16.

1.5K 103 12
                                    

Florence zabrała swoje rzeczy i poszła do gabinetu dyrektora gdzie to z jego kominka przeniosła się do kuchni w Norze. To tam miała spotkać się z Moodym aby wyruszyć do ministerstwa. 

Wilkołak chciał jej towarzyszyć jednak stanowczo temu zaprzeczyła. Nie chciała aby widział, że ich plan ma naprawdę sporo niedociągnięć i opiera się głównie na szczęściu. W końcu planowali wykraść tajne dokumenty a Moody dodatkowo zamierzał wprowadzić do ministerstwa niezarejestrowanego animaga który był posądzony o bycie śmierciożercą. A w ogóle to musieli pamiętać, że Alastor nie jest człowiekiem który wtapia się w tłum.

Jednak Florence miała małego asa w rękawie a dokładniej w kieszeni w postaci dwóch małych fiolek.

Zaraz dziewczyna wyszła z kominka w kuchni w Norze którą polubiła.

Nie minęła chwila a wyskoczyła do niej Molly z małym, rudym chłopcem na rękach. Jeżeli się nie myliła to był Ron.

- Florence, wchodź, wchodź. Moody czeka już w kuchni. - powiedziała i pociągnęła dziewczynę za sobą. Pod nogami przebiegło im dwóch rudych bliźniaków którzy zaśmiali się i pobiegli w swoją stronę.

Dziewczynie przeszło przez myśl czy jej dziecko będzie równie radosne co dzieci Molly?

A może będzie samotne bo nie będzie miało rodzeństwa?

Zaraz weszły do kuchni gdzie przy stole siedział Moody z kubkiem kawy i patrzył na nie uważnie obojgiem oczu.

-dzień dobry Alastorze - przywitała się Florence.

Ten jedynie mruknął coś pod nosem i skinął głową aby usiadła. Zajęła miejsce na bezpieczną odległość od niego a Molly zaraz zaparzyła jej herbatę, postawiła ją przed nią i wyszła z dzieckiem z kuchni zostawiając ich samych sobie.

Nie zamierzała się wtrącać.

Dziewczyna bawiła się kubkiem nie patrząc na aurora. Nie wiedziała dlaczego jeszcze nie wyruszają w drogę.

- mam powtórzyć nasz plan czy wiesz wszystko? - spytał w końcu i spojrzał na nią spod byka. Dziewczyna kiwnęła pewnie głową.

- wiem co mam robić. Jednak doszłam do wniosku że może nam się przydać to - powiedziała i wyciągnęła z kieszeni dwie malutkie fiolki. Eliksiru było w nich na jeden łyk. Moody spojrzał na to pytająco.

- Felix Felicis. Trochę szczęścia nie zaszkodzi, prawda? - wyjaśniła i podsunęła jedną fiolkę w stronę Moodyego. Zmarszczył nos.

Nie taki był plan. W ogóle mu nawet o tym nie mówiła a teraz wyskakiwała z czymś takim. Nie podobało mu się to.

- nie wypije nic co wyszło spod twojej ręki. - warknął na nią.

- Felix powinien być przezroczysty, wtedy jest to znak że został uwarzony przez Mistrza Eliksirów. Ten jest nieco mętny więc łatwo wywnioskować spod czyjej ręki on wyszedł - odparła spokojnie. Zresztą, Felix musiał być ważony przez sześć miesięcy a ona nie miała tyle czasu. Wzięła tylko to co było na stanie.

Moody przyjrzał się uważnie eliksirom. Dziewczyna miała rację. Te nie były perfekcyjne i na pewno wykonane nieco niedbale.

- Slughorn. Dobra, bierz to. - warknął na dziewczynę i odkorkował swoją fiolkę. Florence bez gadania zrobiła to czego od niej chciał. Wychyliła na raz łyk eliksiru i zaraz poczuła przyjemne ciepło oraz jakby wszystkie troski i zmartwienia się z niej ulotniły. Czuła się jakby wszystko było perfekcyjnie, jakby wszystko miało jej się udać jeżeli tylko pstryknie palcami i o tym pomyśli. Uśmiechnęła się szeroko do Moodyego który tylko wykrzywił usta w grymasie który miał być chyba uśmiechem i odstawił pustą fiolkę na stół.

Decyzja (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz