Rozdział piąty

132 17 4
                                    


Stoję jak wryta wpatrując się w Oscara. Czy on powiedział właśnie, że mnie kocha?! Otwieram delikatnie buzię żeby coś powiedzieć, cokolwiek ale żadne słowo nie chce przejść mi przez gardło. Oscar wstaje próbując złapać równowagę. Gdy udaje mu się to podchodzi do mnie i muska łagodnie placem mój mokry od łez policzek. Jego dotyk jest szorstki i w ułamku sekundy odsuwam się od niego. Mimo, że znam już Oscara tyle czasu wolałabym czuć na sobie dotyk Matta. Nic nie mogę poradzić na to, że żywię jakieś głębsze uczucia do zielonookiego szatyna, który zdezorientowany stoi obok mnie nie wiedząc co się dzieje. Polubiłam Oscara od pierwszego dnia naszej znajomości, ale nigdy nie czułam niczego więcej niż tylko przyjaźń. Mogę powiedzieć, że jest dla mnie jak brat, nic poza tym. 

- Przepraszam Ana, nie powinienem Ci tego mówić - Oscar wciąga gwałtownie powietrze i spuszcza wzrok - Nie mam wpływu na to co czuję

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Przepraszam Ana, nie powinienem Ci tego mówić - Oscar wciąga gwałtownie powietrze i spuszcza wzrok - Nie mam wpływu na to co czuję. Zakochałem się w Tobie i nie mogę znieść widoku was razem. Myślałem, że z czasem może poczułabyś do mnie to samo, miałem nadzieje... - tłumaczy się nerwowo i przeczesuje placami swoje zmierzwione włosy - że się nam uda, ale pojawił się on - wpatruje się intensywnym spojrzeniem w Matta - i przez jakiś głupi sen myślisz, że jesteście sobie przeznaczeni, ale to nie prawda! - podnosi głos i przenosi wzrok na mnie biorąc moją dłoń, tym razem nie odsuwam się, chcę usłyszeć wszystko co ma mi do powiedzenia - Tak na prawdę wcale go nie znasz. Nic o nim nie wiesz, znasz go zaledwie tydzień a ja? Byłem przy Tobie tyle czasu, zawsze obok. W cieniu ukrywałem swoje uczucia, żeby Cię nie stracić. Wiesz jakie to było dla mnie trudne? Ale starałem się, zapewne dalej siedziałbym cicho ale nie mogę. Jestem cholernie zazdrosny i to jest silniejsze ode mnie. 

Nie mam pojęcia co powiedzieć. Wyrywam się z uścisku Oscara, kręcę gwałtownie głową, odwracam się i biegnę prosto do domu zostawiając ich samych. Nie powinnam uciekać ale chcę być teraz sama. Wpadam jak burza do domu, opieram się o drzwi i zsuwam się po nich na podłogę pozwalając wypłynąć moim łzom. 

|| Oscar ||

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

|| Oscar ||

Ana po moich słowach ucieka prosto do domu zostawiając mnie z tym dupkiem, który stoi obok mnie. Wiem, że ją zaskoczyłem moimi słowami ale musiałem to w końcu wyznać. Być może zachowuję się jak egoista. W gruncie rzeczy nim jestem, ale nie chcę, żeby była z nim. To ja chcę być tym, kogo będzie kochać, tym do kogo będzie mogła się przytulić, gdy będzie miała gorszy dzień. Chcę być przy niej i sprawiać, że będzie szczęśliwa. Potrzebuję jej bardziej niż może sobie to wyobrazić. Chcę za nią biec ale nie robię tego. Matt również stoi jakby nogi przyrosły mu do ziemi. 

- O jakim śnie mówiłeś ? - zaskakuje mnie swoim pytaniem. Wkłada ręce do kieszeni wpatrując się we mnie i oczekując odpowiedzi. 

- Gówno Cię to obchodzi - warczę i odchodzę zanim zdąży cokolwiek jeszcze powiedzieć do mnie. Nie mam zamiaru z nim rozmawiać. 

W drodze powrotnej do domu wybieram numer Annabelli. Muszę ją usłyszeć. Po kilku sygnałach włącza się poczta głosowa. Dzwonię jeszcze kilka razy modląc się w duchu, żeby odebrała. Kiedy docieram do swojego domu dzwonię ostatni raz, tym razem poczta głosowa włącza się od razu. Świetnie, wyłączyła telefon. - Brawo Oscar, ty pieprzony idioto - przeklinam w myślach i kładę się spać. 

Budzi mnie dzwonek mojego telefonu. Jestem przekonany, że to Ana więc bez patrzenia na ekran obieram go najszybciej jak tylko mogę. 

- No w końcu - mówię z ulgą w głosie. 

- Co ty do cholery odwalasz?! - Bella krzyczy na mnie tak głośno, że aż odsuwam urządzenie od ucha. Miałem nadzieje, że to Ana. - Ana jest załamana, opowiedziała mi o wszystkim, dwie godziny płakała mi do telefonu - już chcę odpowiedzieć jej coś chamskiego ale wyprzedza mnie - Nie sądzisz, że Ana ma prawo kochać kogo chce? Nie można zmusić nikogo do miłości, a jeśli Ci na niej zależy tak jak twierdzisz, powinieneś uszanować jej wybór a nie stawiać ją w takiej sytuacji - dodaje o wiele łagodniej. 

- Nic nie poradzę na to co czuję.

- Wiem Oscar. Ale jeśli ją kochasz powinieneś chcieć dla niej jak najlepiej. A jeśli powodem szczęścia Any jest Matt musisz to zrozumieć. Nie zmusisz jej, aby Cię kochała. Cholernie zależy jej na Tobie i wiesz o tym. 

- To co ja mam zrobić? Nie chcę jej stracić, ale na samą myśl o tej dwójce razem chce mi się rzygać. 

- Pozwól jej być szczęśliwą - tymi słowami Bella kończy rozmowę. 

Wiem, że ma racje. Annabella po wszystkim co przeszła musi być w końcu szczęśliwa. Przeproszę ją i będę obok tak jak do tej pory. Spróbuję stłumić zazdrość i pozwolić jej przekonać się o tym co czuję i do kogo. W między czasie będę czekać na każdy błąd tego dupka, który przybliży mnie do miłości mojego życia.

 W między czasie będę czekać na każdy błąd tego dupka, który przybliży mnie do miłości mojego życia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Anioł StróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz