Rozdział 24

85 7 5
                                    


Kai POV

Od śniadania nie widziałem Raven, martwi mnie to. Nie zostawiła żadnej wiadomości, ani nikt nie widział, że wychodziła. Jutro jest misja pojmania Tarrak'a. Może ten skurwysyn ją porwał... Jak ja go dorwę to połamię mu każdą możliwą kość w jego parszywym ciele. Przeszukałem całą okolicę i jej nie znalazłem. Chodziłem cały zdenerwowany i spięty, nie mogłem o niczym innym myśleć jak nie o mojej ukochanej. Nie mogę jej stracić. Moja siostra próbowała szukać Raven przez lokalizację i satelity Borga, ale na próbach się skończyło. Byłem załamany, weź tu ufaj technologii. Nagle mnie olśniło. Vex został i wyleguje się na słońcu. Zawróciłem i poszedłem do niego. To będzie dziwne, rozmawiać z psem, który wszystko zrozumie. Nie odpowie mi, przecież to zrozumiałe, ale zapewne pomoże. Przydałoby się teraz, żeby mówił też do mnie. Usiadłem po turecku przy owczarku.

- Raven zniknęła, szukałem jej wszędzie i nigdzie nie było jej. Vex mógłbyś mi pomóc w znalezieniu jej? Chciałbym... Jeśli się zgadzasz wystarczy, że wstaniesz. Ja nie wiem... - mówiłem załamany.

Raven mnie zabije. Nie powinienem go teraz prosić, ale nie mam innego wyjścia, przynajmniej na nic lepszego nie wpadłem. Na szczęście wstał, uczyniłem to samo i ruszył do wyjścia z posesji. Chciałbym poznać jego myśli, żeby do mnie się odezwał. Zdecydowanie byłoby mi lepiej i nie chodziłbym tak spięty. Krążyliśmy przez pięć godzin, błądziliśmy, nie raz się wracaliśmy. Powoli traciłem nadzieję, że dziś ją ujrzę. Gdzie jesteś moja królowo? Vex przyśpieszył i zaczął prowadzić mnie w dziwnie znane mi miejsce, po chwili ujrzałem bramę cmentarza. Co ona tu robi? Zauważyłem jak moja ukochana siedziała przy jednym z nagrobków. Podziękowałem psu, podszedłem do niej i przytuliłem, na co lekko wzdrygnęła się.

- Nie strasz mnie tak więcej - szepnąłem z ulgą.

- K-kai? Jak mnie znalazłeś? - Spytała zdezorientowana.

- Vex mi pomógł. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. - Spojrzałem na grób. - A to co za dziecko, obok twoich rodziców?

- Moje - jej oczy zaszkliły się i wtuliła się we mnie.

- Oj, ty mój biedny skarbeńku - gładziłem jej plecy.

- Mike... Był... - Wydukała przez łzy.

- Uspokój się trochę, będzie łatwiej ci opowiadać - przerwałem jej, po czym dziewczyna mocniej zacisnęła ręce na mojej koszulce.

Minęło kilka długich minut zanim moja najpiękniejsza przestała płakać. Usiadłem obok niej na ławce złączając nasze ręce. Raven wzięła głęboki wdech, widziałem, że zbiera myśli, aby jakoś brzmiała jej opowieść. Nie jestem wstanie wyobrazić sobie co ona teraz czuje. Strasznie jej współczuję.

- Zakochałam się w bydlaku - westchnęła. - Zaręczyliśmy się przed tym jak zaszłam w ciążę... Z miłego kochającego mężczyznę stał się bezdusznym potworem... Podczas jednej z wielu kłótni... On... Uderzył mnie w brzuch... Nie raz ani nie dwa... Nie byłam wstanie zareagować, sparaliżowało mnie... - Przerwała na chwilę, zamykając oczy. - Poroniłam... Miesiąc przed narodzeniem Mike'a... To jeden z kilku powodów, dlaczego nie chcę uprawiać seksu... Kai... Ja... Przepraszam...

Raven znów zaczęła płakać, moje kochane biedactwo. Objąłem ją. Nie wiedziałem jak się zachować, po raz pierwszy spotykam się z taką sytuacją, na pewno nie jest jej lekko żyć z taką przeszłością. Chciałbym, aby nie musiała tego przechodzić.

- Cii... Będzie dobrze, damy radę. Pomogę ci, będę wspierał całym sercem. Nie odczepię się od ciebie, nawet gdy będziesz mi groziła czy biła. Nie odpuszczę, mówiłem to wiele razy. Kocham cię najbardziej na świecie i nie pozwolę, aby działa ci się krzywda. Nie pozwolę, abyś myślała o przeszłości, o tej trudnej i smutnej. Pomogę ci znieść wszystkie te smutki. Razem. A po za tym nie masz za co przepraszać. To ja powinienem teraz klęczeć i błagać o wybaczenie, najlepiej z wielkim bukietem róż i koszem słodyczy.

"Mały" Problem ~ L NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz