Odepchnęłam go i zwymiotowałam. Nie mogłam już wytrzymać, to było po prostu ohydne. Miałam na ustach krew obcego człowieka.
Upadłam na kolana i rzygałam tak dobre kilka minut, chociaż w większości było to wymuszanie i same odruchy wymiotne. Drzwy uderzyły mnie lekko w nogę co oznaczało, że ktoś wszedł więc odsunęłam się. No pięknie. Helen'a tu brakowało.
Widząc mnie na podłodze, wymiociny na ziemi i Jack'a bez maski sama nie wiem co sobie pomyślał. Wstałam, zabrałam pierwsze lepsze rzeczy i zażenowana pobiegłam do łazienki.
Wzięłam prysznic, wyszorowałam zęby, ubrałam się i pomalowałam rzęsy. Musiałam się spieszyć, pół godziny już dawno minęło.
Gdy weszłam do salonu Slenderman czekał ze sporym arsenałem broni wyłożonym na stoliku. Nie minęło kilka minut a Helen już stał za mną.
- Weź nóż - Szepnął.
Podeszłam do stolika i wzięłam do ręki najwięlsze ostrze. Slend kiwnął głową z uznaniem.
- Twoje zadanie to iść do lasu, za pomocą chloroformu uśpić ofiarę i przywlec tu. Potem zabijesz i wybierzesz narząd który zjesz.
- Słucham?
Pociemniało mi przed oczami. Nie jestem kanibalem!
Helen popchnął mnie do wyjścia. Było zaskakująco ciepło jak na jesień.
- Masz - Dał mi do ręki małą, szklaną buteleczkę.
- Co to?
- Chloroform - Wzruszył ramiomami - Pamiętaj, że w stężeniu półtora procent jest niebezpieczny więc użyj małą ilość.
- No dobrze...?
Wyszliśmy na prostą ścieżkę. Co jakiś czas niby niechcący ocierałam się ręką o Helen'a. Kiedy Jack mnie pocałował uświadomiłam sobie coś bardzo ważnego. Tak normalnie oddałabym pocałunek (oczywiście gdyby chłopak nie był usmarowany krwią) ale tak naprawdę podkochuję się w Helen'ie.
Ścieżka zwężała się więc szłam przed nim. Po bokach gąszcze były takie wysokie, że modliłam się aby nic z nich nie wyskoczyło.
Dlaczego myślę o pierdołach zamiast przejmować się tym, że za chwilę będę musiała zabić człowieka?
Poczułam jego dłoń na moich ustach. Zatrzymałam się i zaczęłam nasłuchiwać.
Po kilku sekundach usłyszałam. Ktoś ewidentnie szedł w naszą stronę.
Helen wepchnął mnie w krzaki i sam w nie wlazł. Podał mi szmatkę i kazał namoczyć w chloroformie. Zrobiłam co chciał. Moje nozdrza uderzył słodki zapach i zakręciło mi się w głowie.
- Nie wdychaj tego - Szepnął.
Czekaliśmy chwilę i zobaczyłam małą dziewczynkę. Nie ma mowy. Dziecka w życiu nie skrzywdzę.
- Leć.
- Helen nie.
- Rób co mówię bo Jack'a zawołam.
Uderzyłam go w ramie a on z trudem powstrzymał śmiech. Wyszłam na ścieżkę i zakradłam się do niej. Szła do mnie tyłem.
Kiedy dzielił nas metr musiałam nadepnąć na pieprzoną gałązkę. Dziewczynka obróciła się i popatrzyła na mnie. Rzuciła się do ucieczki ale skoczyłam na nią.
Naprawdę w tym momencie straciłam panowanie. Złapałam ją za włosy i przytknęłam do ust szmatkę nasączoną chloroformem. Dziecko wiło się i próbowało krzyczeć, ale byłam silniejsza. Po chwili jej powieki opadły a ja zaczęłam ją bić dopóki krew nie poleciała z jej nosa.
- Melanie! - Helen podniósł mnie ale ja zaczęłam wymachiwać nogami.
- Zabiję tą małą sucz! - Krzyknęłam.
Nie mam pojęcia co wtedy przeze mnie przemawiało. Chłopak uspokajał mnie z dziesięć minut, później pomógł nieść ciało.
CZYTASZ
Knife Called Lust // Bloody Painter
FanfictionWszyscy piszą o Jeff'ie więc moje będzie o... Helen'ie.