Jackie założyła kaptur i maskę po czym dosiadła swojej gniadej klaczy. Teraz jest cieniem w mroku. Teraz jest sobą, może pracować.
- Mam nadzieję, że twoi ludzie są w pełni sił.- Odezwała się do Cedrika, równocześnie podjeżdżając obok niego.
- Są.- Odpowiedział krótko. Na miejsce dotarli po zmroku. Gwardziści pochowali się w wyznaczonych wcześniej miejscach, a zamaskowana kobieta wspięła się na drzewo. Musi mieć idealny widok. Nie musieli długo czekać, bo ich cel pojawił się na horyzoncie zaledwie pięć minut później. Niezwyciężony jechał w samym środku otoczony przez najemników. Jackie zeskoczyła na ostatniego z mężczyzn i wbiła ostrze w jego szyję. W tym samym momencie zza krzaków wyskoczyli rycerze. Szybko pozbyli się pierwszych pięciu wrogów. Niestety w następnej sekundzie wywiązała się otwarta walka. Jednooka wmieszała się w otoczenie i krążyła wokół pola walki, chcąc znaleźć w tłumie przywódcę całej tej niedorzecznej bandy. Po trzech okrążeniach, kiedy najemnicy zostali wybici w pień wyszła z ukrycia.
- Jak kurwa kamień w wodę. - Stwierdziła opierając ręce o biodra.
- Co jak kurwa kamień wodę? - Podszedł do niej zdyszany Cedrik.
- No ten Niezwyciężony! - Ryknęła, zdecydowanie za głośno. - Przecież go widziałam...
Nagle cały las pogrążył się w gęstym dymie. Zanim zdążyła chociażby mrugnąć, ktoś przyłożył jej czymś ciężkim w głowę. Upadła na ziemię z durną miną.
Lekko otworzyła oczy. Obraz był zamazany, ale mimo to udało jej sie ustalić że dalej jest w tym samym lesie. Szarpnęła rękoma. Związane. Jęknęła cicho, gdy jej głowa dała o sobie znać. Wtedy przed nią pojawił się jakiś facet w masce. Co do tego, że postać przed nią jest faktycznie jest mężczyzną, a raczej młodym chłopakiem, upewniła się dopiero kiedy się odezwał.
- Witamy śpiącą królewnę. Jak się spało?
- Kim jesteś?
- Jak to nie wiesz na kogo polujesz? - Zdjął maskę i Jackie ukazała się młodzieńcza twarz, czupryna brązowych włosów i niebieskie oczy. Chłopak nie mógł mieć więcej niż osiemnaście lat.
- To jakieś żarty? - Zapytała rozbawiona. Młody skrzywił się urażony.
- Co masz na myśli? - Wstał poprawiając rękawice.
- TY jesteś tym Niezwyciężonym? - Parsknęła śmiechem pod maską. - Gdybym wiedziała, że jesteś takim młokosem nawet nie próbowałabym się starać. - Brązowowłosy spojrzał jej w oczy.
- Przez swoją głupotę zginiesz. Powiedz mi czego się boisz? - Jackie bez przejęcia skrzyżowała z nim swoje spojrzenie. Minęła minuta, dwie, trzy i nic się nie stało. Kobieta kopnęła go w szczękę, niestety nie na tyle mocno aby ją złamać. Chłopak wyłożył się jak długi przeklinając pod jej adresem.
- Może to ja powinnam zadać ci to pytanie? - Niezwyciężony podniósł się cały czerwony ze zdenerwowania.
- Mieliście ją związać?! Do roboty!! - I odszedł, a do jednookiej podszedł jeden z najemników. Dobrze zbudowany z blond włosami, brązowymi oczami i tatuażami na rękach. Zaczął wiązać jej nogi.
- Ej nie tak mocno, bo jeszcze mi kostki obetrzesz. - Ten w odpowiedzi posłał jej pytające spojrzenie po czym zajął się ostrzeniem małego toporka. Jackie rozejrzała się po obozie. Nic nadzwyczajnego, parę namiotów, ognisko na samym środku i ludzie poprzywiązywani do drzew wokół.
- Pssssyt ej ty Apollo. - Szepnęła do mężczyzny obok. Spokojne odwrócił się w jej stronę. - Dam ci dziesięć procent z mojej działki. - Pokręcił głową i wrócił do swojego zajęcia. - No dobra dwadzieścia. - Zignorował ją. - Niech ci będzie pięćdziesiąt, ale w takim razie oprócz wolności oddajesz mi swój toporek.
- Zamknij się. - Powiedział zachrypniętym głosem.
- Dobra, warto próbować. - Kobieta wzruszyła ramionami na tyle na ile pozwalały więzy. Dalej była w masce, ale już bez kaptura mimo to jest szansa że dalej nikt jej nie rozpoznał. Postanowiła użyć swojej mocy. Iluzji. Pokazała wszystkim obozowiczom pożar bardzo blisko nich.
