Cholerny Team Free Will

683 58 9
                                    

 Nadia znalazła się na korytarzu, w drodze do swojego pokoju. Była zmęczona i obolała i jedyną rzeczą, o jakiej teraz marzyła, był sen. Marzyła, aby paść na poduszkę w swoim pokoju, nakryć się kocem i poddać się Morfeuszowi i jego objęciom.

Zatrzymała się w połowie drogi. Stanęła przy drzwiach do sypialni Deana. Wyciągnęła rękę, aby nacisnąć klamkę i wejść do środka.

Pokój starszego Winchestera był zawsze bardzo schludny, chociaż wielu może wydawać się to niemożliwe, patrząc na właściciela. Wprawdzie kilka rzeczy było niepoukładane, ale Nadia uznała to za kontrolowany chaos.

W palce chwyciła zdjęcia, na których był Dean z bratem albo rodzicami. Westchnęła cicho, widząc, śmiejącego się łowce. Mimowolnie spojrzała na znamię na swoim przed ramieniu. Odkąd przestała być demonem, czyli od niedawna, odczuwała pewną pustkę. Połączenie, które dzięki znamieniu mieli Dean i Nadia, osłabło, kiedy ostatki demoniczności, umarły w niej.

Odłożyła zdjęcia na blat biurka. Z kolejnym westchnięciem, usiadła na łóżku Winchestera po czym położyła się. Wtuliła policzek w poduszkę i mruknęła, czując wodę po goleniu Deana. Otuliła się szczelnie kołdrą i ponownie zamruczała, czując zapach mężczyzny. Tak zasnęła na kilka godzin.

 Dean wrócił do Tennessee i odstawił Mustanga do garażu. Kluczę od auta wrzucił do skrzynki na stole i wszedł do wnętrza domu. Gorączkowo rozejrzał się dookoła, nie wiedząc co ze sobą zabrać. Czuł na sobie gorący oddech Sama, wiedział bowiem, że młodszy brat ruszy za nim. Chwycił swoją torbę z rzeczami i opuścił dom. Poszedł do miasta gdzie załatwił pewną sprawę i ruszył dalej w drogę autostopem.

Sam nie zdziwił się, kiedy znalazł Nadię w pokoju Deana. Ostrożnie wsunął się do środka pomieszczenia, nie chcąc jej obudzić. Poprzednio jak Nadia, przyjrzał się zdjęciom na biurku. Czuł cholerne deja vu. Deanmon znikający nagle, pozostawiając za sobą tych, którzy go kochają. Żeby było śmieszniej Dean ma nawet znak na przed ramieniu. Sam prychnął cicho pod nosem i usiadł ciężko na krześle przy biurku. Nadia drgnęła, usłyszawszy przez sen jakiś dźwięk. Uniosła ciężkie powieki do góry. Od razu zauważyła młodszego Winchestera przy biurku. Przecierał oczy i nie widział, że Nadia już nie śpi.

-Będzie dobrze, Sam-powiedziała spokojnie. Podniósł gwałtownie głowę, chcąc na nią na krzyczeć, chcąc wylać swoje złe uczucia na nią, ale widząc jej spojrzenie pełne tych samych uczuć, które i on czuł, natychmiast ochłonął. Ona, jakby rozumiejąc co dzieje się z mężczyzną, wstała z łóżka i podeszła do niego. Oparła się biodrem o biurko i chwyciła dłoń młodszego Winchestera. Miała delikatny aczkolwiek mocny chwyt.

-Jednego dnia wszystko się ułoży-zapewniła.

-W moim kalendarzu chyba nie ma miejsca na taki dzień-westchnął.

-Ej, ej! Co za dużo pesymistów w jednym pomieszczeniu, to niezdrowo-burknęła cicho.-Posłuchaj mnie, Sam-zaczęła, zmieniając ton głosu na poważniejszy. Mężczyzna spojrzał na nią.-Wiem, że wasze życie było i jest często do bani. Widzę to po tobie, po Deanie i nawet po Castielu! Cała wasza trójka, cały cholerny Team Free Will, jedyne o czym myśli to porażki. Myślcie o tych, których straciliście, o misjach, które zakończyły się klęską. Zapominacie jak wiele sukcesów macie na koncie. Ile ludzi uratowaliście, jak wspaniałych i lojalnych przyjaciół macie. Macie też siebie! Wasza relacja jest tak prawdziwie piękna... nie zapominajcie o tym.

-Może i masz rację-mruknął, analizując jej słowa.

-Nie może a NA PEWNO! Nie myśl o tym, że straciłeś Deana. Odzyskamy go, wyleczymy i pójdziemy na hamburgera.

Let me be your shelterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz