Obecność Darrena wywołała ogromne wzburzenie w mieszkańcach zamku. Widząc kroczącego przez dziedziniec ducha wiele osób rzuciło się na kolana i zaczęło modlić do swoich bogów. Jackie pchnęła ciężkie drzwi i niepewnie weszła do głównej sali. Kuzyn rzucił jej pokrzepiające spojrzenie. Jednak, kiedy zobaczył najemnika pobladł natychmiastowo. Odruchowo położył rękę na mieczu.
- Spokojnie, proszę. - chwyciła rękę kuzyna i powoli ściągnęła ją z głowicy broni.
- Myślałem, że nie żyjesz. - Jartyn mimo oszołomienia postanowił uściskać blondyna. Zarzucając ręce na ramiona mężczyzny nie poczuł nic. Zamiast zawiesić się na szyi przyjaciela, zatoczył się do przodu. - Ale jak to? - z niedowierzaniem spoglądał raz na swoje dłonie, raz na Darrena.
- Powinieneś usiąść. - mężczyzna uśmiechnął się łagodnie.
----------------------------------------------
- Duchem? - Jartyn nie mogąc przyjąć do wiadomości tego co właśnie usłyszał, opróżnił kolejny kielich wina.
- Nie udawaj niewiniątka kuzynie. Przecież wiesz, że magia istnieje. - Jackie oburzyła się lekko.
- Daj spokój, nawet jeśli o tym wie to i tak jest to dla niego szok. - blondyn skarcił ją.
- Wciąż tu jestem. Już zapomnieliście? - żachnął się pijacko czarnowłosy. - Nie mamy pojęcia gdzie uciekł lord Pascow. Moi ludzie gonili go przez parę dni, ale później ślad się urwał. Tak jakby zapadł się pod ziemię. - Jartyn wstał od stołu, lekko się przy tym zataczając. - Pozwolicie proszę, że udam się teraz samotnie, przyswoić wasze nadnaturalne nowiny. - Gdy tylko kuzyn Jackie opuścił komnatę ona poszła w ślad za nim. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Oparła się o kamienną barierkę i wpatrywała się w dziedziniec, na którym krążyli żołnierze.
- Brakowało mi świata żywych. - słysząc głos Darrena, zaskoczona wzdrygnęła się lekko.
- To miało byś prostsze. - odezwała się po chwili ciszy.
- Co miało być prostsze? - zainteresował się najemnik i przystanął obok brunetki.
- Życie. Nie zabijam ludzi, bo to lubię. Po prostu liczyłam, że nie będę musiała zmagać się z problemami. I faktycznie nie musiałam, dopóki nie pojawiłeś się ty. Poczułam, że mogę ci zaufać, że jesteś moim przyjacielem. I wtedy zaczęłam się zastanawiać. Co jeśli właśnie zabiłam czyjegoś przyjaciela? Kogoś komu inna osoba powierzyła siebie? Dopadły mnie wyrzuty sumienia, ale kiedy zginąłeś coś we mnie jakby pękło. Dotarło do mnie, że wszyscy, którzy nazywali mnie potworem mieli rację. - pojedyncza łza spłynęła po policzku kobiety. - Nie dość, że zabijam to nie jestem w stanie obronić przyjaciela.
Blondyn nie wiedział jak zareagować, więc niezdarnie objął Jackie ramieniem. Ręka zamiast przejść przez brunetkę na wylot zatrzymała się na jej ramionach. Zdezorientowany duch powoli przyciągnął przyjaciółkę do siebie, jakby bojąc, się że zaraz upadnie i potłucze się niczym porcelanowa waza. Odetchnął z ulgą, kiedy jednooka siąpiąc cicho, oparła na nim głowę.
- Jak? - zapytała od razu, kiedy poczuła, że nie przenikła przez mężczyznę.
- Nie wiem. - przyznał się. - Ale mi to nie przeszkadza. - przytulił ją mocniej do siebie.
YOU ARE READING
Nie zadawaj pytań, a nie usłyszysz kłamstw.
Fantasy-Lwica...-Mruknął. -Widzę, że znasz jedno z tych ładniejszych przezwisk. -Jackie uśmiechnęła się. - Ale mimo wszystko nazywam sie Jackie Brown i lepiej dla ciebie rycerzyku żebyś tak mnie nazywał.