- Też to czujesz? - Zapytała Apolla (bo tak postanowiła nazywać tego mężczyznę, któremu bliżej było do greckiego boga niż najemnika)
- O czym ty mówisz?- No o tamtym pożarze. - Wskazała miejsce głową.
- Wiemy kim jesteś i co potrafisz nie wysilaj się. - Jackie przewróciła okiem i postanowiła się zdrzemnąć.
-----Time skip--------
- Wstawaj jedziemy.
- Jeszcze pięć minut mamusiu...- Mruknęła zaspana i wtedy dostała z buta. Odwiązali ją i jeszcze paru rycerzy w tym Cedrika, po czym wpakowali do wozu z kratami. W środku znajdowały się jeszcze jakieś dwie dziewczyny. Matka i córka, chyba. Jednooka przysunęła się do rycerza.
- Gdzie reszta?
- Nie widziałaś? Ten dzieciak ich zabił. - Opowiedział zdziwiony Cedrik.
- A em tak jakby poszłam w kimę i nie zauważyłam. - Uśmiechnęła się z niemałym zakłopotaniem. Na jej odpowiedź rycerz odwrócił się tylko w stronę krat. Jackie zauważyła Apolla jadącego tuż obok, przysunęła się więc bliżej łapiąc się pręt.
- Gdzie nas wieziecie? - Zapytała bez ogródek.
- Na targ.
- Niewolników?
- Spostrzegawcza jesteś.
- Pamiętasz chyba o mojej propozycji?- Zapytała Jackie. Najemnik nawet na nią nie spojrzał tylko przyśpieszył konia do kłusu. - Wciąż próbuje! - Kobieta krzyknęła za nim. Z westchnieniem oparła się plecami o kraty, a jej wzrok spoczął na dwóch wieśniaczkach. Były brudne i obszarpane. Trzęsły się ze strachu, młodsza płakała. Wtedy Jackie wpadła na pomysł, genialny można rzec.
Chwilę później opowiedziała go dziewczynie i jej matce. Czemu? Bo to one są w nim kluczowe. Gdy mieli już wyjeżdżać z lasu wieśniaczki zaczęły kaszleć. Bardzo głośno.
- Duszą się! - Krzyknęła jednooka. Wszyscy się zatrzymali i jeden z mężczyzn wszedł do powozu, oczywiście nie zamykając za sobą drzwi. Jackie złapała go za długie włosy i uderzyła raz a porządnie o jeden z prętów. Potem wyskoczyła szybko i małym nożykiem rzuciła prosto w jeźdźca z prawej. Dobrze, że nie przeszukali jej dokładnie, debile, inaczej nie miałaby czym teraz się bronić. Schowała się za pierwszym lepszym drzewem. Ledwo udało jej się uniknąć toporka Apolla. Z małej sakiewki pod lekką zbroją wyciągnęła kolejny nożyk, wzięła głęboki wdech i wychylając się rzuciła nim znowu trafiając tym razem niestety w tors. Zmieniając pozycję wyrwała z pnia toporek i odrzuciła go prosto w jego właściciela. Nie trafiła.
- Dobra koniec tej zabawy! - Usłyszała głos Niezwyciężonego. Kontem oka sprawdziła co się dzieje, a źle się dzieje. Chłopaczek wyciągnął z wozu Cedrika i wycelował prosto w jego głowę bełtem kuszy.
- Wyłaź! Masz wrócić, albo go zabije!
- Nie dasz rady! Jesteś jeszcze dzieciakiem!- Odkrzyknęła mu w nadziei na zyskanie odrobiny czasu. Nagle usłyszała krzyk Cedrika. Wychyliła się bardziej. Chłopak postrzeli go w udo.
- Kurwa...- Jackie mruknęła pod nosem. - Dobra wychodzę! - Krzyknęła i wyszła zza osłony z podniesionymi rękami. - Masz mnie niech ci będzie. - Stwierdziła i przewróciła się na ziemię. Spojrzała w górę, stał nad nią blondyn w ręku trzymał jakiś kij.
- Znowu to samo? - Zapytała zrezygnowana. Facet wzruszył tylko ramionami i wziął zamach.
- Za to mi płacą. - W jednej chwili twarz Apolla zmieniła się w ciemność.
YOU ARE READING
Nie zadawaj pytań, a nie usłyszysz kłamstw.
Fantasy-Lwica...-Mruknął. -Widzę, że znasz jedno z tych ładniejszych przezwisk. -Jackie uśmiechnęła się. - Ale mimo wszystko nazywam sie Jackie Brown i lepiej dla ciebie rycerzyku żebyś tak mnie nazywał.