Sammy, daj mi odejść.

4K 171 23
                                    

 Sam obudził się chwilę przed siódmą rano. Wstał, ubrał się i powoli poszedł do kuchni, w między czasie przeglądając czy pojawiły się jakieś nowe morderstwa. Początkowo nie zauważył Deana, kiedy wszedł do pomieszczenia. Starszy Winchester pochylał się nad szklanką whisky i patrzył nieprzytomnie na jakiś punkt na stole. Jego twarz była blada, a zdobił ją kilkudniowy zarost.

-Dean?-zdziwił się Sam.

-Sam? Nie śpisz jeszcze?-zapytał po czym spojrzał na zegarek na ręce.-Cholera! Już po siódmej.

-Nie spałeś całą noc?

-Zasiedziałem się.-mruknął i ociężale wstał.

-Stary, co się dzieje?-westchnął poirytowany brunet.

-Nie wiem o czym mówisz, Sammy.

-Myślisz, że nie widzę? Co cię gryzie?

-Nic mi nie jest! To tobie znowu się coś ubzdurało!-warknął zdenerwowany.

Młodszy Winchester odprowadził wychodzącego Deana wzrokiem. Westchnął zrezygnowany. Martwił się o brata, który ostatnimi czasy był markotny i bardzo zamyślony. Dużo też pił... znaczy więcej niż zwykle. To nie wróżyło nic dobrego i Sam widział to najlepiej. W takich momentach w głowie Deana rodziły się pewne myśli, które nie podobały się jego bratu. Ale co ten mógł zrobić? Mógłby porozmawiać z Deanem, ale wątpił czy coś by z niego wyciągnął.

Dean po wyjściu z kuchni od razu udał się do garażu, gdzie stała jego ukochana Impala. Wsiadł do środka i puścił jedną z kaset, po czym położył się na siedzeniach i zaczął cicho nucić utwór Zeppelinów. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął. Obudził się po kilku godzinach z jedną konkretną myślą: 'muszę wyjechać'.

Wstał do pozycji siedzącej. Kaseta już dawno przestała grać, dlatego ją wyjął. Wysiadł z Impali, a potem poszedł do siebie. Z pod łóżka wyjął jedną z toreb, które zazwyczaj brał na polowanie z Samem. Zaskakująco spokojnie spakował do niej swoje rzeczy. Gdy skończył usiadł do biurka i na jednej z wolnych kartek napisał wiadomość do Sama:

Sammy.

Kiedy to czytasz ja już jestem daleko. Nie martw się ani ty, ani Cas.

Nic mi nie jest, ale potrzebuję przerwy. Potrzebuję pobyć sam ze sobą.

Nie ukrywam się, nie unikam was.

Potrzebujesz pomocy=dzwonisz.

Jestem pod telefonem, zawsze możesz zadzwonić, ale na litość boską NIE SZUKAJ MNIE!

Sammy, daj mi odejść.

Dean

 Kartkę zostawił na łóżku, wziął torbę i po cichu wymknął się do garażu po Imaple

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kartkę zostawił na łóżku, wziął torbę i po cichu wymknął się do garażu po Imaple. Wsiadł do niej i odjechał przed siebie, tak jak chciał.

  Niczego nieświadomy Sam siedział w bibliotece i na swoim laptopie poszukiwał sprawy. Nie wiedział, że w tym samym czasie jego brat oddala się coraz bardziej.

-Sam.

-Hej, Cas!

-Gdzie Dean?-zapytał anioł, rozglądając się.

-Pewnie śpi, a co?-zapytał uśmiechając się.

-Chyba mam dla was sprawę.-powiedział, podając młodszemu Winchesterowi gazetę.-To chyba wilkołak.

-Ciała bez serc... tak. Wygląda to na wilkołaka...-powiedział, czytając artykuł.-Skąd to masz?

-Czasami przeglądam gazety. Został mi taki zwyczaj po tym jak byłem człowiekiem.-wyjaśnił.

-Obudzę Deana. Pewnie mu się spodoba małe polowanie.

-Jak Dean się czuję?-zapytał zmartwiony Castiel.

-Nie wiem. Dziwnie się zachowuję, dużo pije... Ale chyba polowanie poprawi mu humor.

Winchester wstał i poszedł do pokoju brata. Zapukał kilkukrotnie i nie słysząc odpowiedzi wszedł do pokoju i zdziwił się, nie znajdując tutaj Deana. Zamiast tego zobaczył małą kartkę na kołdrze. Jego serce na chwilę stanęło, stracił dech w piersi a kolana ugięły się pod nim. Od razu przypomniał sobie jak jego brat zostawił mu podobną kartkę po tym jak zmienił się w demona.

-O nieee....-sapnął i trzęsąc się z emocji wziął kartkę między palce.-Sammy...-zaczął czytać.

Usiadł na materacu i zaczął studiować treść wiadomości. Przeczytał ją po wielokroć. Potem gorączkowo wygrzebał telefon z kieszeni spodni i wybrał numer brata. Ten odebrał po kilku sygnałach.

-Dean!-krzyknął.

-Długo ci to zajęło braciszku. Wyjechałem kilka godzin temu.-zaśmiał się niewesoło.

-Dean, do cholery, gdzie jesteś?!

-Sammy...

-Nie, nie Sammy! Dean, gdzie jesteś?!-krzyczał zdenerwowany.

-Sam,-westchnął-czytanie ze zrozumieniem się kłania. W liście wszystko wyjaśniłem.

-O, tak, jasne! 'Nic mi nie jest, ale potrzebuję przerwy'! To jest twoje wyjaśnienie?!

-Uspokój się.-westchnął.-Na pocieszenie mogę powiedzieć, że tym razem nie jestem demonem i nie jadę na miesiąc miodowy z Crowleyem. I zanim coś powiesz, daj mi dokończyć. Potrzebuję pobyć sam, rozumiesz? Pomyśleć, może poszaleć... Sam nie wiem. Nie będę robił nic niebezpiecznego! Może pójdę na ryby? Zawsze chciałem iść na ryby,-uśmiechnął się- ale jakoś tak nie było kiedy. Możesz dzwonić co godzinę jeśli to sprawi, że się uspokoisz i nie będziesz mnie szukał po całym świecie.

-Cały świecie?-zdziwił się.-Przecież nienawidzisz latania.

-Tak tylko powiedziałem.

Sam milczał przez chwilę, zastanawiając się co powinien teraz powiedzieć. Z jednej strony myślał o tym, że Dean może faktycznie potrzebować czasu 'sam na sam', ale z drugiej nie podobało mu się to, że jego brat będzie sam.

-Sammy? Żyjesz tam jeszcze?

-Dobra...

-Co 'dobra'?

-Będę dzwonił i ty też masz dzwonić! Masz się meldować! Co robisz, gdzie jes...

-Nie. Nie będę mówił gdzie jestem, a ty nie będziesz mnie namierzał za pomocą tych diabelskich programów

-Nie obiecuję ci tego-wyznał Sam.

-Zatem ja nie obiecuję ci, że będę dzwonił.-westchnął i rozłączył się.


Przed poprawką: 800 słów 

Po: 812 (szalona poprawka) 

Let me be your shelterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz