52. "Miłość jest jak, plama z wina".

2K 87 21
                                    

Po dłuższej chwili oderwali się od siebie. Dylan założył kosmyk jej brązowych włosów, za ucho.
- Myślałem, że tego nie zrobisz...

- Poprosiłeś mnie o to... - Trzymała jego rękę w swoich dłoniach. - Obiecałeś, że nie zrobisz sobie krzywdy.

- Ale Draco?

- Draco... - Zacisnęła powieki. - ...nie ma tu nic do powiedzenia. Ja... chciałam cię uratować, od popełniena złej decyzji.

- Ja już dawno podjąłem złą decyzję. - Zaczął gładzić ją po policzku. Wolała się nie wyrywać. Dylan cały czas był zalany łzami, każda niewłaściwa decyzja, mogła zakończyć się tragicznym skutkiem. Miała tylko cichą nadzieję, że Draco się tu nie zjawi. - Bo przeniosłem się tutaj i poznałem ciebie. A ty... - Pogładził ją po szyji. - ...mnie nie kochasz. - Parsknął ironicznie śmiechem.

- Kocham cię... - Westchnęła. - Ale jako przyjaciela. Bardzo dobrego przyjaciela.

- To mi nie wystarcza. - Pociągnął nosem. - I nigdy nie wystarczy. - Odszedł od niej powoli.

- Dylan! - Odwrócił się do niej. - Nie zrób nic głupiego, proszę...

Lekko uniósł kąciki ust.
- Muszę stąd odejść i zapomnieć.

Raptem czarny ptak siedzący na pręcie zakrakał. Zupełnie zapomnieli o jego obecności.
- Myślisz, że to Reg Blaven?

Zaprzeczyła głową.
- To jeden z jego ptasik sług. - Przeszywał ją zimny pot i dreszcz. Przypomniała jej się ciemna chmura ptaków, latających nad domem czarnoksiężnika.

Chłopak zaczął schodzić po schodach. Hermiona szybko do niego podbiegła.
- Proszę, nie wykreślaj mnie na stałe.

- Nie wykreśle. - Odetchnął z ulgą. - Muszę po prostu odreagować. A ty... - Pogłaskał ją po głowie, uśmiechając się przy tym, jak zawsze. - ...lepiej idź do Draco'na.

- Ja i Draco...

- Pewnie się pokłóciliście? - Uniósł jedną brew. - Nie możesz zepsuć takiej więzi Hermiono... To jest prawdziwa miłość. - Odsunął się od niej. - Idź do niego. - Zszedł po schodach i skierował się na korytarz.

Gryfonka postanowiła pójść do Malfoy'a. Dylan miał rację. To wyjątkowa więź, prawdziwa miłość. Nie mogła byle głupotą jej zniszczyć. Tak, wiedziała, że dopiero co na niego nakrzyczała, ale ujawniało się to wielkim przybyciem, wielu niepożądanych emocji. Postanowiła z podkulonym ogonem, schować honor do kieszeni. Z mocno bijącym sercem skierowała się w stronę jego dormitorium.

××××

Zapukała delikatnie w drzwi. Nikt jej nie otworzył.
- Draco? Możemy porozmawiać? - Przylgnęła uchem do ściany. Ktoś w pokoju się ruszał. Postanowiła powoli otworzyć drzwi.

W dormitorium Malfoy'a odbyła się przed chwilą jakaś bitwa. Ewentualnie, po prostu, tak to wyglądało. Wszystko, wszędzie było porozrzucane i zniszczone. Z wybałuszonymi oczami, weszła do środka. Na środku stał Bleaise, który postanowił posprzątać i trzymając różdżkę w ręku, szukał czegoś.

- Bleaise?! Co tu się stało?

Chłopak słysząc znajomy głos odwrócił się i krzywo się uśmiechnął.
- Cześć Hermiona! Co tu robisz?

- Chciałam. - Otarła ramiona dłońmi. Wiedziała, że stan tego pokoju, był skutkiem, wyłącznie ich ostatniej rozmowy. Czuła się zawstydzona. - Porozmawiać. Z Malfoy'em.

- Z Malfoy'em? - Podszedł do niej, widocznie zatroskany. - Hermiona co się stało?

- Nie opowiedział ci? - Unikała jego ciemnego wzroku.

- Opowiedział, tylko trochę.

- Proszę, powiedz mi, gdzie on jest?

Chłopak parsknął śmiechem.
- Kazałem mu wyjść na dwór i trochę ochłonąć, pomyśleć w samotności. Zapewne znajdziesz go nad jeziorem. Jestem pewien.

Dziewczyna, uśmiechnęła się, do niego uroczo.
- Dziękuje ci. - Wyszła, trzaskając drzwiami. Pobiegła do schodów i szybko je pokonując, stanęła przed wyjściem z zamczyska. Na dworzu, zrobiło się, już bardzo ciemno. Niebo zdobiły gwiazdy. Hermiona pewna swego, podreptała w stronę szklistego jeziora.

××××

Siedział tam, jakby czekając na nią. Jedna z ławek nad jeziorem, była zajęta przez przystojnego blondyna. Szła powoli za jego plecami. Nie chciała go nastraszyć. Pragnęła poważnie porozmawiać.

Jej serce, jakby wyrywało się z piersi, aby polecieć do złodziejaszka, który je skradł i któremu było przeznaczone. Draco sztywno siedział na ławce, nie więdząc o jej obecności. Wreszcie podeszła obok ławki i westchnęła ciężko. Wtedy chłopak ją zauważył.

Nie odezwał się, ani słowem. Powoli usiadła obok niego na ławce i zgarnęła swoje długie, brązowe włosy do tyłu. Patrzyła w jego jasne oczy, świecące dokładnie, jak wtedy, na Wieży Astronomicznej. Siostry gwiazd na niebie.

- Draco? - Wypowiedziała jego imię, zachrypniętym głosem. Zareagował błyskawicznie, bo słysząc je, w jej malinowych ustach, wzdrygnął się i spojrzał na dziewczynę. - Przepraszam cię. To wszystko moja wina. - Mówiąc to, cały czas obserwowała jego wzrok.

Zbliżył się do niej, patrząc głęboko w ślepia.
- Coś mówiłaś? Bo nie słyszałem?

Przewróciła oczami i lekko uniosła kąciki ust.
- Powiedziałam "Przepraszam". Przepraszam cię. Popełniłam błąd.

Chłopak słysząc ostatnie zdanie, rozprostował plecy, po czym uchylił się i mocno wbił się w jej usta. Po raz kolejny poczuła jego brutalne wargi, ale po raz pierwszy zareagowała na nie, tak euforycznie. Dreszcze przeszły po całych jej plecach. Dłońmi opatuliła jego czuprynę i oddała się, gorącym, namiętnym pocałunkiem.

Kiedy przerwali spojrzał na nią i wyszeptał.
- Nie potrafię się z tobą kłócić. Za bardzo cię kocham.

Pogładziła go po jego prawym policzku i szeroko się uśmiechnęła.

- Ja też bardzo cię kocham...

- Co z Dylan'em? Pozbierał się?

Nie chciała wspominać, o uratowaniu chłopakowi życia. Nie miała zamiaru psuć sobie tej chwili.

- W porządku. - I chcąc zmienić temat, mocno go pocałowała. Zaskoczyła go trochę, tym złączeniem ich ust.

- Chodźmy już. Jest bardzo późno.

- Widziałam, że twój pokój to istna ruina, a biedny Bleaise tam sprząta.

- Eee... - Pomasował się po karku. - Trochę mnie poniosło.

- To gdzie będziesz spał?

- No chyba jestem skazany na twoje łóżko. Jakoś przeżyje. - Zażartował śmiejąc się.

××××

Weszli powoli do zamku i łącząc swoje dłonie, skierowali się w stronę schodów.

Raptem w połowie drogi, na korytarzu, zatrzymała ich zdyszana McGonaggall.

- Panie Malfoy! Panno Granger!! - Stara czarownica podbiegła do nich, a oni szybko oderwali się od siebie.

- Profesor McGonaggall? Czy coś się stało? - Hermiona zapytała trochę zaniepokojona.

Dyrektorka była bardzo przejęta.
- Musicie przyjść do mojego gabinetu, natychmiast. Przyszedł pewien gość i chce z wami mówić.

Dramione  ~ jedna chwila zmieni wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz