Rozdział 22

20 4 2
                                    


''Wśród Bestii''


Wydeptana polana, na której lubiły przebywać kirkery, gdzieniegdzie porośnięta była miękkim świeżym mchem.

Stado było tak liczne, że nie mogłem określić jego dokładnej liczby.

''Czemu mnie nie atakują?'' - Zastanawiałem się idąc powoli w przód między nimi.

Wtem do mych uszu dobiegł głos, którego wręcz nienawidziłem. Należał on do nikogo innego, jak do mojego demona, który roześmiał się głośno. Mimo, że doskonale wiedziałem, że to śmiech, to brzmiał on raczej jak warczenie, ponieważ był tak ochrypły i zimny.

- Jesteś ich panem, ponieważ przesiąkłeś moim zapachem.

- Jak to? - Zapytałem krótko, będąc całkowicie zszokowanym i jednocześnie obrzydzonym tym, co właśnie powiedział.

''Na pewno nie śmierdzę jego odorem... co za brednie...'' - Stwierdziłem marszcząc brwi.

- Bardzo dawno temu, w czasach, gdy jeszcze nie istniałeś, ja pozwoliłem sobie zrobić porządek na tym zawszonym świecie. Niszczyłem go trzy dni i w tym czasie znalazłem te przepiękne stworzenia, które nie czują żadnych innych uczuć prócz gniewu i pierwotnej żądzy zabijania. Urzekła mnie ich egzystencja, więc postanowiłem, że zawrę z nimi sojusz, jak potwór z demonem. Dałem im prawo do życia, a w zamian one postanowiły mi służyć. Trwało to zaledwie jeden dzień, nim zostałem zapieczętowany, mimo to bawiłem się wyśmienicie, wysyłając ich plagi do pobliskich wiosek. Mój zapach przeszedł na następne pokolenia niczym klątwa, która już zawsze będzie im towarzyszyć.

- Coś o tym słyszałem. - Mruknąłem beznamiętnie, po chwili dodając. - Wszyscy znają legendę o twoim opuszczeniu bramy i chęci zawładnięcia planetą. I nie wyglądało to wcale na taką sielankę, jak ci się wydaje. - Warknąłem gniewnie, przypominając sobie tą historię.

- Czyżbyś miał do mnie jakąś urazę? - Zapytał, a ja wręcz mogłem poczuć to, że się uśmiecha.

- Już ci mówiłem przecież, że cię nienawidzę.

- Słusznie. Ja również żywię do ciebie tę samą emocję, lecz czasem bardzo mi odpowiadasz.

- Co masz na myśli?

- Jesteś taki kruchy, że to aż zabawne. Uczyniłbym z ciebie mojego wysłannika, gdybyś tylko powiedział, że chcesz być silniejszy.

- Nigdy na to nie przystanę.

W odpowiedzi otrzymałem ten sam rechot i wtedy stanąłem tuż przed nim na tle białej pustki.

Patrzyłem prosto w jego przekrwione oczy, w których widać było niewielkie źrenice w kształcie rombu.

- Jeszcze będziesz mnie o to błagać.

- Prędzej zginę niż oddam się w twoje łapska. - Mówiłem spokojnie, ale jednocześnie będąc pewnym swego.

Bałem się swojego wnętrza, jednak nie chciałem za żadne skarby mu tego pokazywać. I tak miał mnie za słabeusza.

Nie potrzebuję go, by zyskać moc jakiej pragnę, jest mi zbędny.

- Wedle życzenia, jednak pamiętaj, że gdy nadejdzie pora nie będziesz w stanie poruszyć własną kończyną, by przerwać cokolwiek, co bym zaczął. Jesteś tylko pchłą, nędznym robalem, który nie poradzi sobie bez mojej pomocy. Żałuję, że nie zabiłem tych, którzy tobie pomagali. Nie spodziewałem się, że mogą przerwać mi odebranie tej powłoki. To dzięki nim przetrwałeś, bez wsparcia już dawno straciłbyś duszę i zawędrował do świata zmarłych. - Westchnął przeciągle oblizując swoje kły.

W Cieniu Księżyca - X Zawieszone/Edytowane W Nowej Historii Na Profilu XOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz