Ona chyba umiera, Sammy

655 55 0
                                    

  Nadia siedziała na schodkach, prowadzących do domu. Leniwie opierała się o filar i obserwowała Winchestera, pochylającego się nas silnikiem starego Chevroleta. Nadia uśmiechnęła się lekko, widząc plamę ze smaru na twarzy mężczyzny. Czuła dziwną satysfakcję obserwując poczynania Deana. Demon czy człowiek, Dean zawsze będzie czerpał radość z naprawiania aut.

-A co z Mustangiem?-rzuciła mimochodem.

-Wiesz gdzie leżą narzędzia,-odparł-popisz się.

Kobieta, biorąc to za wyzwanie, ochoczo wstała z miejsca. Klasnęła w dłonie i weszła do garażu, gdzie powoli kurzył się Ford Mustang z 1965 roku. Nadia przejechała palcem po masce auta i uśmiechnęła się.

Wsiadła za kierownicę i wyjechała przed dom. Dean spojrzał w jej stronę, kiedy zatrzymała pojazd obok niego. Otarł dłonie w jeansy i niedbale oparł się o Chevroleta, którego naprawiał. Brunetka wysiadła, pozostawiając silnik 'na chodzie'. Otworzyła maskę i zajrzała do środka. Winchester podszedł do niej i przyjrzał się drgającemu silnikowi.

-Roboty na dwa dni-wzruszył ramionami.-Co to dla ciebie-dodał i poklepał ją po ramieniu.

-Łatwiej byłoby pojechać do warsztatu-westchnęła.

-Tak samo mówiłaś, kiedy naprawiałaś Camaro?-prychnął.

-Po pierwsze: było tak zniszczone, że za naprawę policzyli by majątek. Po drugie: nie miałabym satysfakcji.

-To do roboty-powiedział i zajął się swoimi sprawami.

Późnym popołudniem, Dean i Nadia pojechali do miasta po części do aut. Oboje potrzebowali wymienić kilka rzeczy i stwierdzili, że załatwią to razem. Jako, że tylko Chevy była zdolna do jazdy na dłuższą metę, to właśnie nią pojechali.

Części do Mustanga Nadia znalazła niemalże od razu. Dean natomiast musiał pojechać do jeszcze jednego sklepu. Zostawił byłą speedsterkę samą w furgonetce. Kobieta oparła czoło o szybę, nogi wyciągnęła przed siebie i tak czekała na powrót towarzysza. W pewnej chwili poczuła nieprzyjemne gorąco w brzuchu; natychmiastowo usiadła prosto. Położyła rękę na brzuchu i ustach, czując jakby zaraz miała zwymiotować. Poczuła drapanie w gardle, dlatego zaczęła kaszleć, niemal się krztusząc. Spojrzała na swoją rękę, która była we krwi. Kobieta spojrzała w lusterko i zdziwiła się widząc, jak po jej ustach powoli spływa czerwona maź. Otarła ją szybko, widząc zbliżającego się Winchestera.

Dean nawet nie zauważył, że coś złego działo się z jego towarzyszką.

****

Jaki cel miała Osatra, zmieniając Deana i Nadię w demony? Otóż... żaden. Asmodeusz, potężny demon, Rycerz Piekła, potrzebował jej pomocy. Wręcz zmusił wiedźmę do tego, aby mu pomogła. Niechętnie poddała procesowi demonizacji tę dwójkę. Demon wiedział, że to wybije Team Free Will i Crowleya z rytmu. Chciał żeby skupili się na tej dwójce, kiedy on, Asmodeusz, będzie podbijał Piekło. Osatra nie była zadowolona. Ona i Winchester byli już kwita a do speedsterki nic nie miała. Między innymi właśnie dlatego Dean i Nadia dostali takie znaki a nie inne. Mogła sprawić, że by się nienawidzili, byli do siebie obojętni albo w ogóle się zapomnieli. Jednak wiedźmie podobało się uczucie między tą dwójką i nie mogła go zniszczyć, dlatego upewniła się, że zostanie ono między nimi. Wiedziała też, że znak, który otrzymali, sprawi, że tylko oni będą mogli się uleczyć nawzajem. Prędzej czy później samoistnie przestaną być demonami, bo uczucie między nimi, wybieli ich demoniczne dusze. Liczyła, że nastąpi to wkrótce. Chciała bowiem, aby zabili Asmodeusza.

