11.

1.8K 98 33
                                    

Czarny Pan planował to od długiego czasu.

Dzisiaj była idealna noc.

Nikt tego się nie spodziewał. Wszyscy jego śmierciożercy byli na tym durnym przyjęciu Malfoya. Nikt nie mógł mu teraz przeszkodzić.

Żal mu było małego Glizdogona który przyszedł do niego jak szczur jednak dał mu takie informacje po których nie mógł odprawić go z niczym.

Voldemort ruszył przed siebie prawie że unosząc się nad ziemią. Nikt go nie widział, wszyscy byli w swoich domach zajęci swoimi sprawami. Nie mógł trafić lepiej. Był gotów to zrobić.

Zatrzymał się przed furtką pod wiejskim domkiem i wykrzywił usta w obrzydliwym uśmiechu widząc światło w salonie.

Byli tam niczego nieświadomi.

.

.

.

-James! Harry powinien iść spać. - powiedziała Lily z wyrzutem widząc jak jej mąż bawi się z synem na ziemi w salonie.

James zaczarował małe dynie które podprowadził z jej ogródka i teraz to warzywa tańczyły jakiś dziwny taniec który tak bardzo podobał się Harryemu że ten się oślinił i klaskał w rączki.

- oj Lily, jest Halloween. Daj mu się nacieszyć. Tylko dzisiaj nie zabijesz mnie za te dynie - powiedział i uśmiechnął się do niej w tym swoim uśmiechu pod którym zawsze miękły jej kolana. Pokręciła głową z rozbawieniem i poczochrała mężowi włosy które i tak bez jej pomocy sterczały w każdą stronę.

Lily usiadła w fotelu i patrzyła na zabawę męża z ich synem.

Kochała ich z całego serca i była gotowa oddać za nich życie. Zwłaszcza za Harryego. Zdecydowali nawet z Jamesem że jak wojna się skończy to sprawią Harryemu rodzeństwo. Jednak to dopiero po wojnie. Teraz nie był na to czas.

Nigdy nie mówiła tego głośno jednak odkąd Florence wróciła wraz z Severusem miała nadzieję zrobić ich rodzicami chrzestnymi ich przyszłego dziecka.

Harry w tym czasie ziewnął szeroko i nieco oczy mu się przymknęły ale nadal patrzył na swojego ojca który tym razem udawał że mówi za wielkiego hipogryfa którego dostał na swoje pierwsze urodziny od Flo.

Jednak coś im przerwało.

Skrzypienie ich furtki.

James z Lily zamilkli i spojrzeli po sobie. Specjalnie zrobili tak głośną furtkę aby dawała im ostrzeżenia.

James rzucił pluszaka i podszedł do okna z różdżką. Włosy mu się zjeżyły a cała krew odpłynęła z jego głowy. Czuł jakby miał zaraz zemdleć jednak momentalnie się ocknął.

- on tu jest. - powiedział cicho i odwrócił się do Lily która już przyciskała do swojej piersi syna i stała za mężem ze strachem wymalowanym na twarzy. Na te słowa kolana się pod nią ugięły jednak zaraz wzięła w garść.

- bierz Harryego i uciekaj. Spowolnię go. - powiedział szybko James i wybiegł na korytarz. Lily minęła szybko męża ostatni raz patrząc w jego oczy które teraz były tak przerażone jak jeszcze nigdy wcześniej.

Kobieta wbiegła po schodach na piętro do pokoju syna. Przez Fideliusa nie mogli się teleportować z domu. Musiała coś wymyślić.

.

.

James stał na korytarzu i rzucał zaklęcia mając nadzieję że spowolnią one Voldemorta chociaż na chwilę tak aby Lily zdołała uciec wraz z Harrym. Bał się jak nigdy dotąd w swoim krótkim życiu.

Decyzja (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz