Niewolnik? Nie na długo.

80 4 0
                                    


Ach miasto Penter, urokliwe, pełne miłych ludzi. Co z tego, że jest również stolicą handlu wszystkim co żywe... Cały orszak wjechał przez południową bramę. Mijali wybiegi dla zwierząt, przeróżne kramy ze wszystkim czego sobie zażyczysz i dzieciaki gotowe oprowadzić cię po mieście za jedną sztukę złota (potem najpewniej cię okradną). Cedrik przez całą drogę dąsał się na Jackie. Ciągle wypominał jej, że gdyby nie ona daliby radę uciec. Najemnicy wyciągnęli z wozu całą wesołą kompanię, założyli im kajdany na ręce i nogi.

- Nie powiem dodają trochę...  elegancji. - Jackie odezwała się do blondwłosego najemnika, gdy ten ją zakuwał. Na jej słowa uśmiechnął się lekko rozbawiony.

- Jak to jest wiedzieć, że zaraz zostanie się zwykłym niewolnikiem co? - Nagle zapytał ją Niezwyciężony. Kobieta spojrzała na niego pogardliwie.

- A jak to jest wiedzieć, że niedługo się zginie? - Uśmiechnęła się z udawaną szczerością. Wtedy chłopak uderzył ją mocno w policzek.

- Powinnaś się już do tego przyzwyczajać. - Rzucił zdenerwowany i odszedł.

--------------Time skip----------

Jackie stała teraz na małym podeście. Zanim ją tutaj przyprowadzili, zabrali jej całe uzbrojenie więc stała teraz jedynie w skórzanych spodniach i białej koszuli (no i naturalnie w opasce na oko, tego nie pozwoliła z siebie ściągnąć). Przed chwilą jakaś zamożna kobieta kupiła Cedrika, za całe dwadzieścia tysięcy złotych monet. Kto by pomyślał prawda? Teraz jedynym pocieszeniem jednookiej kobiety było to żeby pójść za więcej niż rycerz.

- Czterdzieści tysięcy i SPRZEDANA!!! - Zwlekli Jackie z podestu i postawili przed dobrze zbudowaną kobietą. Niebieskie oczy, włosów brak i dziwne malunki na twarzy. Na pewno nie stąd. Pociągnęła Jackie za łańcuchy, prowadząc w tylko jej znanym kierunku. W milczeniu  dotarły do przystani. Kobieta wwlekła jednooką na pokład jednego ze statków, po czym rozkazała usiąść przy maszcie. Chwilę później przypięła ją do niego.

- Czekaj! Kim jesteś?! - Łysa kobieta odwróciła się w jej stronę. 

- Za chwilę wyruszamy. Przygotuj się.- Odezwała się z dziwnym akcentem i zniknęła pod pokładem.

-Przygotuj się? Dobry żart, poza tym jakie wyruszamy!? Przecież sama nie będziesz sterować statkiem!- I wtedy jak na zawołanie na pokład wszedł tabun mężczyzn. Śmiali się głośno, czasami nawet zataczali na boki. Każdy miał krótko ścięte włosy i był pomalowany na twarzy. Na plecach mieli zarzucone skóry jakiś dziwnych zwierząt, wtoczyli się na pokład nie zwracając uwagi na Jackie. Zaczęli przygotowywać statek do podróży. Przykuta kobieta poczęła obmyślać plan ucieczki. Przerwał jej to mały chłopiec, który przykucnął przypatrując się.

- Co się gapisz?- Zapytała zirytowana jego towarzystwem i wtedy ją oświeciło. - Rozumiesz mnie? - Dzieciak przytaknął kiwnięciem głowy.

- A czy pomożesz mi? - Znowu przytaknął. - Proszę, przynieś mi klucze. Tylko tak żeby nikt nie widział. - Chłopiec uciekł, jednooka westchnęła zrezygnowana. Co ona sobie w ogóle myślała!?Że dzieciak jej pomoże!? Myśląc nad kolejnym planem, mimowolne spojrzała w stronę miasta. W porcie jak gdyby nigdy nic stał sobie ten dupek Apollo! Gdy ich spojrzenia się spotkały blondyn uśmiechnął się.

- Pomóż mi a nie się szczerzysz! - Krzyknęła jakby od niechcenia, bo przecież najemnik nie miał powodu aby jej pomóc. Z kajuty wyszła kobieta i stanęła przed kładką prowadzącą na pokład. Przez chwilę kogoś wypatrywała, gdy namierzyła tego ktosia zawołała go. Na pokładzie pojawił się Apollo. Pokazał wymalowanej kobiecie średni woreczek ze złotem po czym wskazał ruchem głowy w stronę Jackie. Niechętnie przyjęła zapłatę i oddała klucze w ręce mężczyzny. Odchodząc powiedziała jeszcze coś w swoim języku.

- Nie musisz dziękować. - Powiedział rozkuwając jednooką. Jackie w milczeniu zeszła ze statku i ruszyła w stronę targu.

- Gdzie ty idziesz? - Podbiegł do niej blondyn i złapał za ramię po to by się zatrzymała.

- Odebrać swoje rzeczy. - Odpowiedziała oschle.

- Nie masz pieniędzy. - Stwierdził mężczyzna.

- Nie będę płacić za swoją własność. - Zdenerwowała się i znowu ruszyła przed siebie zostawiając "wybawcę" za sobą.

Widzieliście kiedyś rozwścieczonego lwa, zamkniętego w małym pomieszczeniu z grupą ludzi? Tak właśnie wyglądała Jackie, kiedy.... kulturalnie odbierała swoje rzeczy. Gdy wyszła przed budynek wycierając resztki czyjegoś mózgu ze swojego napierśnika, natrafiła na dobrze wszystkim znanego najemnika.

- Co ty tu robisz? Idź lepiej szukać pracy.

- Właśnie skończyłem pracować. - Odparł, wzruszając ramionami.

- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

- Kupiłem cię, więc czuję się w obowiązku aby pilnować twojego tyłka. - Apollo był oparty o ścianę, więc Jackie przechodząc obok niego, lekko go pchnęła. Oczywiście ten upadł na zabłoconą ulicę.

- Obejdzie się bez twojego niańczenia.

- Powiedziałbyś tak też wtedy na statku?

- Nie prosiłam cię o pomoc.

- Słyszałem coś innego. - Kobieta stanęła przed blondynem, podpierając ręce o biodra.

- I co chcesz teraz dostać medal?

- Nie, chce ci pomóc. - Jackie zrobiła zdziwioną minę, ale po chwili otrząsnęła się i prychnęła.

- Sumienie cię ruszyło? Czy może jednak moja oferta przypadła ci do gustu?

- Powiedzmy, że jedno i drugie.

- Niech ci będzie, chodźmy. - Jednooka założyła na głowę kaptur i weszła w tłum. Mimo zgody liczyła, że  nowy koleżka jednak straci ją z oczu. Po dziesięciu minutach marszu i wtapiana się w tłum stwierdziła, iż tak sie stało. Nawet uśmiechnęła się na tą myśl, ale wtedy ktoś złapał jej nadgarstek.

- Niezła próba, a tak swoją drogą nazywam się Darren.

- Jackie i powiedźmy że jest mi miło...- Mruknęła, zrównując krok z Darrenem.

Nie zadawaj pytań, a nie usłyszysz kłamstw.Where stories live. Discover now