Rozdział 2

307 27 18
                                    

Raven POV

Brutalnie obudził mnie Vex. Nie ma jak budzić swojego właściciela łażąc mu po żebrach. Kiedyś uduszę tego psa. Ech... Dobra, muszę wstać. Przebrałam się w dresy i trochę za dużą koszulkę w moro. Powolnym krokiem poszłam do łazienki. Czyli muszę przejść przez salon i kuchnię. Mogłabym pójść na piętro, ale nie chce mi się włazić po schodach.

Vex'a znów gdzieś wcięło. Zdecydowanie mi się to nie podoba, ale jest mały plus. Nie siedzi cały czas w domu. Gdy byłam w salonie poczułam boski zapach jajecznicy. Ale kto? Aaa, no tak, zapomniałam. Strzeliłam sobie face palma. Moja pamięć jest chyba coraz większa. Wyczuj ten sarkazm.

Gdy byłam w kuchni, zauważyłam Zane'a, który rozdzielał każdemu porcję smażonych jajek. To miłe z jego strony. Chłopak nawet nie zauważył mnie, może to i lepiej. Skręciłam w prawo i weszłam do łazienki. Załatwiłam swoje sprawy w ciągu kilku minut. Gdy wyszłam z toalety od razu zostałam przywitana przez Vex'a, który wskoczył na mnie.

Niestety wywróciłam się i padłam plackiem na podłogę. Mimo upadku, owczarek cieszył się jakby znalazł ciężarówkę ciastek cynamonowych. Kocha te ciastka bardziej niż spanie. Zwaliłam psiaka z siebie i wstałam z podłogi.

- Dzień dobry, Raven. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, zrobiłem śniadania dla wszystkich. Vex też dostał jeść. - Uśmiechnął się lekko.

- Dzięki. A co dałeś psu? - powiedziałam, siadając na pierwszym lepszym miejscu przy stole.

- Stare bułki cynamonowe. Źle zrobiłem?

- Nie, przynajmniej wiem, dlaczego jest taki radosny - zaśmiałam się pod nosem. - A reszta chłopaków jeszcze śpi?

- Tak, mogłabyś ich obudzić?

- Jaką mam pewność, że mnie nie zabiją za pobudkę? - Parsknęłam śmiechem. - Żartuje, wyślę Vex'a, niech spali te bułeczki - zaczęłam się śmiać.

- Nie rozumiem z czego się śmiejesz.

- Nieważne, a wiesz gdzie wcięło bułkożercę?

- Przed chwilą kręcił się pod stołem - odpowiedział Zane nalewając do szklanek herbaty.

Sprawdziłam całą kuchnię, a psa nie było. No trudno, muszę sama wykonać te jakże trudne zadanie. Wstałam z krzesła i poszłam na piętro. A kogo tam zauważyłam? Moją zgubę, czyli Vex'a. Pogłaskałam go po grzbiecie.

- Szukałam cię, obudzisz śpiochów. Jeśli możesz, zrób to tak, aby nie mieli siniaków. - Otworzyłam drzwi do gościnnego. - Bierz go, bierz blondaska.

Owczarek wbiegł do pokoju, a ja zamknęłam za nim drzwi. Lloyd będzie miał ciekawą pobudkę. Po chwili drzwi się otworzyły, radosny Vex stanął za mną, blondyn wyszedł z miną, jakby chciał oskórować mojego zwierzaka.

- Podaj mi jeden powód, dlaczego mam nie zatłuc tego sierściucha.

- Przywykniesz, on tak zawsze budzi, a nawet gorzej. Zane kazał was obudzić na śniadanie. Wolę, abyś był zły na psa niż na mnie.

- Ale mi pocieszenie, wiesz? A co na śniadanie? - spytał spokojniejszym głosem.

- Jajecznica. Idź się ogarnij, a ja pójdę obudzić Cole'a i Jay'a.

- Okej i jeszcze raz dzięki, że nam pomagasz. - Ruszył w stronę schodów.

- A tak w ogóle, to jak trafiliście na mój dom?

- Vex nas przyprowadził.

- Serio? - spytałam, nie dowierzając.

- My też się zdziwiliśmy, ale sokół Zane'a poleciał za twoim psem, więc postanowiliśmy zaryzykować.

"Mały" Problem ~ L NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz