Rozdział 25

20 2 8
                                    


''Eksperyment cz.II''


Wielkie szczęki zacisnęły się na mojej dłoni miażdżąc mi wszystkie palce.Krzyknąłem przenikliwie z bólu, czując, że mogę stracić tę część ręki.Zacisnąłem powieki i odruchowo próbowałem się uwolnić, miałem wrażenie, że wszystkie moje nerwy dotknęło uczucie promieniującego piekła, od którego robiło się ciemno w oczach.

''Dlaczego mi to robisz?Myślałem, że jesteśmy po tej samej stronie...''

Ogromne żółte oczy, w których gromadziły się łzy nie przestawały na mnie patrzeć.

''Musi być ci naprawdę przykro, lecz...''

- To nie moja wina. - Powiedziałem przez zęby stłumionym głosem.

- Waruj! - Rozległo się dobrze znane mi brzmienie mojego demona, który za pomocą wolnej ręki chwycił za dolną żuchwę kirkera, uwalniając sponiewieraną dłoń.

W tym samym momencie przez las przeszła fala jego paskudnej energii dając lekki podmuch wiatru kołysający drzewami. Ogarnięty czarnymi płomieniami wystraszył stwora, który się cofnął.

- Nieposłuszeństwo powinno być karane śmiercią! - Zakrzyknął, tworząc kruczoczarną kulę i zrzucając się na zwierzę.

Nie było czasu na jakąkolwiek reakcję, dlatego też cios ten był perfekcyjny. Rozległ się huk, a następnie czar eksplodował, ogłuszając bestię i powalając ją na ziemię.

- Czekaj! - Zatrzymałem go z ledwością z powrotem, czując władzę w nogach.

- Bronisz go po tym, co ci zrobił? - Roześmiał się kpiąco.

- Bronię go, bo na to nie zasłużył... Nie chcę, by umarł, już wystarczy tego widoku śmierci!

- Kto jest więc winien tego? - Zapytał poważniejąc w mgnieniu oka.

- Ludzie, którzy tak okrutnie zabili jego towarzysza. - Odpowiedziałem bez namysłu.

- Więc to ich powinniśmy ukarać. Mówiłem ci już, że ludzie to ohydne kreatury.

Milczałem przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, co powinienem odpowiedzieć.

- Daj mi spokój i odejdź. - Wymamrotałem cicho, by następnie ponastawiać połamane kości. Trzęsącą się ręką łapałem palec za palcem i ustawiałem tak, by mogły się dobrze zrosnąć. Wiedziałem, że rana zaraz się zagoi przy pomocy mojej regeneracji, ale i tak straszliwie bolało. Wrócenie do pełnego zdrowia zajmowało sporo czasu, który był mi teraz bardzo potrzebny, dlatego nie zwlekałem. Zdjąłem z siebie koszulę i porwałem ją w pionie, żeby zrobić opatrunki na łapy mojego stwora. Przykucnąłem obok niego i uchyliłem wciąż krwawiące boki rany, by upewnić się, że nic nie pozostało w środku i nie będzie utrudniać jej poprawnego zrośnięcia się. Palcem wskazującym przejechałem po pękniętej skórze, niczego tam nie znajdując. Następnym krokiem było zrobienie odpowiedniego ucisku przed zawiązaniem materiału. Wykonanie tej czynności jedną rękę było tak uciążliwe, że postanowiłem zignorować ból w mojej prawej dłoni, by skończyć to, co zacząłem. Nie miałem jeszcze pełnej władzy w palcach, więc postanowiłem, że oprę się na właśnie tej kończynie, robiąc drugą ręką węzeł. - Tak też uczyniłem wgryzając się w dolną wargę tak mocno, że zaczęła krwawić. Kolejna z przednich łap była cała na szczęście i nie wymagała opatrywania. Wytarłem czoło, przyglądając się jak zwierzę spokojnie oddycha we śnie. Wstając obejrzałem się na martwe ciało, doskonale wiedząc, że powinienem je pochować. Nie chcąc znów męczyć się kopaniem użyłem do tego magii, robiąc krater w ziemi za pomocą eksplozji. Dziura była na tyle duża, że bez problemu mogła go pomieścić, jednak nie wiedziałem jeszcze jak popchnę stwora, który nie należy do lekkich. Półtonowa bestia, w dodatku całkowicie bezwładna stanowiła spore wyzwanie. Wiadomo bowiem, że wszystko, co grawitacja trzyma w bezruchu, w wątłości ciała jest o wiele cięższe niż w rzeczywistości.

W Cieniu Księżyca - X Zawieszone/Edytowane W Nowej Historii Na Profilu XOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz