Eldir

36 1 0
                                    


- Czy ty zawsze musisz nas wpierniczyć w jakieś gówno? - szepnął Darren.

- Słuchaj przynajmniej wiemy, że nie ma sensu jechać dalej. - Jackie uśmiechnęła się ku irytacji blondyna. Tym czasem Pascow nie spuszczał z oczu tej dwójki. Bez przerwy się w nich wpatrywał.

- Patrzy się na nas od początku kolacji... - stwierdził najemnik.

- No nie gadaj. Nie wiem co knuje, ale wolałabym nie skończyć jak.... no wiesz.

- Ja też. Musimy uciekać jeszcze dzisiaj. Ten facet jest chory. - nagle do sali wpadła jakaś młoda kobieta. Czerwona ze zdenerwowania podeszła do Astora. Jego strażnicy nie chcieli jej dopuścić, jednak lord odprawił ich z kwitkiem. Dziewczyna zaczęła krzyczeć coś w stylu "Jak mogłeś ty potworze!" albo " Nie jestem prawdziwym mężczyzną!" po czym go spoliczkowała. Wszyscy w sali zamarli łącznie z Jackie i Darrenem. Pascow popatrzył na nią z politowaniem, pociągnął ja z rękę i wykonał jedno precyzyjne cięcie. Blondynka padła na podłogę wyjąc z bólu.

- Wypuście ją do lasu. - rozkazał strażnikom, kiedy wytaszczyli ją z sali odezwał się ponownie. - Oddział pierwszy. - grupa mężczyzn zwróciła na niego uwagę. - Przygotować się do wyjazdu. Jackie pojedziesz z nami, szykuj się.

---------------------------------

- Gdzie jedziemy? - zapytałam Jorena jednego z przybocznych Pascowa.

- Na małe polowanko. - roześmiał się ohydnie. - Panie ogary zaczynają się niecierpliwić!

- Puść je! - krzyknął czarnowłosy, a psy pognały przed siebie. - A ty jeszcze tutaj? - zapytał kobietę. - Złap tą sukę i przynieś mi jej głowę. W przeciwnym wypadku to głowa twojego przyjaciela zawiśnie na murach zamku. - Jackie posłała mu spojrzenie pełne pogardy i gniewu. On na pewno coś o niej wie. Wie, że brała udział w takich "polowaniach", wie że kiedy znów zacznie to robić to nie będzie się mogła powstrzymać. Jednym słowem wie jak ją skutecznie wykorzystać. - Czas ucieka. - pogoniła swojego wierzchowca. Odszukanie ofiary nie było trudne, po prostu daleko nie uciekła. Psy przyparły kobietę do jakiejś skały. Cała brudna, mokra od potu i z krwawiącym kikutem. Stała tak bezbronna, gotowa umrzeć. Jednooka podeszła do niej powoli. Wpatrywała się w nią przez chwilę, aż blondynka nie wytrzymała.

- No dalej zrób to! - wykrzyczała przez łzy. Po chwili zaczęła się jednak śmiać. - Ale jestem głupia...Oczywiście, że tego nie zrobisz! Jesteś taka sama jak on! Lubisz patrzeć na cierpienie innych, prawda?! Jesteś potworem tak jak on! Nigdy nie- Urwała swoje zdanie, kiedy ostrze przeszyło jej gardło. Ciało drobnej blondynki upadło bezwładnie na poszycie lasu.

------------------------------------

Jackie bez słowa wróciła do Pascowa i rzuciła pod kopyta jego konia głowę biednej dziewczyny.

- Wiedziałem, że dasz się namówić. W końcu to twój chleb powszedni Lwico. - uśmiechnął się do niej. Najwyraźniej zachwycony z roboty.

- Kim ona była? - zapytała jednooka.

- Moją narzeczoną.

- Dlaczego?

- Była nieposłuszna. Poza tym ciągle trajkotała mi nad uchem jaki to zły nie jestem. Ty na szczęście jesteś daleka od podzielenia jej losu.

- Uważaj, żebym ci jeszcze nie uwierzyła.

- Ha! Właśnie zabiłaś bezbronną dziewkę, ale żarty i tak się ciebie trzymają!

- Zginie jeszcze wielu bezbronnych. W końcu jednak odpowiedzialny za to wszystko srogo zapłaci.

- Mam potraktować to jako groźbę?

- Nie używałabym takich mocnych słów. - brunetka posłała mu kpiący uśmieszek. Astor zdenerwowany dobył miecza i pchnął nim Jackie prosto w brzuch. W tym momencie wyparowała.

- Jednak jesteś jeszcze większym idiotom niż myślałam Pascowie Astorze. - zza drzewa wyszła prawdziwa Jackie gotowa do ataku. Lord widząc ją oblizał spierzchnięte wargi i wyjął z kieszeni płaszcza niebieski kamień.

- Teraz wrócisz grzecznie do zamku. - kiedy jednooka zobaczyła małą skałę, poczuła spięcie w całym ciele. Eldir kamień pozwalający kontrolować każdego, bez wyjątków. Nigdy wcześniej go nie widziała. Była pewna, że to bujdy...

- Wrócę do zamku. Grzecznie. - powtórzyła rozkaz dosiadając konia.

------------------------------------

W głównej sali nikogo już nie było. Zostały tylko resztki po biesiadzie i nieprzyjemny chłód. Jackie utkwiła spojrzenie w kamiennej posadzce. Czuła się teraz jak... no właśnie jak? Czy takie upokorzenie i takie zachowanie można do czegoś przyrównać?

- Przewiduje owocną współpracę. - dwóch mężczyzn złapało ją za ręce. Trzeci nachylił się nad nią i wyciągnął sztuczne oko. Na jego miejsce wsadził oszlifowany niebieski kamień. Nie mogła oponować, Eldir jej na to nie pozwalał. - Pozwoliłem sobie na podzielenie kamienia. Teraz wystarczy, że będę mieć go przy sobie. - lord pogładził kobietę po policzku. - Powinnaś pomyśleć jakie szczęście cię spotkało. Teraz będziesz mogła znów być sobą.


Nie zadawaj pytań, a nie usłyszysz kłamstw.Where stories live. Discover now