...jesteśmy jak Muszkieterzy, Dean

1.3K 104 9
                                    

Mimo, że Sam i Dean się pogodzili, starszy Winchester nie chciał być już w Denver. Dlatego kiedy wrócił z Samem do motelu od razu udał się do swojego pokoju. Nadia spojrzała na niego kiedy tak wparował do środka.

-Nadie, jedziemy dalej-powiedział.

-Co?-zdziwiła się. Dean zaczął pakować swoje rzeczy.-Co się stało?

-Mój brat tu jest-wyjaśnił.

-Musicie porozmawiać-westchnęła.

-Tak. Pogadaliśmy, jest okej a teraz jedziemy dalej. Zresztą zbyt długo byliśmy w Denver.

-Dobra-wzruszyła ramionami.

-Serio? Żadnych wyrzutów? Myślałem, że ci się tu podoba.

-Podoba-przyznała.-Podoba mi się, bo ty tu jesteś-wyznała.-Nudziłabym się tutaj sama-odparła i zaczęła się pakować.-Po za tym, jesteśmy jak muszkieterzy Dean. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Skoro chcesz jechać, dobrze. Stoję murem za tobą.

W środku nocy wyjechali. Udali się w dalszą podróż przed siebie. Teraz zmierzali do Salt Lake City w Utah. Kiedy byli w połowie drogi zadzwonił telefon Nadii.

-Cześć Sav-przywitała się.

-Nads mam sprawę. Gdzie jesteś?-zapytał.

-Właśnie jadę do Salt Lake City...Co się dzieje?

-Za ile tam będziesz?-zapytał.

-Za jakieś cztery godziny-nabrała powietrza.-Co się dzieje?

-Musisz zawrócić. Jedź do Cheyenne.

-Cheyenne? Dlaczego?

-Później wytłumaczę, Nads! Jesteś mi potrzebna.

-Dobra-westchnęła.-Jedź dalej, ja muszę zawrócić-powiedziała do Deana kiedy już zakończyła rozmowę.

-Dlaczego?-zapytał.

-Nie wiem jeszcze. Savitar, mój znajomy, mnie potrzebuję. Ty możesz jechać dalej. Spotkamy się potem w Salt Lake City.

-Rozmawialiśmy o tym kilka godzin temu. Muszkieterzy, pamiętasz?-zapytał zawracając.-Do Cheyenne?

-Nie musisz tego robić-pokręciła głową

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Nie musisz tego robić-pokręciła głową.

-Nie muszę, ale chce.

Niecałe trzy godziny później byli w Cheyenne. W jednym z moteli czekał wysoki, czarno włosy mężczyzna. Nerwowo stukał nogą o podłogę. Jego niebieskie oczy cały czas obserwowały nieprzytomnego nastolatka na łóżku.

-Savitar?-usłyszał na sobą.

-Dobrze, że jesteś! Mamy sytuacje kryzysową-powiedział i wtedy zauważył Deana.-Witaj, przystojniaku-skinął do niego i znów zwrócił się do Nadii.-Młody speedster, lat szesnaście.

-Rozumiem, że zaczął przemianę-powiedziała podchodząc do nieprzytomnego chłopaka.

-Zgadłaś. Niestety jest sierotą. Rodzice nie mogli wyjaśnić mu co się będzie z nim działo. Jest w dość zaawansowanym etapie przemiany. Problem tkwi w tym, że nie chce mnie słuchać.

-Wiedz zadzwoniłeś po mnie, bo jestem psychologiem-podsumowała.

-Nie-prychnął.-Jesteś ładna, więc cię posłucha.

-Uśpiłeś go?-zdziwiła się.

-Zaraz się obudzi-mruknął i usiadł. Teraz patrzył na Deana.-Kto to?

-Dean, mój... znajomy-mruknęła nie wiedząc czy może nazwać łowce przyjacielem.-Dean poznaj Savitara.

-Tom-powiedział podając mu rękę, którą Dean uścisnął.

-Też jesteś speedsterem?-odezwał się po raz pierwszy.

-Też jesteś speedsterem?-odezwał się po raz pierwszy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Savitar zatarł ręce i uśmiechnął się. Zbliżył się do Deana i z pełną powagą powiedział:

-Jestem bogiem.

-Bogiem?-zakpił Winchester.

-Dean, on nie żartuje-powiedziała Nadia.-Stoi przed tobą Savitar-bóg prędkości.

-Nie musisz mi się kłaniać-uśmiechnął się szerzej.

Gdy chłopak się obudził Nadia kazała mężczyznom iść. Kiedy ona rozmawiała z młodym speedsterem Dean i Savitar poszli do baru. Okazało się, że obaj mają słabość do alkoholu. Obaj zamówili bourbon z lodem.

-Skąd znacie się z Nadią?-zapytał Dean.

-Jestem dobrym bogiem i kontaktuję się z moimi speedsterami. Jest to tym bardziej ważne kiedy stają się oni tacy za sprawą wypadku.

-Pomagałeś jej?

-Nie-pokręcił głową.-To ona pomogła mi. Gdy dotarłem do Nowego Orleanu ona niemalże całkowicie kontrolowała moc, no, może czasami niechcący wyłączyła prąd w całej kamienicy. Ja tylko wytłumaczyłem co się z nią dzieje, dlaczego, jak i tak dalej. Pokazałem jej też kilka sztuczek. Resztę zrobiła ona.

-W jaki sposób ci pomogła?-zapytał.

-W taki sam sposób w jaki pomaga tobie-wyjaśnił.

-Nie rozumiem?

Savitar przełknął napój i spojrzał na Deana.

-Ta kobieta ma moc i nie mówię o Speed Force. Człowiek od razu czuję sympatie do niej. W tych jej oczach jest coś co sprawia, że czujesz się jak w domu. Czujesz, że gdzieś należysz. Po twojej minie wnioskuję, że wiesz o czym mówię.

-Tak, wiem-przyznał.

-Mam tysiąc lat. Zawsze byłem sam. I nagle BOM! Po całych dekadach poznałem kobietę, którą szczerze pokochałem. Jednym uśmiechem dała mi coś czego nie miałem nigdy. Jest moją najlepszą przyjaciółką.

Let me be your shelterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz