Rozdział 20

109 8 14
                                    

Raven POV

Wczoraj praktycznie cały dzień spędziłam w objęciach Kai'a, opuchlizna z mojego brzucha praktycznie cała zeszła, jest jeszcze kilka siniaków, ale to nic. Nie boli już tak mocno, gdyby nie ten las i moja moc to było by nieciekawie. Nie ma nic lepszego niż wyrządzanie sobie krzywdy przez swoją głupotę. Moja lekkomyślność boli i to dosłownie... Przecież się nie zmienię... Chociaż... Nie to odpada. Nie dam się traktować jak dziecko. A może właśnie tego potrzebuję?

Ech... Dlaczego tak trudno jest mi podjąć jakąkolwiek przemyślaną decyzję? Fakt lepiej wychodzi mi spontan niż myślenie nad jakąś sprawą. Kai bardziej wtulił się w mój tors przez co jęknęłam, może i nie jest to wielki ból, ale zawsze jakiś. Jeszcze z dzień, dwa i nie będzie śladu po mojej głupocie. Kątem oka zauważyłam, że szatyn obudził się i wlepił we mnie wzrok. Obróciłam się do niego, oczywiście nie mogłam ukryć grymasu spowodowanego przez ból brzucha.

- Jestem jakimś obrazem, że tak pożerasz mnie wzrokiem?

- Nie jakimś, a najpiękniejszym obrazem jakie widzą moje oczy. Jestem onieśmielony twoją uroda, a zwłaszcza wytrzymałością. Moja mała, dzielna dziewczynka - cmoknął mnie w policzek.

- Walnęłabym cię, ale jest mi zbyt dobrze, aby się poruszyć - mruknęłam.

- Kocham cię kruczku - Kai położył głowę na mojej klatce piersiowej. 

- Ja siebie też - parsknęłam śmiechem.

- O ty niedobra - udał obrażonego.

- Ja ciebie też - szepnęłam.

- Szczerość za szczerość? - Spytał po chwili milczenia.

- Okey.

- Dlaczego nie mówisz mi wszystkiego?

- A po co ci ta wiedza? - Spytałam podejrzliwie. 

- Raven - nalegał.

- Odpowiedz - mocno zaakcentowałam ten wyraz.

- Aby lepiej cię poznać, zrozumieć.

- Wytłumaczę ci coś. Raz mnie wystawiłeś i mocno zraniłeś, potrzebuję czasu. Muszę się przyzwyczaić do tego, że jesteśmy razem i mogę ci ufać. Przepraszam - zakończyłam smutnym głosem.

- To ja powinienem przepraszać ciebie, kruczku. Rozumiem, będę wytrwale czekał, aż się przekonasz do mnie - uśmiechnął się.

Zebrałam myśli i pierwsze co wpadło mi do głowy... Ale ciekawi mnie to, dobra niech się dzieje. 

- Dlaczego ja? Dlaczego nie odpuściłeś? - Patrzyłam w sufit, szukając czegoś nawet nie wiem czego.

- Kiedyś dokuczałem ci, bo to lubiłem. Słabe ogniwo no wiesz. Czułem się przez to lepszy, no nie wiem  spełniony, ale po pewnym czasie polubiłem cię, nie mogłem doczekać się aż cię zobaczę. Może i naraziłem cię na wiele niebezpieczeństw, ale potem to się zmieniło. Ja się zmieniłem. Miałem i mam wyrzuty sumienia, że wyrządziłem ci tyle krzywd. Kilka z nich ciągle powraca do mnie w koszmarach. Przepraszam, ale wtedy nie rozumiałem jak bardzo ciebie to boli. Bardzo przepraszam. Pewnego dnia zrozumiałem dlaczego się tak zachowywałem w stosunku do ciebie. Zakochałem się, nie okazywałem tego, ale na prawdę byłem i jestem zakochany w tobie po same uszy. Rozumiem, że potrzebujesz czasu, wiem ile i jak bardzo przeskrobałem. Jesteś dla mnie zbyt ważna bym teraz odpuścił, zwłaszcza, że mam co naprawiać. Bywam nad opiekuńczy, ale to wynika z troski o ciebie, nie chcę aby, działa ci się jakaś krzywda. Nie chcę i nie mogę cię skrzywdzić, nie chcę stracić takiej dziewczyny jak ty. Byłem i jestem dupkiem, ale staram się być kimś lepszym niż ten gówniarz co uważał, że ma władzę nad wszystkim, bo ma moc żywiołu. Kiedyś uważałem ciebie za wroga, za kogoś... Przepraszam, że to powiem... - Zacisnął dłonie w pięści, cały się spiął. - Kto nie powinien żyć, bo tylko zawadza i ogranicza rozwój prawdziwym ludziom. Jestem wściekły na siebie, że tak myślałem. Głupi byłem i głupi będę... Ja bardzo przepraszam...

"Mały" Problem ~ L NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz