5

3.2K 121 4
                                    

Kiedy miałam już wyjść, usłyszałam łomot. Coś w stylu trzasku, jakby ktoś strzelał.

Postanowiłam wyjść z pokoju. Po drodze, na korytarzu, spytałam jednego ze stojących przy drzwiach, do jednej z sal gwardzistę:

– Co się stało?

– To, tylko nasz nie przyjaciel – odparł, niewzruszony – Radziłbym się gdzieś schować – dodał.

Kiwnęłam głową i poszłam w lewo, przez ciemny korytarz. Zapomniałam dodać, że w tedy była noc.

Tak, naprawdę nie chciałam się chować. Chciałam tylko obejść zamkowe korytarze, w ten sposób, żeby ominąć wroga. Ale oczywiście mi się to nie udało.

Usłyszałam za sobą kroki. Właśnie, w tym momencie uświadomiłam sobie, że zapomniałam wziąć swojej torby, z mojego pokoju.

– Ktoś tu jest? – spytałam w ciemność.

Z paniki, osunęłam się w stronę ściany. Pomacałam ją, wyczuwając w rękach szklaną powierzchnię. Odwróciłam się w stronę wnęki. Pod szkłem znajdowała się gaśnica.

Lepsza taka broń, niż żadna - pomyślałam, biorąc rozmach i uderzając pięścią w stronę szkła. Oczywiście cała moja dłoń krwawiła, ale nie w tym momencie broń była ważniejsza.

 – Mam broń i zawaham się jej użyć – powiedziałam w ciemność, ale tak jakby nikogo tam nie było.

– Dziwnę... no, ale przynajmniej mam się czym bronić – powiedziałam, cicho do siebie.

Wtedy znów usłyszałam kroki.

 – Ej no bez jaj. Chcesz mnie wziąć znienacka co? Ale jam mam gaśnicę.

– Myślisz, że coś mi tą swoją przeklętą gaśnicą zrobisz?  – W tedy zaszedł mnie od tyłu. I świat zawirował mi przed oczami. Walnął mnie czymś mocno w głowę. Nie pamiętam co było dalej...


Zbuntowana księżniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz