w ziemię niczym meteor z wielkiej wysokości.
W tym niegdyś spokojnym miejscu zapanował chaos, ciszę przerywało wiele krzyków. Odgłosy żalu i smutku, gdy budynki jeden po drugim zawalały się, przygniatając rannych. Przerażone dzieci kuliły się w różnych zakamarkach. Czarna chmura zasłoniła cały obszar. Niedługo potem zrobiło się już całkiem cicho...
Chłopak wyszedł stamtąd, obalając ostatnią stojącą część architektury. Mur skruszył się, jakby był z piasku.
- I jak? - Zapytał śmierci podobny.
- Całkiem fajna zabawa. - Uśmiechnął się lekko, choć nie wyglądało to na szczerą emocję.
W powietrzu czuć jeszcze było spaleniznę i jakże okropny zapach śmierci.
- Sprawdźmy to. - Otarł twarz czerwono-okiego z resztek krwi.- Stań się niewidzialny. - Wydał polecenie, którego chłopak wiernie posłuchał.
Weszli na stertę gruzu, rozglądając się uważnie.

W Cieniu Księżyca - X Zawieszone/Edytowane W Nowej Historii Na Profilu XOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz