Epilog

1.4K 47 16
                                    


Pov. Perrie

Minęły już dwa miesiące, odkąd Zayn zapadł w śpiączkę. Byłam u niego codziennie. Mówiłam do niego, opowiadałam mu co się u nas działo. Głęboko w środku wierzyłam, że on to wszystko słyszy, tylko po prostu nie ma jeszcze siły, żeby się obudzić. Pewnego dnia, byłam pewna, że uścisnął moją dłoń. Lekarz zalecił, aby pielęgniarki kontrolowały jego czynności odruchowe. Został podłączony do maszyny, która miała właśnie wychwycić wszystkie ruchy chłopaka. Niestety przez kolejne siedemdziesiąt dwie godziny, maszyny nic nie zarejestrowały. Lekarz Brown przekazał mi niezbyt kolorową informację. Powiedział mi, że będą podtrzymywać Zayna przy życiu, tylko przez kolejne dwa tygodnie. Po tym czasie, gdy się nie wzbudzi, będą zmuszeni odłączyć go od respiratora. Zdążyłam przez te trzy tygodnie przygotować się na najgorsze. Pogodziłam się z tym, że on w każdej chwili może, od nas odejść.

Dzisiaj mija ostateczny dzień podany, przez doktora Browna. Całą noc przesiedziałam przy jego łóżku. Na ostatnie dwadzieścia cztery godziny został ponownie, podłączony do maszyny sprawdzającej jego czynności ruchowe. Sama jednak trzymałam, bo za rękę, nie wierząc dzisiejszej technologii. Mimo mojego płaczu, krzyku i próśb, ręką chłopaka nawet nie drgnęła.

Dzisiaj o godzinie dwudziestej mają to odłączyć od respiratora.

Czekam właśnie na mamę i Lilly. Chce, aby pożegnała się z tatą. Mimo że ma dopiero cztery latka, bardzo dużo rozumie, wie, że jej tatą niedługo pójdzie do aniołków. Wie, że będzie mu tam lepiej, jest bardzo mądrą dziewczynką pomimo swojego młodego wieku. Zjechałam windą na dół, gdzie spotkałam siedzących w holu chłopców. Byli tu ze mną cały czas. Bardzo mi pomagali, szczególnie Harry i Niall. Zmienia mnie przy łóżku Zayna, ale także zajmowali się dziećmi, gdy mama i Lilly były w szpitalu. Gdy mnie tylko zobaczyli, wstali podeszli do mnie i mnie przytulili. Wiedzieli, że właśnie tego teraz potrzebuję, nie były nam potrzebne żadne słowa. W tej samej chwili do szpitala weszła moja mama z Lilly i chłopcami.

Mama zostanie z chłopcami w holu, a ja z Lilly pójdę pożegnać się z tatą.

Weszłyśmy do sali, gdzie Lilly od razu podbiegła do swojego taty.

Usiadła koło łóżka Zayna i zaczęła do niego mówić.

Opowiadała mu, co w ostatnim tygodniu robiła w przedszkolu. Opowiadała o chłopcach o babci.

Nagle zaczęła płakać, ale dalej mówiła.

- Tatusiu wiesz, że mam tylko cztery latka. Nie możesz mnie tak zostawić, wiesz, że moje koleżanki mają dwoje lodziców? - miałam, łzy w oczach jak jej słuchałam — mam tylko ciebie, tatusiu. Nie mam mamusi, a Ty tu lezyz i nic nie mówis, nawet na mnie nie patsys — mówiła i cały czas płakała.

- Tatusiu, kto jest moją mamusią? - siedziała i patrzyła na niego, oczekując odpowiedzi, odwróciła się w stronę okna. Nie mogłam na nich patrzeć. Bolało mnie serce, gdy widziałam Lilly całą zapłakaną.

- Twoją mamą jest Perrie — usłyszałam cichy i zachrypnięty głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna, który miał otwarte oczy, ale widziałam, że nie wiedział co, się dzieje.

Płakałam.

Płakałam ze szczęścia.

Wszystko się już ułoży.

Na pewno się ułoży.

Będziemy razem.

Jestem szczęśliwa.

On jest z nami.

Dziękuję Bogu za jego życie.

Jesteśmy szczęśliwi.

______________________________________

Czyli to koniec :')

O mój Boże to koniec tej historii.

Tutaj nie będę dziękować, dodam osobny post.

To już koniec :'(

Daddy where is mammy? | MALIK |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz