Helen: Czekam na dole.
Rozczesałam włosy i wyszłam z pokoju. Stanęłam u szczytu schodów i spojrzałam na niego, opierającego się o barierkę. Już miałam schodzić ale nadepłam na sznurówkę i poleciałam w dół jak kłoda.
Gdyby nie moje cudowne rączki na pewno straciłabym zęby.
Tak więc ostatecznie leżałam na plecach, wyglądająca jak po mefedronie i bliska połamaniu kręgosłupa. Otis westchnął i podniósł mnie na równe nogi.
- Żyjesz?
- Tak, jasne.
- Cała?
- Chyba... Ale jestem w stanie iść - Odsunęłam się.
Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy do ogrodu. Helen wskazał mi ławkę pod pnączami. Musiałam odgarnąć bluszcz, żeby na niej usiąść.
I ja i on mieliśmy nogi po obu stronach tak, że byliśmy naprzeciwko siebie.
- Ładna pogoda - Powiedział po chwili.
- Tak - Kiwnęłam kilka razy głową - Księżyc dziś świeci naprawdę mocno.
Przesunął się w moję stronę.
- Helen?
- Tak?
- No bo... Hoodie opowiedział mi coś co nie daje mi spokoju.
- Co takiego?
- Chodzi o twoje byłe dziewczyny.
Uśmiech spełzł z jego twarzy.
- Adelaide... Siedziała dokładnie w tym miejscu co ty. Była moją najlepszą. Zdradziła mnie z Jeff'em - Uśmiechnął się ponownie - Później Clementine. Istne niewiniątko chociaż nie do końca. Wbijała mi nóż w plecy przy każdej najbliższej okazji. Pamiętam jak wziąłem ją nad jezioro. Sowa pohukiwała, pełnia księżyca.. O taka jak teraz. Śnieg. Odgarnąłem jej włosy. Czy to nie było urocze?
- Helen przestań... - Szepnęłam widząc, że patrzy na mnie coraz bardziej dziwnie.
- Przyznaj.
- Tak było, He...
- To był najsłodszy pocałunek w moim życiu. Przygryzała moją wargę. A ja zrywałem jej skórę. Tylko szkoda, że myliła moje imię z jakimś... Pomocy? Puść mnie?
- Helen...
- I Emily... Zatłukłem szmatę a wszyscy myślą, że zwiała.
Zerwałam się z miejsca i rzuciłam do biegu. Nie zdążyłam nawet przekroczyć furtki bo powalił mnie na ziemię.
Czy to już mój koniec? Otis stał nade mną z zaciśniętymi wargami i wyglądał na wkurzonego. Powinnam zacząć krzyczeć?
Chłopak usiadł mi na brzuchu i chwycił za nadgarstki. Próbowałam się wyrwac z całych sił, ale przygniótł mi ręce kolanami i zawisł nade mną.
- Dlaczego uciekasz? - Z wściekłości jego wyraz twarzy przeszedł na smutek.
- Bo się ciebie boję, Helen - Odparłam chociaż powiedzenie prawdy jebniętemu facetowi nie jest proste.
Milczał chwilę po czym się wyprostował i westchnął.
- Nie chciałem cię przestraszyć, przepraszam.
Udało mi się uwolnić nadgarstki, ale on z powrotem je unieruchomił, tyle, że swoimi dłońmi. Znów zawisł nade mną tak, że nasze usta dzieliły centymetry.
- Powinniśmy wracać - Przesunął delikatnie nosem i górną wargą po moim policzku a następnie wstał i podał mi dłoń - Mamy szczęście, że Slend nie zauważył jak wychodzimy.
- Zauważyłem.
CZYTASZ
Knife Called Lust // Bloody Painter
FanfictionWszyscy piszą o Jeff'ie więc moje będzie o... Helen'ie.