Rozdział dziesiąty

61 5 1
                                    

not ready to let go cause then I'd never know what I could be missing - nie jestem gotów by odpuścić, ponieważ wtedy nigdy nie dowiem się za czym mogę tęsknić *

Drogi pamiętniku!

Słowa piosenki rozbrzmiewają w mojej głowie, każde słowo przetwarzam po kilka razy łapiąc się na tym, że wszystkie piosenki przesłuchane przeze mnie idealnie dopasowują się do mojego stanu. Dziś nie płaczę, wczoraj też tego nie robiłam i pięć dni temu również. Tyle minęło od kiedy nie mam wieści od Matta. Ostatnim razem widziałam go w moim domku za miastem. Po telefonie Belli nawet nie zadzwonił, nie wysłał ani jednego smsa. Wiem jakie ultimatum mu postawiłam, wiem, że sama to sobie zrobiłam ale w głębi siebie myślałam, że on wybierze mnie. Myślałam, że odnalazłam szczęście. To głupie, jeśli głębiej o tym pomyśleć. Nie znamy się długo, znamy się zbyt krótko, żebym mogła cokolwiek od niego wymagać. Pojawił się tak nagle i namieszał w moim życiu. Bo coś się we mnie zmieniło. Poczułam takie bezpieczeństwo. Poczułam coś, czego nie czułam od wielu lat. Teraz wiem, że nie powinnam otwierać się na nikogo. To prowadzi do straty a strata do ciągłego smutku. 

Bella namówiła mnie po raz kolejny na imprezę. Tylko tym razem nie będzie ona ograniczać się do dwóch osób, czyli jej i mnie. Idziemy do niewielkiego klubu w naszym mieście, gdzie co piątek odbywają się imprezy. Klub jest mały, wyglądem również nie przyciąga, ale podobno można świetnie się tam pobawić. Nigdy nie byłam, słyszałam od Belli o tym miejscu. Podobno pozory mylą. Nie mogę zaprzeczyć. I nie tyczy się to tylko miejsc. Ludzi również. 

- Masz być gotowa na 20, wole wejść szybciej bo później będzie tłok i mega kolejka - po trzech smsach, na które nie odpisałam Bella postanowiła mnie męczyć telefonami.

- Idę zacząć już teraz, żeby się nie spóźnić - przewracam oczami chociaż wiem, że i tak tego nie zobaczy. Bella każe mi nie żartować po czym się rozłącza. 

Stoję pod prysznicem. Gorąca woda spływa strumieniami po moim ciele. Nie śpieszę się z tym, jest dopiero po siedemnastej więc mam mnóstwo czasu na przygotowanie. W przeciwieństwie do Belli nie mam zamiaru się stroić, nie lubię tego. Chociaż do tej pory nie lubiłam imprez a idę już na drugą. Więc może to dobry moment, aby przekonać się do mocniejszego makijażu. Owijam ciało ręcznikiem i staję przed lustrem. Nakładam większą warstwę podkładu niż zazwyczaj, podkreślam brwi i kości policzkowe. Nie żałuje cieni do powiek ani eyelinera. Usta wykończam czerwoną szminką. Cóż, nie jest tak źle. Podoba mi się nowe odbicie w lustrze. Wyglądam na żywsza i mniej pustą w środku. Kolejny udawany dzień z życia Any. Moje przygotowania przerwa dzwonek do drzwi. Szybko zakładam byle jakie ciuchy, które mam akurat pod ręką i schodzę na dół. 

Uważaj z kim się zadajesz, nie każdy jest tym za kogo się podaje.

Ręce mi drżą kiedy trzymam w nich malutką kartkę znalezioną na wycieraczce pod drzwiami. To musi być po prostu jakiś głupi żart. Zgniatam kartkę i rzucam ją w kąt pokoju. Ubieram czarną obcisłą sukienkę, która wynalazłam gdzieś na dnie szafy, prostuje włosy i orientuje się, że przygotowanie na imprezę zajęło mi więcej czasu niż się spodziewałam. Bella jest punkt dwudziesta i wcale nie jestem tym zaskoczona. 

- Jestem dumna - komplementuje mnie, kiedy idziemy chodnikiem w stronę klubu. Jest dość mroźne powietrze. Chłodny wiatr rozwiewa moje włosy i przeklinam w myślach swój pomysł na rozpuszczenie ich. 

- Kiedyś musi być ten pierwszy raz - śmieję się - Gdzie Oscar? 

- Będzie czekał na nas w klubie. Czy między wami okej? No wiesz... po tym całym zamieszaniu? 

- Myślę, że tak. Gadamy jak zawsze, w sumie omijamy tylko temat Matta. Nie było go w szkole, Oscar na pewno to zauważył ale nie zadawał żadnych pytań - wzdycham. Ta cała sytuacja jest strasznie dziwna dla mnie. Niby jest tak jak zawsze ale jednak jest całkiem inaczej. 

- Odzywał się? - głos Belli jest trochę cichszy. Spogląda na mnie z ukosa. 

- Nie - spuszczam głowę. 

- Nie rozumiem - mówi bardziej do siebie niż do mnie - Cześć Oscar. 

Podnoszę głowę i zauważam, że jesteśmy już obok wejścia do klubu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Podnoszę głowę i zauważam, że jesteśmy już obok wejścia do klubu. Zbyt szybko zleciała nam droga ale cieszę się, że nie musiałam gadać o zielonookim. Oscar stoi na chodniku z rękami w kieszeni. Ma dość obcisłe, wytarte jeansy, granatową koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę. 

- Cześć - spogląda na mnie o kilka sekund za długo, ale szybko orientuje się co robi i odwraca się - Wchodzimy? - sytuacja jest dziwna, od kiedy wiem co mój przyjaciel do mnie czuje. Ogarnia mnie smutek. 

W klubie znajduje się już kilkanaście osób, muzyka wypełnia moje uszy. Przez chwile czuję się dziwnie, to dla mnie całkiem nowe. Stoję w miejscu i rozglądam się. Bella i Oscar zostawili mnie w tyle i idą zająć miejsce. Szybko podążam za nimi i siadam przy jednym ze stolików. Po chwili Oscar stawia przede mną drinka a ja nawet nie zauważyłam, że gdzieś poszedł. 

- Gdzie masz Matta? - pyta Oscar obojętnym głosem. 

- Nie wiem gdzie jest - odpowiadam zbyt szybko i zbyt chamsko - Idę tańczyć - biorę dużego łyka i wstaję. Przyszłam się tu bawić a nie gadać. 

Na parkiecie jest już sporo osób. Ludzie tańczą w przeróżny sposób a ja orientuje się, że nie potrafię zachować się w takim miejscu. Zamykam oczy i zaczynam kołysać się w rytm muzyki. Alkohol zaczyna na mnie działać ale wcale mnie to nie dziwi. Mało piję więc mam bardzo słabą głowę. Szumi mi w uszach i kręci w głowie ale mam to gdzieś. Mam wszystko gdzieś. Tańczę coraz odważniej. Nagle czuję dotyk na moich biodrach. Nie przestaję się ruszać chociaż powinnam. Wiem dobrze do kogo należy. Wiem, że to on. Znam doskonale ten dotyk. Mój sen.

- Tęskniłem - szepcze mi te słowa do ucha. Jego oddech muska moją skórę. Całuje mnie delikatnie w szyję, raz za razem. Powinnam go powstrzymać ale też za nim tęskniłam. Mimo wszystko tak bardzo mi go brakowało. No i alkohol robi swoje. 

Matt może jest niebezpieczny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Matt może jest niebezpieczny. Może jest też zagrożeniem. Nie znam go. Ale nie obchodzi mnie w tym momencie nic. Ten tajemniczy, zielonooki szatyn skradł moje serce i pozostawił w nim ślad, po którym już nigdy nie będzie tak samo. Potrzebuję go, pragnę go. Odwracam się, jego spojrzenie przeszywa mnie na wylot. 

- Pocałuj mnie - mówię ledwo słyszalnym głosem. 


*** 

* fragment piosenki - Jason Walker "Down"

Anioł StróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz