Rozdział jedenasty

56 5 1
                                    


|| OSCAR || 

- Uspokój się, obiecałeś jej - Bella macha mi ręką przed twarzą - Halo Oscar, przestań się gapić - mówi trochę głośniej niż zapewne planowała. Ściskam jeszcze mocniej mojego już trzeciego drinka i nie mogę, po prostu nie jestem w stanie oderwać od nich wzroku. Nie mam pojęcia jak on ją tutaj znalazł, przecież widziałem, że coś jest z nimi nie tak. Nie pytałem, bo nie chciałem o nim słuchać. Ale widziałem wszystko bez konieczności rozmów o tym lalusiu. Wpatruję się jak jego usta lądują na jej szyi, jak ona odwraca się do niego i całuje go. Jest pijana, wiem to. Sama poszła tańczyć, a nawet nie potrafi. Nawet tego nie lubi. Ucieszyłem się, chciałem iść za nią jak już trochę się przyzwyczai. Ale takiego obrotu akcji nigdy bym się nie spodziewał. Skąd mógł wiedzieć, że ona tutaj jest. Zaraz...

- To Ty prawda?! Ty mu powiedziałaś! - gwałtownie wstaję przewracając przy tym krzesło. Kilka osób odwraca głowę w naszą stronę dosłownie na kilka sekund. Nikt nie jest zaskoczony takim zachowaniem na imprezie, to normalne, że ktoś się kłoci, przewraca krzesła czy tam stoliki. Ana nawet nas nie zauważa, tańczy ciągle z nim. 

- Co miałam zrobić? Ana cierpi, a ja nie mogę na to patrzeć - upija swojego drinka i chwyta mnie za rękę - Chodźmy na zewnątrz - idę za nią i chociaż nie chcę, odwracam się. Ana jest taka szczęśliwa, chociaż jest pijana to wiem, że to on sprawia jej szczęście, nie ja. To cholernie boli. 

- Przepraszam Oscar - Bella staje naprzeciwko mnie kiedy ja wyciągam z kieszeni paczkę papierosów, zapalam jednego i dmucham jej dymem prosto w twarz. Przewraca oczami. 

- Wiem, że ona mnie nie wybierze, że woli jego, że to on sprawia, że jej piękne, smutne oczy stają się szczęśliwsze, żywsze... wiem to kurwa, doskonale o tym wiem, ale ją kocham - zaciągam się po raz kolejny papierosem - Kocham ją całym sercem, zawsze przy niej byłem, zawsze to ukrywałem, cierpiałem ale byłem, nie mogę żyć bez niej, jest dla mnie wszystkim rozumiesz? - spoglądam na nią i widzę, że po jej policzkach zaczynają spływać pojedyncze łzy. Bella kocha mnie jak brata, wiem, że nie chce żebym cierpiał. Też jest dla mnie jak siostra i zrobiłbym dla niej wszystko. - Nie płacz, nie z mojego powodu. 

- Jak możesz tak mówić?! Jesteś moim przyjacielem, nie chcę żebyś cierpiał. A cierpisz teraz przeze mnie. To moja wina, że on tu jest. Moja, bo to ja mu napisałam gdzie będziemy. Wiem jak się czujesz widząc ich razem ale wiem jak czuje się Ana. Bez niego jest dawną Aną, smutną, pustą, bez życia. Kiedy opowiadała mi o całej sytuacji widziałam w niej tą mała, zamknięta Anę, która dopiero straciła rodziców. On jest jej lekarstwem. Kiedy się pojawił, ona się zmieniła. I kochałam tą zmianę, bo w końcu czułam się jakby ona żyła na prawdę  - Bella zanosi się płaczem. Podchodzę do niej, zarzucam jej moją kurtkę i przytulam ją mocno. 

- Też to zauważyłem - mówię szeptem i wtulam się w nią jeszcze mocniej. Te słowa sprawiają, że pęka mi serce, bo to nie ja jestem tym, który ją zmienia. 

Po kilkunastu minutach wracamy do środka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po kilkunastu minutach wracamy do środka. Rozglądam się za Aną, jednak nigdzie jej nie ma. 

