Nie dawało mi to spokoju. Ostatecznie zebrałam w sobie na tyle odwagi, że poszłam do Helen'a porozmawiać o tym wszystkim. Chociaż... Przekonała mnie do tego głównie Natalie.
Zapukałam do drzwi i wzięłam dwa głębokie wdechy.
- Tak?
Weszłam do środka i popatrzyłam na niego. Zapracowany, brudny od farby i taki piękny...
- Coś się stało Mel? - Zdjął fartuch i rzucił go na łóżko.
- Musimy porozmawiać.
- Ktoś ci nagadał głupot?
- Nie, nie o to chodzi.
Posłał mi pytające spojrzenie.
- Bo... Wczoraj miałam urodziny - Uciekłam wzrokiem w bok.
- Nie podoba ci się naszyjnik?
- Jest piękny. Ale... Pamiętam, że mieliśmy się pocałować.
Helen dostał ataku kaszlu i śmiechu. Poczułam, że robię się czerwona więc skrzyżowałam ręce na piersi.
- I co cię tak bawi idioto?
- No bo... - Wziął oddech - Byłaś strasznie zmęczona i kiedy właśnie miałem cię pocałować to ty zaczęłaś się śmiać. Mówiłaś jakieś głupoty więc zaniosłem cię do pokoju - Wzruszył ramionami.
- Aha... Przepraszam.
- Ale chciałbym rozdziewiczyć twoje usta gdy będziesz tego świadoma - Powiedział obracając w palcach pędzel.
- Jestem teraz.
W odpowiedzi uśmiechnął się i puścił mi oczko. Zmarszczyłam brwi i opadłam na jego łóżko.
- Co malujesz?
Odsunął się od płótna. Moim oczom ukazało się drzewo. Po prostu... Zwykłe drzewo namalowane czerwoną farbą. Ale czy to na pewno była farba...?
CZYTASZ
Knife Called Lust // Bloody Painter
FanfictionWszyscy piszą o Jeff'ie więc moje będzie o... Helen'ie.