Dean poluje z Samem od momentu, w którym zabrał brata ze Stanford.
Starszy Winchester jednego dnia postanawia, że chce wybrać się na samotną podróż przed siebie. Tylko on, jego impala i klasyczny rock w radiu.
Aby na pewno?
Co się stanie, kiedy pe...
Dean siedział na łóżku, w swoim pokoju. Nerwowo przeglądał zdjęcia z kamer miejskich, poszukując jednego, konkretnego. Jednak nigdzie nie mógł znaleźć fotografii czarnego Chevroleta Camaro, które należało do jego przyjaciółki. Poirytowany zatrzasnął laptopa, który zaskrzypiał.
Winchester wyciągnął z kieszeni telefon, którym próbował się skontaktować z Nadią. Kobieta nie odpierała, dlatego on uporczywie dzwonił co raz częściej, co nie dawało zbyt dużego efektu, ale się nie poddawał. Nadia standardowo nie odebrała i tym razem.
Speedsterka zostawiła swój list dla Deana tydzień temu. W tym czasie dużo się z nią działo. Nadal była w drugim stadium. W nocy budziła się a jej ciało sztywniało z bólu. Na szczęście nie była sama. Savitar przez sen wyczuwając przypływ mocy, budził się i podbiegał do niej. Przytulał ją do swojej piersi, głaskał, uspokajał. Wiedział, że nie pomoże jej to, ale chciał przy niej być.
W dzień Nadia była osłabiona, nie wyspana i bardzo niemrawa, dodatkowo humor psuła jej cała sytuacja z Deanem. Savitar przechowywał jej telefon, dlatego urządzenie wciąż działało. Komórka często dzwoniła i speedsterka doskonale wiedziała kto się do niej dobija. Nawet jeśli mogła by dotknąć telefonu, nie chciałaby z nim rozmawiać. Po co? Musiałaby mu tłumaczyć całą sytuacje, wyjaśnić jakie ryzyko ciąży na niej. Nie chciała go w to wciągać.
Dwa tygodnie później u Nadii zaczęło się stadium trzecie. Ból w nocy stawał się słabszy, ale w ciągu dnia nagle atakował. Tak jak przewidział Savitar, kobietą rzucało o ściany. Po ataku była posiniaczona, a jej ramiona boleśnie obite. Przez to wszystko jej usta wykrzywiał grymas przez cały dzień, a humor nie dopisywał ani na minutę, chociaż Savitar się starał aby takowy powód do radości miała.
To co się z nią działo było niczym w porównaniu ze stadium czwartym.
Zmiana przyszła nagle, z dnia na dzień. Nadia obudziła się wcześnie rano, ale tym razem nie z powodu bólu, skurczy czy czegoś innego. Promienie, które wpadały przez okno do środka, ogrzewały jej twarz. Skrzywiła się i otworzyła oczy. Wciąż leżąc, patrzyła na śnieżnobiały sufit ich pokoju. Słyszała oddech Savitara, który wciąż smacznie spał na łóżku obok. Odwróciła głowę i spoglądając na niego, poczuła złość. Szybko odwróciła głowę tak, że coś strzyknęło jej w karku. Wypuściła powietrze ze świstem i wstała z łóżka.
Savitar zdziwił się, kiedy się obudził. Nad jego łóżkiem stała Nadia z zadziornym uśmieszkiem i dziwną iskrą w oczach.
-Stadium czawrte-westchnął i opadł na poduszki z niepocieszoną miną.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Zaraz jednak znów się podniósł i zaciekawiony spojrzał na swoją przyjaciółkę. Przez setki lat jego życia widział już wielu speedsterów ze stadium czwartym, wiedział co z nimi robi. Był ciekawy jak zadziała na Nadię. Gdy zobaczyła, że na nią patrzy uśmiechnęła się szelmowsko. Miała na sobie czarne jeansy, rurki, z dziurami na kolanach. Miała również t-shirt z nadrukowanym logiem AC/DC z dekoltem, który odsłaniał górną część biustonosza kobiety. Na szyi wisiała złota obrączka po babci Nadii-jednyny znak, że speedsterka ma jeszcze jakieś uczucia. Stare, czarne trampki na stopach kobiety świadczyły o sentymencie, który do nich miała. Odetchnął. Sentyment to uczucia.