- Pewnie wyszli razem - kieruję się w stronę baru - Muszę się napić - Czasem tylko alkohol sprawia, że przestaję myśleć. Albo myślę za dużo. Zależy od dnia. 

- Idę z Tobą - kąciki jej ust lekko się unoszą - No co? - pyta Bella kiedy patrzę na nią z ukosa. 

- Chodźmy - uśmiecham się. 


|| MATT || 

Ana prowadzi mnie za rękę po schodach do swojego pokoju. Wiem, że jest pijana i tylko dlatego mnie nie odtrąciła, ale dziś nie będę się tym przejmował. Cholernie za nią tęskniłem. Nie widziałem jej pięć dni, ale to było jak wieczność. Nie mogłem i nadal nie mogę powiedzieć jej prawdy. Chciałem odsunąć się po tym jak wyszła. Chciałem dać jej spokój, dzięki temu byłaby bezpieczna. Ale kiedy dostałem smsa od Belli nie mogłem się powstrzymać. Kocham ją, mimo kłamstw, ukrywania informacji moje uczucie jest szczere. 

- Pocałuj mnie - mówi po raz drugi już tego dnia kiedy znajdujemy się w jej pokoju. 

- Nie mogę Cię wykorzystać, jesteś pijana - biorę jej twarz w dłonie, wiem, że to uwielbia - Jutro będziesz tego żałować, a ja nigdy sobie nie wybaczę - jak i większość rzeczy, które zrobiłem, dodaję w myślach. 

- Jesteś niesamowity - uśmiecha się pokazując swoje idealnie białe zęby.  Kładzie się na swoim łóżku a ja zajmuję miejsce obok niej. Wtula się mocno i zapada w sen. Ja jednak nie potrafię zasnąć. Być może po raz ostatni trzymam ją w ramionach. 

***

- Mamo, tato! Wróciłam! - krzyczę otwierając ciężkie drzwi frontowe mojego domu. W domu panuje cisza, nie słychać radia i śpiewu mamy z kuchni ani zapachu jej idealnych potraw - Mamo? - zaglądam do kuchni - Tato? - kieruję się do biura taty. Cisza. Pustka. Idę po schodach do swojego pokoju, nagle słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Zrzucam ciężki plecak i zbiegam na dół. Moje policzki zaczynają być mokre od łez i wyglądają dokładnie tak samo jak policzki mojego taty. 

Budzę się gwałtownie i przez chwilę nie mogę dojść do siebie. Ból rozsada moją głowę.

- Wszystko w porządku? - Matt siedzi przy mnie i obejmuje moje ramiona. Wczoraj czułam się wspaniale, czując jego usta na moich, tańcząc z nim, będąc blisko niego. Wczoraj nic nie miało znaczenia ale dziś muszę dowiedzieć się wszystkiego. 

- To tylko zły sen - Matt ociera kciukiem łzę a ja nie wiedziałam nawet, że zaczęłam płakać.

- Chcesz, żebym wyszedł? - pyta cichym głosem, jest zraniony i widzę smutek w jego oczach. 

- Chcę prawdy. 

- Ana... 

- Powiedz mi, proszę. Możesz mi zaufać, możesz mi powiedzieć wszystko, nie jestem już na Ciebie zła, chcę tylko wiedzieć co się dzieje, chcę wiedzieć czy jesteś bezpieczny i chcę żebyś wiedział, że jestem przy Tobie. 

- To dawna historia, nie musisz się martwić. Przysięgam - wzdycham i przez chwile nie odpowiadam nic. 

Matt nagle wstaje i podnosi kartkę, o której całkowicie zapomniałam. Nie ruszam się kiedy widzę jak czyta znane mi słowa a jego wyraz twarzy gwałtownie zmienia się. 

- Skąd to masz? - pyta z wyrzutem. 

- Znalazłam pod drzwiami, to głupi żart. 

- To nie jest żart. Ana do cholery! - zgniata kartkę i widzę, że chce coś powiedzieć ale milczy. Patrzy mi prosto w oczy po czym wybiega z mojego pokoju. Ruszam z nim. 

- Matt! - krzyczę za nim ale to na nic. Wybiega szybko z domu i znika za rogiem zostawiając mnie samą bez żadnego słowa wyjaśnienia.  

  

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Anioł StróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz