* Perspektywa Perrie*
To właśnie dziś nadszedł ten dzień, gdzie mieliśmy rozstać się, aż na pięć tygodni. Nie wiedziałam, jak sobie sama poradzę. Nie wiedziałam, czy dam rade, aż z trójką dzieciaczków. Zayn mnie zapewniał, że gdy tylko da rade, to w wolnej chwili będzie dzwonił. Mam nadzieje, że jakoś sobie poradzimy.
Stoimy właśnie z Lilly na lotnisku i żegnamy się z Zaynem, nie brałam chłopców, bo byli jeszcze za mali na takie zamieszanie, a Lilly już bardzo dużo rozumie.
- Tatusiu, a kiedy do nas wluciś? - usłyszałam głos dziewczynki I w tym samym momencie zobaczyłam Lilly na rekach u mojego chłopaka.
- Skarbie, zanim się obejrzysz i będę znowu z wami... - PASAŻEROWIE LOTU 245 Z LONDYNU DO NOWEGO JORKU PROSZENI SA O WSTAWIENIE SIĘ DO BRAMKI NR 21 - Teraz Liluś, tata musi już iść, ale pamiętaj, opiekuj się swoimi braćmi dobrze?
- Dobrze tatusiu! - dała mu buziaka w policzek i pobiegła do Paula, naszego ochroniarza.
W tym czasie popatrzyłam na Zayna I momentalnie zebrały mi się łzy w oczach. Rzuciłam się na niego, zamykając go w szczelnym uścisku. Łzy spływały mi już po policzkach.
- Ciii, nie płacz, będę dzwonił codziennie, pamiętaj, kocham cię najbardziej na świecie - popatrzyłam na niego i od razu opuściłam głowę, wiedziałam, że ja go kocham. Nie wiedziałam, jak to się dalej potoczy - Powiedz, że wiesz i, że pamiętasz! Proszę! - krzyczał, już sama nie wiem czemu.
- Przepraszam, ale muszę już wracać do chłopcow-pocałowałam go szybko I uciekłam, nie wiem, dlaczego się tak zachowałam. W wejściu minęłam się z reszta chłopaków, pomachałam im tylko i ruszyłam, przed siebie płacząc. Usiadłam na jednej z ławek, nie wiem, ile tu siedziałam, dziesięć minut, dwadzieścia a może godzinę. Siedziałabym dłużej, gdyby nie Paul, który przyszedł poinformować, że chłopcy już wylecieli, a Lilly jest z kierowca w aucie. Podziękowałam mu za informacji i również wróciłam do auta. Po drodze do domu wstąpiłam do mojej mamy po chłopców. Około godziny dwudziestej byliśmy w domu. Chłopcy leżeli w nosidełkach, a Lilly ich rozśmieszała. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Mogę zlobic sobie dzień dziecka i się dzisiaj nie umyć? - zapytała z nadzieja.
- Jasne idź, umyj tylko ząbki, ja nakarmię maluchów i ich uśpię. Przyjdę do ciebie i poczytam ci bajeczkę.
- Dobzie - I od razu pobiegła na górę.
Ja w tym czasie przebrałam i nakarmiłam chłopców. Ułożyłam do łóżeczka i włączyłam kołysanki. Chłopcy po chwili zasnęli. Wyszłam z sypialni i ruszyłam w stronę pokoju Lilly, miał jej poczytać, lecz gdy weszłam do pokoju dziewczynki gdzie, ta już spala. Odetchnęłam i położyłam się w salonie na kanapie, myśląc o dzisiejszym dniu. Dlaczego tak zareagowałam na słowa Zayna? Bałam się, ze mnie zdradzi? A może, że zostawi mnie dla swojej kariery. Miałam dużo pytać, na które musiałam sama sobie odpowiedzieć.
|pov. Zayn|
Pocałowała mnie i szybko wyszła. Dlaczego? Sam nie wiem. Może coś źle zrobiłem. Tylko co, tak już nam się dobrze układało.
- Czemu tak szybko wyszła? - Zawołał Niall
- Gdybym ja to jeszcze wiedział - powiedziałem i ruszyłem w stronę odprawy. Ruszamy w trasę, muszę skupić się teraz na tym. Oczywiście będę kontaktował się z Perrie, ale teraz najważniejsza jest ta trasa. Lecimy do USA. Pierwszy koncert mamy zagrać w NY.
Przespałem cały lot, właśnie wychodzimy z samolotu i kierujemy się w stronę postawionego na lotnisku dla nas samochodu. Jestem wykończony tą zmianą czasowa. Nagle zrobiło się jakieś zamieszanie, nikt nie wiedział, o co chodzi, nagle usłyszałem strzał i później już tylko ciemność...
Hej, znowu tu jestem. I znowu dodaje rozdział. Jak wam się podoba?
Zapraszam również, na prolog mojego nowego opowiadania pod tytułem
"Past full of lies || Tomlinson"Liczę na waszą aktywność tu i tam! Do zobaczenia wkrótce! 🔥🔝❤❤
CZYTASZ
Daddy where is mammy? | MALIK |
FanfictionOpowiadanie skończone, aktualnie w trakcie poprawek ;) Samotny ojciec wychowuje dziecko. Można powiedzieć co to takiego trudnego? Skoro matki sobie radzą to ojciec już nie? Jest jeden problem, ten ojciec gra w zespole i nie ma zbytnio czasu na wyc...