****

  Deana pochłonęła praca nad autem. Nadia jako że czuła, jak siły z niej uchodzą, weszła do środka domu i tam, podpierając się o ściany, doczłapała do starej kanapy, która skrzypiała, kiedy się na niej siedziało. Usiadła ciężko na poduszkach i pochyliła się do przodu, czując jakby zaraz miała zwymiotować.

-Cholera-sapnęła i wstała nagle. Podbiegła do zlewu w kuchni, która była bliżej niż łazienka, i zwymiotowała krwią.

Upadła na kolana przy zlewie. Rękoma trzymała się blatu, starając się wstać, ale nie miała siły. Obróciła się tak, że mogła oprzeć się plecami o szafki. Po brodzie spływała jej krew, która kapała jej na koszulkę. Uniosła ręce na wysokości oczu, widząc jak na koniuszkach jej palców zaczyna się coś dziać. Najpierw zobaczyła jedną złotą iskrę, potem drugą i następną. Chwilę później po jej palcach zaczęły biegać dobrze znane jej pioruny. Pamiętała to jako miłe uczucie mrowienia, ale tym razem nie miało to nic wspólnego z czymś miłym. Palce ją piekły i bolały, jakby włożyła je do wrzątku.

Dean oparł ręce w chustę i wrzucił ją do środka kufra z narzędziami, który następnie odstawił do garażu, gdzie stał Mustang. Wszedł do środka domu a widząc Nadię podbiegł do niej natychmiastowo.

-Nie-jęknęła cicho, wyciągając w jego stronę rękę, po której wciąż błądziły pioruny.-Nie podchodź.

-Co się dzieje?-zapytał, namaczając ścierkę aby otrzeć usta kobiety.-Skąd tu tyle krwi?

-No zgadnij-burknęła próbując wstać. Dean natychmiastowo chwycił ją pod ramię. Elektryczność ustąpiła i Nadia poczuła się trochę lepiej, chociaż krew dalej spływała po jej ustach; Dean otarł je.

-Połóż się na chwilę-polecił.

Z dnia na dzień z Nadią robiło się coraz gorzej. Dean z niepokojem obserwował jak kobieta wypluwa z siebie litry krwi a potem pada na łóżko ledwo przytomna. W końcu postanowił podjąć pewne środki, które miały uratować demonice. Przynajmniej na to liczył.

Naprawił Mustanga i odjechał, zostawiając śpiącą towarzyszkę. Używając programu do namierzania, odnalazł swój cel i tam też pojechał. Daleko nie miał, bo zaledwie 10 kilometrów od domu w Tennessee.

Sam podszedł do okna w motelu, zaintrygowany rykiem silnika pod budynkiem. Otworzył szeroko oczy, widząc jak z auta wysiada nikt inny, jak jego brat. Starszy Winchester czując się obserwowany, spojrzał w stronę okna. Uśmiechnął się upiornie do Sama i pomachał mu ręką. Młodszy Winchester cofnął się w głąb pokoju.

-Dean tu jest-rzucił cicho, w stronę towarzyszy.

-A Nadia?-zapytał od razu Crowley.

-Nie widziałem-pokręcił głową.-Poczekajcie tu-nakazał.

Chwycił ostrze Ruby i schował je do kieszeni. Wyszedł z pokoju i powoli podszedł do demona, opierającego się o Mustanga.

-Zaskoczyłeś mnie-powiedział Sam.

-Jestem pełen niespodzianek-odparł a jego oczy zrobiły się czarne.

-Jestem pełen niespodzianek-odparł a jego oczy zrobiły się czarne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Tak, tak, wiem-mruknął Sam.-Jesteś znowu demonem. Wolny od niańczenia brata- już to przerabialiśmy-westchnął.-Ostatnim razem mnie unikałeś... co się zmieniło?

-Potrzebuję pomocy-westchnął, przyjmując niedbałą postawę. Nie chciał pokazywać bratu, że jest zmartwiony.

-Co się stało?-zapytał zaintrygowany.-Gdzie Nadia?-dodał, kiedy demon milczał.

-Ona-zaczął, niepewny jak to powiedzieć.-Ona chyba umiera, Sammy.

-Jak to?-Sam drgnął, słysząc jego słowa.

-Podejrzewam, że Savitar jest z tobą-wywrócił oczami.-Muszę z nim pogadać.


Wesołych Świąt btw 

Alexa play Fuck Christmas by Eric Ilde


4

Let me be your shelterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz